
- Nie będę się nad nim pastwił, niszczył jego legendy - to jedyny komentarz, który w poniedziałek udało się zdobyć wśród znawców boksu do słów byłego mistrza świata Dariusza Michalczewskiego, w których legendarny "Tiger" poparł adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Dokoła ringu wciąż udaje się bowiem, że geje i lesbijki w tym świecie w ogóle nie istnieją.
REKLAMA
Wydaje się, że Dariusz Michalczewski wiele zaryzykował , gdy zdecydował się otwarcie poprzeć adopcję dzieci przez pary homoseksualne. - Z dwojga złego, jeśli miałbym wybrać adopcję przez parę homoseksualną lub wychowanie dziecka w rodzinie patologicznej, gdzie dzieci się bije, głodzi, a czasem wykorzystuje, wybieram adopcję przez parę homoseksualną - stwierdził w wywiadzie dla dziennika "Polska The Times". Te słowa natychmiast obiegł całą Polskę i musiały wywołać lawinę komentarzy. "Szacunek Panie Michalczewski" - w takim tonie utrzymuje się większość opinii czytelników naTemat. W wielu innych miejscach polskiej sieci nie mają już jednak dla legendy polskiego boksu takiej wyrozumiałości. "Nieźle ma pan Michalczewski obity mózg" - komentują tymczasem na Fronda.pl.
Michalczewskiego czeka ostracyzm za poparcie gejów?
Wątpliwe, by wielokrotnego bokserskiego mistrza świata poparli inni znani pięściarze. Po głośnych słowach Dariusza Michalczewskiego na temat starań par homoseksualnych o pełne prawdo do adopcji dzieci w środowisku, które dało mu sławę dla wielu zapewne stary mistrz jest dziś człowiekiem skończonym. Boks to bowiem wciąż sport, w którym panują niezmienne stereotypy dotyczące tego, co jest naprawdę męskie. Bo mimo wszystko, boks to sport męski. Świetnie widać to dzisiaj, gdy próbuje się znaleźć komentarz do słów Michalczewskiego choćby wśród znawców boksu. Nie mają czasu na rozmowę na ten temat. - Nie będę się nad nim pastwił, niszczył jego legendy - ucina tylko jeden z doświadczonych komentatorów.
Wątpliwe, by wielokrotnego bokserskiego mistrza świata poparli inni znani pięściarze. Po głośnych słowach Dariusza Michalczewskiego na temat starań par homoseksualnych o pełne prawdo do adopcji dzieci w środowisku, które dało mu sławę dla wielu zapewne stary mistrz jest dziś człowiekiem skończonym. Boks to bowiem wciąż sport, w którym panują niezmienne stereotypy dotyczące tego, co jest naprawdę męskie. Bo mimo wszystko, boks to sport męski. Świetnie widać to dzisiaj, gdy próbuje się znaleźć komentarz do słów Michalczewskiego choćby wśród znawców boksu. Nie mają czasu na rozmowę na ten temat. - Nie będę się nad nim pastwił, niszczył jego legendy - ucina tylko jeden z doświadczonych komentatorów.
Otoczenie ringu jest jednak mocno homofobiczne jednak nie tylko w zdominowanej przez konserwatywne wartości Polsce. Wiele miejsca dla gejów nie ma tam bowiem też na świecie. Najdobitniej poinformował o tym były mistrz świata Manny Pacquiao. - Bóg oczekuje, że tylko kobieta i mężczyzna mogą być razem i zawierać legalne małżeństwa. Pod warunkiem, że się kochają - zaczął w jednym z wywiadów słynny Filipińczyk. A później, według prowadzącego rozmowę dziennikarza, miał dodać, że zgodnie z tym, co napisano w Księdze Kapłańskiej, gejów i lesbijki najlepiej jest uśmiercać.
W ten sposób filipiński bokser i polityk skomentował poparcie prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy dla powszechnej legalizacji małżeństw homoseksualnych i zrównania ich praw z parami heteroseksualnymi. Wywołało to za Oceanem długą medialną burzę, w której na głowę boksera często walczącego w USA posypało się mnóstwo gromów ze strony liberalnych mediów. Wydawało się, że on sam nie zamierzał mówić mówić jednak nic więcej. Dość szybko na szczerość Pacquiao stanowczo zareagował wówczas jednak nie Biały Dom, a jego główny sponsor.
- Niczego takiego nie powiedziałem, to kłamstwo. Księgi Kapłańskiej jeszcze nawet nie czytałem. Nie jestem przeciwnikiem homoseksualistów. Mam krewnych o odmiennej orientacji - mówił zmuszony przez wielką korporację. Natychmiast dodając, że krytykuje jedynie "akcje przeciwne Słowu Bożemu". - Jak mówiłem, moim zdaniem małżeństwa osób tej samej płci są niezgodne z wolą Boga - dodał.
Bokser boksera kochać nie może
"Homoseksualizm to w pięściarstwie absolutne tabu. Właściwie nie istnieje nawet jako temat dyskusji, jeśli go poruszysz w rozmowie z bokserem, to prędko zorientujesz się, że nie ma skuteczniejszej metody, by boksera spłoszyć. Pięściarstwo pozostaje poletkiem osobnym, na obyczajowe zmiany impregnowanym. Bastionem prymitywnego często maczyzmu, w którym najmniejsze objawy ''zniewieściałości'' wywołują kpiny i prowokują podejrzenia o niewłaściwą orientację seksualną" - pisze o gejach i ich przyjaciołach wśród bokserskich twardzieli Jakub Biluński z najpopularniejszego w tym środowisku serwisu Bokser.org.
