Po dwóch latach ciszy Program Trzeci Polskiego Radia znowu znalazł się w ogniu krytyki. Broń ta sama co zawsze: zarzut politycznego zaangażowania. Strzelają zaś ci, którzy o upolitycznieniu z pewnością wiedzą najwięcej. Jak Krzysztof Czabański, były prezes Polskiego Radia i kandydat na posła z list PIS, który właśnie oskarżył "Trójkę" o udział w kampanii prezydenta Komorowskiego.
"Magda Jethon bierze udział po stronie Komorowskiego w jego niezakończonej walce politycznej z Kaczyńskim. Czy wobec tego może pozostać szefem Trójki? Może, ponieważ żyjemy w ułomnej, pszenno-buraczanej demokracji" – napisał na swoim blogu prawicowy publicysta Krzysztof Kłopotowski. To jeden z wielu głosów potępiających radiowy program trzeci za zaangażowanie w organizację akcji "Orzeł może", która ma promować optymistyczny i radosny patriotyzm. Krytykom nie podoba się fakt, że patronat nad inicjatywą objął prezydent Bronisław Komorowski, co rzekomo oznacza, że "Trójka" pomaga mu zbić polityczny kapitał.
"Polskie Radio w żadnym razie nie powinno współorganizować przedsięwzięć, które mogą być elementem kampanii, bo publicznemu nadawcy nie wolno kreować polityki" – oburzają się w liście do szefostwa PR trzej członkowie Rady Programowej stacji: Krzysztof Czabański, Teresa Bochwic i Stanisław Janecki.
Powtórka z rozrywki
Ktoś, kto od kilku lat obserwuje zamieszanie wokół "Trójki", może odnieść wrażenie, że historia zatoczyła koło, tylko role się odwróciły. Jeszcze nie tak dawno to Czabański i jemu podobni byli atakowani za tendencyjność. Wtedy dowody były jednak trochę większego kalibru niż w przypadku czekoladowego orła z akcji "Orzeł może".
Kontrowersje zaczęły się w lipcu 2006 roku, kiedy dyrektorem "Trójki" został Krzysztof Skowroński. To był czas rządów PiS w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Szybko pojawiły się więc sugestie, że Skowroński przechyla stację w prawą stronę. Poranne programy prowadził wówczas Michał Karnowski, a sam Skowroński nie zamierzał ukrywać swoich poglądów. Na przykład gdy wybuchła afera z taśmami Renaty Beger szybko ogłosił, że to na pewno dęta sprawa. "Gazeta Wyborcza" pisała też, że poszedł na rękę prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu i pojechał nagrać z nim wywiad wieczorem, by wyemitować go następnego dnia rano.
Za kadencji Skowrońskiego ocena "Trójki" nie była jednak jednoznaczna. Na antenie pojawiały się bowiem wartościowe programy, Skowroński przyciągał znane osobowości, a "Trójka" miała najlepsze w historii wyniki słuchalności. "Za czasów Skowrońskiego zyskała na nowo swoisty charakter, wyróżniający ją od innych stacji publicznych oraz komercyjnych" – pisali w liście otwartym dziennikarze, artyści i producenci, kiedy Skowroński w 2009 roku odchodził ze stanowiska.
Czas Sobali
Potem w "Trójce" przez kilka miesięcy rządziła Magda Jethon, kontynuując dobrą passę zapoczątkowaną przez Skowrońskiego. Szybko okazało się jednak, że ważniejsza jest polityka. W grudniu 2009 roku Jethon została zdymisjonowana, a jej miejsce zajął Jacek Sobala. Zmiana była efektem zawiązania koalicji PiS-SLD w mediach publicznych.
Załoga "Trójki" rozpaczliwie broniła się przed upartyjnieniem. Pod listem protestacyjnym podpisało się ponad 90 proc. pracowników i współpracowników, z których część wprost mówiła o partyjnym skoku na radio. "Nie będziemy współpracować z nowym szefem, bo jest z politycznego nadania" – stwierdził Zbigniew Zamachowski.
