
Zobacz też: "Dziecko zemdlało w szkole, bo nie jadło od 3 dni. W domu miało tylko światło w lodówce i margarynę" [wywiad]
– Są trzy elementy definiujące podklasę: ubóstwo, społeczne wykluczenie najczęściej spowodowane trwałym bezrobociem, a także międzypokoleniowe dziedziczenie biedy – mówi socjolog prof. Henryk Domański. Podkreśla, że w Polsce grupa ta stanowi obecnie ok. 9 proc. społeczeństwa. W jej ramach nadreprezentowane są samotne matki, wdowy, dawni robotnicy rolni i ludzie słabo wykształceni.
Tego typu enklawy biedy funkcjonują zarówno w miastach, gdzie ubóstwo idzie w parze ze wzrostem przestępczości, jak i na wsiach, w których ostatnią deską ratunku dla wielu staje się zarobkowa emigracja.
“Wyuczona bezradność, postawa roszczeniowa, patologia”
– Ten segment będzie trwałym elementem struktury społecznej – twierdzi prof. Domański mówiąc o podklasie. Podkreśla, że dzieje się tak m.in. dlatego, że ubodzy przyzwyczajając się do swojego losu wytwarzają swoistą kulturę ubóstwa, na którą składa się konkretny system wartości oraz strategie radzenia sobie z biedą. Ich wdrażanie nie pozwala na wyrwanie się z trudnej sytuacji. – Wiele osób nie chce np. wysyłać dzieci do szkoły czy na studia, bo nie wierzy, że cokolwiek to zmieni – wyjaśnia prof. Domański.
Czy jednak w stwierdzeniu, że w wielu przypadkach “biedni są sami sobie winni” nie ma odrobiny racji? Wielu z nich woli żyć z zasiłku niż pracować. – Najpierw przez lata nie robiło się absolutnie nic, by ulżyć ich losowi, a teraz ma się pretensję, że ci ludzie żyjąc w pułapce wypracowują sobie jakieś strategie przetrwania – odpowiada Jolanta Banach. Jej zdaniem kluczem do ograniczenia rozmiarów podklasy jest odpowiednio prowadzona polityka społeczna.
Socjologowie i badacze społeczni mówią, że musimy postawić na publiczną edukację, dostępną dla wszystkich od 3. roku życia, wolną od wewnętrznych mechanizmów segregacyjnych. W przeciwnym razie zamiast dzisiejszych klas będziemy mieli będziemy mieli coraz wyraźniej zamknięte kasty. CZYTAJ WIĘCEJ