– Wstyd mi za moich kolegów z klubu radnych PO. Wstyd mi za Was, za Wasz konformizm i kolesiostwo – pisze Dorota Połedniok, 24-letnia radna z Siemanowic Śląskich. Młoda polityk chce tym wywołać dyskusję w partii. Jest zawiedziona kolesiostwem i rozdawaniem posad oraz cichym przyzwoleniem PO na powolną śmierć jej miasta.
Teraz o rozdawanie posad bliskim, kolesiostwo, konformizm i lizusostwo członków Platformy oskarża Dorota Połedniok. Radna opublikowała na swoim blogu list do Donalda Tuska, w którym opisuje, jak oglądała upadek władz swojego miasta.
"Miasto umiera, PO w mieście zamarło, schowało się i jest nieobecne" – zarzuca radna z Siemianowic Śląskich. Połedniok stwierdza, między innymi, że wśród jej kolegów panuje kolesiostwo i rozdawnictwo posad, a w partii nie ma żadnej debaty, dyskusji, a do tego decyzje podejmowane są niejawnie. – Wreszcie brak jakiejkolwiek wizji działania, z wyjątkiem wizji przetrwania czołowych działaczy to stan normalny – skarży się radna.
Dorota Połedniok wykazuje, między innymi, że jej partia popiera prezydenta miasta, który zadłużył je na 65 milionów złotych, który "skąpi środków na inwestycje i rozwój i nie potrafi sięgać po unijne pieniądze". Prezydent nie jest Platformiany – wręcz przeciwnie, Jacek Guzy, jak opisuje radna, gdy uzyskał poparcie samorządu, zaczął pomagać kolegom z PiS-u, przy cichym poparciu PO.
Radna wydaje się być jednak najbardziej rozczarowana tym, że próbowała reagować na taką sytuację – zwracając się do kolegów z partii, jej zarządu w swoim mieście, przewodniczącym PO w Siemianowicach, występowała publicznie przeciwko prezydentowi. Partia jednak się tym nie przejęła, ba, nawet nie zareagowała. Dopiero po jakimś czasie Połedniok – z prasy – dowiedziała się, że została zawieszona w prawach członka klubu PO.
Połedniok zaznacza w swoim liście, że trochę czasu spędziła w Wielkiej Brytanii, wróciła tutaj, została radną i chciała pomóc swojemu miastu. Jej wynik w wyborach był jednym z najlepszych. Ale jak zaznacza młoda polityk: – Nie do takiej PO wstępowałam i nie dla takiej wróciłam z Anglii.
Działaczka podkreśla, że jest w partii i samorządach wiele osób, które mają zapał i chęć do pracy oraz wprowadzania realnych zmian, ale wszystkie te osoby blokowane są przez "lokalnych baronów", którzy trzęsą regionami. Jednocześnie Połedniok zaznacza, że wie, że to nie jest wina premiera czy jej. – To ONI, którzy porobili kariery na Pańskich plecach, a teraz zawłaszczyli Platformę dla siebie, będą temu winni – pisze w liście radna. Jej zdaniem, takie zachowanie prowadzi do takiej sytuacji jak w Rybniku, gdzie Platforma sromotnie przegrała wybory uzupełniające do Senatu.
Radna pyta też, co można zrobić, by skończyć z "lokalnymi układami, patologiami i karierowiczostwem". – Mnie i moich bliskich może już w tym kraju zabraknąć. Wyjazd, by budować Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii, to ostateczność. Z PO mogą mnie wypchnąć, wyrzucić i nawet skopać, ale z kraju wyjeżdżać nie chcę – podkreśla Dorota Połedniok. Prosi też premiera, by przekonał ją jeszcze raz, że w Polsce można w miarę normalnie i uczciwie żyć, pracować i rozwijać się. Też chcielibyśmy, żeby premier nas do tego przekonał. Niestety, wygląda na to, że zjawisko kolesiostwa mogło go przerosnąć.