"Homoseksualizm to w pięściarstwie absolutne tabu. Właściwie nie istnieje nawet jako temat dyskusji, jeśli go poruszysz w rozmowie z bokserem, to prędko zorientujesz się, że nie ma skuteczniejszej metody, by boksera spłoszyć. Pięściarstwo pozostaje poletkiem osobnym, na obyczajowe zmiany impregnowanym. Bastionem prymitywnego często maczyzmu, w którym najmniejsze objawy ''zniewieściałości'' wywołują kpiny i prowokują podejrzenia o niewłaściwą orientację seksualną" - pisze o gejach i ich przyjaciołach wśród bokserskich twardzieli Jakub Biluński z najpopularniejszego w tym środowisku serwisu Bokser.org.
Nie jest jednak też tak, że każdemu homoseksualiście przyznanie się do orientacji musi złamać karierę. Przed laty świetnie przekonał się o tym mistrz świata z lat 60-tych Emile Griffith. Coming out został wymuszony na nim niejako podczas ważenia przed walką z Bennym "Kid" Paretem. Wówczas ten nazwał publicznie Griffitha "pedałem", a ten nawet nie zamierzał się tłumaczyć. W tamtych czasach oznaczało to więc przyznanie się. Na wulgaryzm Griffith postanowił jednak odpowiedzieć na ringu. Na nieszczęście dla Pareta, wywlekając temat orientacji seksualnej swojego rywala zmotywował go tak bardzo, że ten na ringu pozbawił go przytomności. Paret otrzymał od zirytowanego Griffitha serię tak silnych ciosów, że zmarł kilka dni po walce.
Dopiero jakiś czas później Emilie Griffith otwarcie przyznał, że jego największą miłością jest mężczyzna. - Wciąż myślę o tym, jak dziwna jest moja sytuacja. Zabijam mężczyznę i większość ludzi mi wybacza, lecz kiedy kocham mężczyznę popełniam w oczach większości niewybaczalny grzech, staję się diabłem. Nigdy nie zostałem skazany, mimo to spędziłem w więzieniu prawie całe życie - mówił.
Fenomen Dumnego Geja
Te słowa przed rokiem przypomniał aspirujący do najwyższych laurów dziś pięściarz Orlando Cruz. Po dziesiątkach lat to on zdecydował się być kolejnym odważnym bokserem, który oprócz ciosów przyjmowanych na ringu jest w stanie wytrzymać także te, które wytacza mu najbliższe otoczenie i społeczeństwo. "Ukrywałem to 24 lata, chcę być w zgodzie z samym sobą. Jestem gejem i jestem z tego dumny. Chcę być wzorem dla dzieci, które chcą zawodowo zająć się boksem - napisał w specjalnym oświadczeniu opublikowanym latem ubiegłego roku. O tego czasu dla wielu nastoletnich adeptów boksu nie stał się jednak idolem, a pośmiewiskiem. Mimo coraz ważniejszych wygranych, które notuje na swoim koncie od roku nikt nie woła na niego już "El Fenomeno", a jego nowym medialnym przydomkiem stało się już tylko "Proud Gay".
Te słowa przed rokiem przypomniał aspirujący do najwyższych laurów dziś pięściarz Orlando Cruz. Po dziesiątkach lat to on zdecydował się być kolejnym odważnym bokserem, który oprócz ciosów przyjmowanych na ringu jest w stanie wytrzymać także te, które wytacza mu najbliższe otoczenie i społeczeństwo. "Ukrywałem to 24 lata, chcę być w zgodzie z samym sobą. Jestem gejem i jestem z tego dumny. Chcę być wzorem dla dzieci, które chcą zawodowo zająć się boksem - napisał w specjalnym oświadczeniu opublikowanym latem ubiegłego roku. O tego czasu dla wielu nastoletnich adeptów boksu nie stał się jednak idolem, a pośmiewiskiem. Mimo coraz ważniejszych wygranych, które notuje na swoim koncie od roku nikt nie woła na niego już "El Fenomeno", a jego nowym medialnym przydomkiem stało się już tylko "Proud Gay".
Jednocześnie nawet w świecie tak pełnym stereotypów na temat homoseksualizmu dla gejów robi się coraz więcej miejsca. Gdy Manny Pacquiao wywołał burzę swoją antygejowską interpretacją Pisma Świętego, znokautowanie go przy najbliższej okazji otwarcie zapowiedział za te słowa inny gwiazdor ringu Floyd Mayweather Jr. "Popieram stanowisko prezydenta Obamy i popieram małżeństwa gejów. Jestem amerykańskim obywatelem i uważam, że ludzie powinni móc żyć zgodnie ze swoją wolą" - przyznał na Twitterze. Jednocześnie zyskując tyle samo nowych przyjaciół, co i wrogów.
Dziś zapewne podobne reperkusje czekają więc także Dariusza Michalczewskiego. Stary mistrz ma jednak tę przewagę, że na opinie większości środowiska bokserskiego od lat nie musi się już oglądać. Za poparcie dla adopcji przez pary homoseksualne Michalczewskiego mogą znienawidzić, ale raczej poważnie mu nikt już nie zaszkodzi. Od chwili zakończenia zawodowej kariery w 2005 roku Dariusz Michalczewski to przede wszystkim biznesmen i filantrop, w środowisku którego myśli się znacznie bardziej kosmopolitycznie, niż w dawnych bokserskich kręgach.
Czytaj także:


