Domy wielkich producentów mody wciąż cieszą się prestiżem i wysoko cenią swoje towary. Nie brakuje jednak głosów, że luksus zanika. Temu wizerunkowi nie pomagają z pewnością producenci przenoszący się do krajów azjatyckich lub współpracujący z "sieciówkami".
Kiedyś luksusowy towar oprócz solidnego wykonania miał także swoją historię, elitarną otoczkę i swoistą ekskluzywność, narzucał nową modę. Ubrania czy gadżety szyte w Rzymie, Mediolanie, Paryżu były dostępne jedynie dla wąskiego grona konsumentów. Stopniowo coraz więcej ludzi zapragnęło podkreślić swój status społeczny logiem znanego producenta. I choć biznes nadal był bardzo dochodowy, luksus wciąż był poza zasięgiem mas.
Producenci szukali coraz większych zysków. Naturalnym sposobem na ich zoptymalizowanie wydało się przeniesienie produkcji do tańszego kraju. Dzięki obniżeniu kosztów produkcji, producenci mogli elastyczniej dostosować ceny do możliwości zamożnych, lecz nie bogatych konsumentów. Max & Co., Ralph Lauren, Tommy Hilfiger, Jacadi, Armani, Prada - na metkach ubrań tych firm często można spotkać nazwę azjatyckiego kraju.
Ubrań nie szyje Włoch, który krawiectwo ma we krwi i zajmuje się tym od lat. Ubrania szyją biedni obywatele państw azjatyckich. Sama jakość tych produktów pozostawia niejednokrotnie wiele do życzenia. A ceny wciąż są wysokie. Przenoszenie produkcji do krajów azjatyckich to praktyka bardzo powszechna. Trzeba jednak przyznać, że boom na największego gracza, czyli Chiny już minął. Wielu producentów ucieka z tego kraju, gdyż Chińczycy zaczęli się cenić. Przenoszą się także sami Chińczycy, którzy fabryki lokują w państwach, gdzie produkcja jest jeszcze tańsza np. Wietnam i Birma.
Fakt, że ubranie zostało wyprodukowane w odległym i biednym kraju, przez pracownika otrzymującego marne grosze za cały dzień pracy rzuca cień na pojęcie "luksusowej" odzieży. Zwróciła na to uwagę Monika Jurczyk (pierwsza polska personal-shoperka) w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" oceniając, że pojęcie to zaczyna się zmieniać.
Trudno odmówić jej słuszności, tym bardziej, że wielkie firmy tracą więcej, niż się z pozoru wydaje. Bo gdy właściciel luksusowej marki upada, nie oznacza to, że upada sama marka. I tak przed kilkoma laty firma HMX, właściciel Hickey Freeman upadła. Po licytacji prawa do marki przejęła indyjska firma SKNL. Z kolei pochodząca z zamożnej indyjskiej rodziny Megha Mittal, kupiła prestiżową niemiecką markę Escada. Jest także firma Li& Fung z Hongkongu, która przejęła znak Hary Amies. Przejęć dokonują też przedstawiciele innych krajów azjatyckich, jak choćby Korei Południowej. Z tradycji i niejednokrotnie ciekawej historii związanej z powstaniem marki nie zostaje nic poza nazwą.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że znani producenci luksusowej odzieży współpracują ze zwykłymi sieciówkami. Jak wspomniała w swoim artykule Karolina Gadzimska zajmująca się kreowaniem marek, wielkie firmy muszą zarabiać, a na współczesnym rynku nie zawsze jest miejsce na respektowanie zasad luksusowej produkcji – ubrania skierowane do określonej (i ograniczonej) grupy osób, wykonane z wysokiej jakości materiałów, butiki umieszczone w prestiżowych miejscach, zero przecen, dyktowanie ceny.
Chcąc zachować płynność zysków i nie stracić luksusowej otoczki niektórzy producenci stosują masstige (prestiż dla mas). Wystarczy przytoczyć przykład H&M i jej serii zaprojektowanej przez Versace. Dzięki temu ubrania docierają do większych grup ludzi i na pewien sposób nadal mają otoczkę luksusu, choć jest to luksus daleki od pierwowzoru. Są jednak gracze, którzy przez lata działalności wypracowali mocną pozycję zarówno na rynku, jak i w oczach konsumentów. Badania pokazują, że za szczyt luksusu wciąż uważa się firmy takie jak Chanel, Christian Louboutin, Hermes, Luis Vuitton, Loro Piana.
Armani przeniósł produkcję do Chin. No tak, luksus traci blask. Zresztą jak chodzę z klientkami po luksusowych sklepach, rzadko coś tam kupujemy, bo oni szyją właściwie tylko dla szczupłych kobiet. CZYTAJ WIĘCEJ
Dziś jednak nie można sobie pozwolić na wytwarzanie produktów, które zaspokajają jedynie kreatywne potrzeby jej twórców. Każda marka musi zarabiać, a nawet potężne konglomeraty marek luksusowych mogą stanąć przed widmem bankructwa. Dzisiejsza sytuacja ekonomiczna stawia marki luksusowe w samym centrum błędnego koła: zwiększając dostępność swoich produktów, obniżając ich cenę i zaniedbując jakość, niszczą mit pięknego świata marzeń, do którego wcześniej wszyscy aspirowaliśmy. CZYTAJ WIĘCEJ