
Reklama.
Według świadków, mężczyzna na czarnym motorze najpierw zaatakował grupę ludzi stojących w miejscu, gdzie rodzicie wysadzają swoje dzieci. Potem wbiegł do budynku, gdzie oddał kilka strzałów, a chwilę odjechał znikając między wąskimi i krętymi uliczkami miasta. - Na zewnątrz widziałem dwie martwe osoby, dziecko i mężczyznę, a w środku dwójkę malutkich dzieci. To były sceny jak z koszmaru - mówił Reutersowi jeden z rodziców.
- Jak można zaatakować coś tak świętego jak szkoła, jak można strzelać do dzieci mających kilkadziesiąt centymetrów wzrostu? - powiedział reporterowi radia RTL jeden z ojców szukających w tłumie swojego syna.
Tylko jeden?
BBC napisało, że mieszkańcy Tuluzy łączą poranne wydarzenie sprzed szkoły Ozar
BBC napisało, że mieszkańcy Tuluzy łączą poranne wydarzenie sprzed szkoły Ozar
Hatorah z zabójstwami, do których doszło w zeszłym tygodniu w nieodległym miasteczku Montaubau. W ciągu kilku dni zginęło tam trzech spadochroniarzy, a jeden został ciężko ranny. Napastnikiem również był „człowiek na motorze”. W śledztwo zaangażowało się ponad 50 oficerów, w tym specjalistów od terroryzmu, ale jeszcze nie znaleźli sprawcy – lub sprawców.
Media donoszą, że łuski pozostawione na miejscu ostatnich zbrodni wskazują, że użyto w nich takiego samego rodzaju broni - pistoletu o kalibrze 11.43 mm.
Polowanie na "obcych"?
Francuscy dziennikarze zwracają uwagę, że dwóch zabitych żołnierzy pochodziło z Afryki Północnej, a jeden z Karaibów. Dzisiejszy atak potęguje wrażenie, że ofiary wybierane są wśród mniejszości etnicznych. We Francji żyje największa w Europie diaspora żydowska (ok. 600 tysięcy osób), jak i muzułmańska (co najmniej 4 mln).
Francuscy dziennikarze zwracają uwagę, że dwóch zabitych żołnierzy pochodziło z Afryki Północnej, a jeden z Karaibów. Dzisiejszy atak potęguje wrażenie, że ofiary wybierane są wśród mniejszości etnicznych. We Francji żyje największa w Europie diaspora żydowska (ok. 600 tysięcy osób), jak i muzułmańska (co najmniej 4 mln).
Temat ten może okazać się wyjątkowo grząski dla Nicolasa Sarkozy'ego. Francuski prezydent ubiega się o reelekcję, ale w większości sondaży ciągle przegrywa z socjalistą Francoisem Hollandem. W ostatnich tygodniach, chcąc odebrać wyborców Marine Le Pen ze skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, Sakrozy znacznie zaostrzył anty-imigrancką retorykę. Taktyka może działać, bo notowania Francuza faktycznie się poprawiły, ale ceną był konflikt z żydowskimi i muzułmańskimi środowiskami (m.in. w sprawie koszernego mięsa).
Na miejscu zbrodni Sarkozy pojawił się tak szybko, jak było to tylko możliwe. - Nie wiemy jeszcze, czy kim jest zabójca i w jakim stopniu łączy się z morderstwami z zeszłego tygodnia, ale musimy zrobić wszystko, by go zatrzymać. I żeby zapłacił za swoje zbrodnie - mówił.
Uśpione animozje?
Tragedie ostatnich dni wywołają wiele niewygodnych pytań. Gdzie przebiega granica walki o wyborcze głosy? Czy uderzając w nacjonalistyczne struny politycy mogą – zupełnie niechcący - inspirować do popełniania zbrodni na tle rasowym? - Taki mechanizm istnieje. Ksenofobia i przekonanie o rzekomej szkodliwości „obcych” mają charakter emocjonalny i bardzo łatwo je rozbudzić. Nawet lekki sygnał ze strony legalnej władzy ośmiela ludzi, którzy normalnie wstydziliby się wygłaszać takie poglądy – mówi naTemat dr Paweł Moczydłowski, kryminolog i socjolog. - A może tu zadziałać efekt kuli śnieżnej: jedni zaczną głośno manifestować swoje rasistowskie przekonania, a kolejni, skrajni, zinterpretują słowa władzy jako przyzwolenie na coś znacznie gorszego, czy wręcz jako prośbę o pomoc w rozwiązaniu „problemu” – tłumaczy.
Specjalista przypomina też, że temat ludności napływowej wywołuje we Francji wiele emocji już od dłuższego czasu. W 2005 roku młodzi imigranci z Afryki spalili setki samochodów na przedmieściach francuskich miast, a w kraju ogłoszono stan wyjątkowy. Chociaż obawiano się zemsty, Francuzi zachowali spokój i opanowanie. - To może być też taka spóźniona, odroczona reakcja na tamte wydarzenia. Negatywne emocje, chociaż podskórne i utajnione, ciągle istnieją, i to pomimo że Francja chce uchodzić za najbardziej cywilizowany kraj świata. Nawet w skrajnie pacyfistycznej Norwegii znalazł się taki Breivik. Politycy powinni być bardzo ostrożni poruszając nacjonalistyczną retorykę, bo uruchamiają silny afekt – dodaje dr Moczydłowski.