To, co media nazywają aferami spożywczymi, w rzeczywistości stanowi zwykłe przestępstwa gospodarcze - ocenił minister rolnictwa Marek Sawicki. Goszcząc w Poranku TOK FM polityk podkreślił, iż ostatecznie okazało się, że w żywności produkowanej z użyciem np. soli wypadowej nie ma nic, co przekraczałoby normy szkodliwości. Odniósł się też do znacznego wzrostu cen przed Wielkanocą.
- To nie afery, a zwykłe przestępstwa gospodarcze, które był znane prokuraturze od kilku lat - mówił Marek Sawicki o doniesieniach medialnych dotyczących soli wypadowej sprzedawanej jako spożywcza i suszu jajecznego opartego głównie na wapnie. Minister zaznaczył, że choć producenci żywności nie muszą badać tego z czego produkują, to obowiązkowe badania produktów wypuszczanych na rynek pozwalają mieć pewność, że jedzenie zawierające nawet środki nie mające charakteru spożywczego, nie jest szkodliwe. - Produkty wychodzące nie wskazywały przekroczenia składników szkodliwych - przypominał.
Minister zaznaczył także, iż inaczej, niż w przypadku np. niemieckich skandali żywnościowych, w naszym kraju nie było żadnego przypadku "zejścia śmiertelnego". A w przypadku soli, śledztwo w tej sprawie zostało wcześniej umorzone przez prokuraturę w związku z brakiem szkodliwości zbadanych produktów.
Sawicki przyznał jednocześnie, że dla uniknięcia takich przypadków w przyszłości, zreformowany powinien zostać nadzór nad produkcją żywności. - Nadzór inspekcji sanitarnej mógł być zdecydowanie lepszy - ocenił. Dodając, że w jego opinii, inspekcja powinna mieć charakter "od pola do stołu". Do tego konieczna byłaby jednak zgodna współpraca kilku ministerstw, które dziś odpowiadają za te kwestie. Zdaniem ministra rolnictwa, inspekcja żywności powinna tymczasem przypominać swego rodzaju policję, która podlega jednemu zwierzchnikowi.
Mniej chętnie odnosił się do drożyzny, która przed świętami wydaje się opanowywać sklepy na dobre. - Minister rolnictwa nie odpowiada za ceny - zaznaczył Sawicki. Dodając, że wszyscy doskonale wiedzą dlaczego ceny rosną. Szczególnie, gdy mowa o najmocniej drożejących dzisiaj jajkach. Zdaniem ministra, żywność musi być droższa skoro chcemy m.in "dać kurom wygodę". - Za wygodę kury nie zapłaci kogut, a konsument - mówił.
Przypominając, że Polska jest w trakcie wprowadzania unijnej dyrektywy dotyczącej warunków hodowli kur niosek i z tego powodu koszty producentów rosną. Na drogie jaja z Polski narzekają podobno już nawet Czesi. Minister z przekonaniem uspokajał jednak, że po Wielkanocy będzie lepiej. - Miesiąc, półtorej miesiąca po świętach [jaja - red.] zdecydowanie stanieją - zapowiedział.