Pod Sądem Najwyższym trwają demonstracje. Pojawił się m.in. Robert Bąkiewicz, w tłumie widać też Antoniego Macierewicza
Pod Sądem Najwyższym trwają demonstracje. Pojawił się m.in. Robert Bąkiewicz, w tłumie widać też Antoniego Macierewicza Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

W Sądzie Najwyższym trwa pierwsze z zaplanowanych na dziś posiedzeń ws. ważności wyborów. Przed budynkiem zgromadzili się uczestnicy kilku demonstracji. Jedni uważają, że wybory mogły zostać sfałszowane, inni uważają, że "bronią wyniku". Sąd uznał niektóre zarzuty za zasadne, jednak bez wpływu na wynik wyborów.

REKLAMA

W Sądzie Najwyższym rozpoczęło się pierwsze z zaplanowanych na dziś posiedzeń. Zaczyna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych pod przewodnictwem Adama Redzika, z sędziami Aleksandrem Stępkowskim i Pawłem Wojciechowskim. Cała trójka to tzw. neosędziowie. Stępkowski jest byłym prezesem kontrowersyjnego ultrakatolickiego stowarzyszenia Ordo Iuris.

Co się dzieje w Sądzie Najwyższym?

Zaczęło się od tego, że neosędziowie prowadzący pierwsze posiedzenie w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zakwestionowali upoważnienie przedstawicielki prokuratury generalnej. Została zobowiązana do dostarczenia prawidłowego w ciągu 2 dni. Nie stawiła się też osoba, która złożyła rozpatrywany protest.

Sędzia prowadzący posiedzenie zaczął od dokładnego opisu protestu i sytuacji. Wymienia stwierdzone błędy w komisjach wyborczych i wyjaśnia, na czym polegały. Następnie za wyjaśnianie sytuacji zajął się Sylwester Marciniak, szef Państwowej Komisji Wyborczej. Dokładnie opisuje sytuację dotyczącą stwierdzonych pomyłek w wyborach. Dodał, że takie przypadki nie powinny się zdarzać, ale nie miały (jego zdaniem) wpływu na wynik wyborów.

I tak też uznał skład Izby. Finalnie niektóre zarzuty z rozpatrywanego jako pierwszy protestu zostały uznane za zasadne, ale bez wpływu na wynik wyborów. Inne zostały uznane za bezzasadne lub nie nadano im dalszego biegu. Protest de facto został więc oddalony

Co może zrobić Sąd Najwyższy?

Gremium sędziowskie zajmuje się sprawą, w której zdecydowano o dopuszczeniu dowodu z oględzin kart z łącznie 13 obwodowych komisji wyborczych. Chodzi m.in. o komisje z Krakowa, Mińska Mazowieckiego, Bielska-Białej i Grudziądza.

Dodajmy, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych to twór nieuznawany przez najważniejsze europejskie trybunały. Jest silnie upolityczniony i wedle znacznej części środowiska prawniczego został powołany niezgodnie z prawem.

SN rozpoznaje protesty w składzie trzech sędziów, w tzw. postępowaniu nieprocesowym. Co może zrobić? Protest może pozostać bez dalszego biegu. Oznacza to, że z przyczyn formalnych nie może zostać rozpoznany merytorycznie. Protest może też zostać uznany za zasadny lub niezasadny. W przypadku zasadności SN musi w końcu ustalić, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów.

Pod sądem protesty

Już od kilku dni prawicowe media grzmią o możliwych prowokacjach, zakłócaniu pracy sądu czy wręcz o planowanym przez nieznane siły "szturmie na Sąd Najwyższy". Faktem jest jedynie to, że przed budynkiem SN planowane są demonstracje i kontrdemonstracje.

Oliwy do ognia dolała nawet sama I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, która miała sugerować, iż "ktoś z otoczenia pracowników Sądu Najwyższego ma zamiar jutro wpuszczać ludzi do SN, którzy mają zablokować jego pracę".

Dziś widać, że pod budynkiem sądu zgromadziło się kilkaset osób. Są wśród nich politycy prawicy, m.in. Robert Bąkiewicz czy Antoni Macierewicz. Porządku pilnuje policja.

Artykuł aktualizowany na bieżąco.