
Jak twierdzi Małgorzata Manowska, I prezes Sądu Najwyższego, do kierowanej przez nią instytucji wpłynęło ok. 56 tysięcy skarg wyborczych. W rozmowie z Konradem Piaseckim de facto podzieliła je na lepsze i gorsze. Unikała też odpowiedzi na pytania dotyczące upolitycznienia izby, która te protesty ma rozpoznawać. W pewnym momencie sama zaczęła pytać dziennikarza... o jego poglądy.
– Panie redaktorze nikt nie zakazuje sędziemu mieć poglądów, zakazuje przynależeć do partii politycznej. Mamy tylu polityków w togach, którzy brylują w mediach z obu stron, a bardziej nawet ze strony starszych służbą kolegów, że naprawdę czepianie się, że ktoś jest w takiej czy innej instytucji czy stowarzyszeniu pracuje... – utyskiwała na antenie TVN24 Małgorzata Manowska.
"A pan jakie ma poglądy?"
I prezes Sądu Najwyższego była gościnią w programie Konrada Piaseckiego. Narzekała, że rząd nie rozwiązał problemu kryzysu w sądownictwie. Przypomnijmy: problemu wywołanego przez poprzedni rząd.
W pewnym momencie Piasecki zaczął pytać Manowską o upolitycznienie izby, która ma oceniać ważność ostatnich wyborów prezydenckich.
– Pani profesor, ale patrzę też w skład tej izby kontroli nadzwyczajnej. Były wiceminister w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, członek Rady Naukowej Ordo Iuris, kawaler zakonu rycerskiego Grobu Bożego, profesorowie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, przyjaciele Przemysława Czarnka... – wymieniał Piasecki.
Manowska zaoponowała twierdzeniem, że sędziowie mogą mieć poglądy.
– A jakie pan ma po prostu panie redaktorze takie poglądy osobiste? – nieoczekiwanie zapytała prowadzącego.
– Ja mam swoje poglądy, tylko że moje poglądy nie są poglądami sędziego. Ja nie orzekam o ważności wyborów, a ci ludzie będą orzekali o ważności wyborów. Pani nazywa to czepianiem, a ja uznaję, że to jest wskaźnik tego, jakie ci ludzie mają poglądy polityczne – odparł Piasecki.
– Z takimi poglądami politycznymi, oni orzekają z o ważności wyborów, mogą być stronniczy? – dociekał.
– W tej chwili chyba trochę obraża pan tych sędziów, dlatego że sędzia może mieć poglądy polityczne, natomiast orzekać ma bezstronnie, zgodnie z prawem i zgodnie ze swoim sumieniem – odparła Manowska.
– Kiedy mieliśmy Izbę Pracy i byliśmy przed tymi wielkimi reformami wymiaru sprawiedliwości, nie mieliśmy pojęcia, jakie sędziowie Izby Pracy mają poglądy – zaoponował dziennikarz.
– Bo wszystko było poukładane. Była cisza w mediach – przyznała Manowska.
Protesty lepsze i gorsze
Wcześniej wyjaśniła, że do SN spłynęło ok. 56 tys. protestów wyborczych. Niespodziewanie podzieliła je na "lepsze i gorsze". Za te drugie uznała tzw. "giertychówki", czyli protesty wyborcze, które bazowały na wzorze opublikowanym przez posła KO Romana Giertycha.
– Uważam, że lekkomyślne i nieodpowiedzialne było umieszczenie przez polityków wzorca. Dlatego że są to protesty jednorodne o takiej samej treści, które zostały już skierowane do wspólnego rozpoznania – stwierdziła.
– Ludzie tak się jakoś zafiksowali na tych wzorcach, że na przykład przesyłają nam w ramach protestów wyborczych żółtą karteczkę samoprzylepną, gdzie jest napisane tylko "popieram protest Romana Giertycha" i podpis, PESEL – mówiła. Za sensowne uznała jedynie ok. 150 protestów.
Zobacz także