Sobala ściągnął do "Trójki" swoich ludzi, w tym Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, Tomasza Sakiewicza i Michała Karnowskiego. "Decyzję Sobali, by oddać godzinny program ludziom spoza Trójki traktujemy jako wotum nieufności wobec zespołu" – przekonywał Jerzy Sosnowski, zawieszony przez nowego dyrektora gospodarz "Klubu Trójki".
W końcu po pięciu miesiącach Sobalę odwołano, bo wystąpił na koncercie upamiętniającym ofiary katastrofy pod Smoleńskiem, który przypominał wiec wyborczy. "Uwierzcie, że jest możliwe, żeby Polska była nasza, żeby była dla nas. Że możemy skończyć z tym łajdactwem, z tymi kłamstwami" – mówił ze sceny.
Cięcie Czabańskiego
Kariera Sobali w "Trójce" nie byłaby zapewne możliwa gdyby nie Krzysztof Czabański, prezes Polskiego Radia w latach 2006-2009. Ten z kolei specjalizował się w ideologicznych czystkach. Po dojściu do władzy zwolnił prawie 300 pracowników, a na ich miejsce zatrudnił innych, bardziej lojalnych. "Wokół zwolnień nie ma dyskusji merytorycznej, ponieważ zwalnia się pracowników pod pozorem likwidacji stanowisk. Nie dyskutujemy o tym, co publiczne radio powinno robić dla słuchaczy. Ważne wydaje się tylko to, kto nasz, a kto nie nasz" – narzekał jeden ze zwolnionych, Tadeusz Sznuk.
Czabański przekonywał potem, że za jego czasów media publiczne były najbardziej obiektywne. "Mówiąc w skrócie, od Jana Pospieszalskiego i Tomasza Sakiewicza do Tomasza Lisa i Tomasza Jastruna" – stwierdził w wywiadzie dla portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Jednocześnie dowodził, że upolitycznienie mediów to rzecz normalna:
Potem zasłynął jeszcze startując w wyborach parlamentarnych z list PiS, co dla wielu stanowiło potwierdzenie, że jego wcześniejsza kariera w Polskim Radiu była konsekwencją partyjnego zaangażowania.
Jethon i "abc rzetelności"
Jak apolityczność "Trójki" wygląda za rządów Magdy Jethon? Jedno po tych kilku latach stwierdzić można na pewno – wokół stacji ucichły spory z polityką w tle, tak charakterystyczne dla jej poprzedników.
"Uważam, że Trójka jest anteną obiektywną i pluralistyczną. Przyznam, że nie musiałam nad tym wyjątkowo pracować, ponieważ dla naszych dziennikarzy rzetelność to zwyczajne abc… Zawsze przywiązywaliśmy do tego wielką wagę. Naszym dziennikarzom zajmującym się politykom wystarczy nie przeszkadzać, a powstawać będzie profesjonalny program. Po aptekarsku mierzymy obecność polityków poszczególnych opcji, jak również udział komentatorów o różnych poglądach" – mówiła Jethon w październiku 2010 roku.
Dziś, przy okazji akcji "Orzeł może", tylko to powtarza. Prawicy jednak nie przekona. Bo ta już ustawiła "Trójkę" obok "Gazety Wyborczej" i TVN 24 w rzędzie medialnych sługusów obecnej władzy.
W mediach publicznych stosowane są reguły polityczne, ale nie ma i nie będzie innych. Nie uważam jednak tego za złe, ponieważ politycy - w przeciwieństwie do układów środowiskowych czy zawodowych - podlegają ocenie obywateli, choćby weryfikacji wyborczej. Żadne stowarzyszenia twórcze czy związki producenckie nie podlegają takiej ocenie i oddanie im mediów publicznych byłoby dużym błędem.
Magda Jethon
dyrektor "Trójki"
Uważam, że Trójka jest anteną obiektywną i pluralistyczną. Przyznam, że nie musiałam nad tym wyjątkowo pracować, ponieważ dla naszych dziennikarzy rzetelność to zwyczajne abc…