Prof. Janusz Czapiński rozmawiał na spotkaniu z parlamentarzystami PO o groźnych dla nich trendach, jakie zaobserwował na podstawie nieopublikowanego jeszcze badania Diagnoza Społeczna 2013. "Poleciał z badaniami do PO", "zachował się jak dworzanin" – oceniali komentatorzy. Słusznie? Gdzie przebiegają granice politycznego zaangażowania naukowców?
Lemingi w czasie wyborów 2015 roku zostaną w domu i PO może przegrać – mniej więcej taką, alarmującą diagnozę postawił na spotkaniu z parlamentarzystami PO prof. Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego. We wtorek o tym zdarzeniu poinformowała “Gazeta Wyborcza”, zaznaczając, że swoje rekomendacje dla Platformy znany psycholog społeczny opierał na cząstkowych wynikach raportu “Diagnoza społeczna”, którym zajmuje się od wielu lat. I to właśnie ta informacja wzbudziła kontrowersje.
Choć jak wynika z artykułu, wedle Rafała Grupińskiego “pan profesor unikał wszelkich jednoznacznych rad politycznych”, to sam psycholog przyznaje, że mówiąc np. o Matkach I Kwartału podawał parlamentarzystom “przykłady, jak się odzyskuje wiarygodność”.
Zachowanie profesora zostało skrytykowane przez niektórych komentatorów. Wątpliwości wzbudziło udzielanie rad politykom oraz udostępnianie członkom partii rządzącej nieopublikowanych jeszcze wyników badań, które finansowane są częściowo z pieniędzy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej i środków unijnych.
Czy rzeczywiście prof. Czapiński sprzeniewierzył się etosowi naukowej niezależności? Czy jego zachowanie można uznać za faworyzowanie jednej z partii politycznych?
Rozdzielić rolę politologa i publicysty
– Mam wrażenie, że jest to co najmniej niezręczność – mówi o spotkaniu prof. Czapińskiego z politykami PO dr Błażej Poboży z Instytutu Nauk Politycznych UW. – Jeśli rzeczywiście mówimy o zamkniętym spotkaniu z członkami tylko jednej partii, na którym przedstawiano wyniki badania przed podaniem ich do publicznej wiadomości, był to ze strony profesora błąd – ocenia nasz rozmówca.
Natomiast dr Rafał Matyja nie chce jednoznacznie oceniać całej sytuacji. – Jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach – mówi podkreślając, że pewna doza zaangażowania naukowców w politykę nie jest niczym niezwykłym. – Istotne jest natomiast, żeby zachowywać pełną transparencję, to znaczy otwarcie mówić o swoich sympatiach lub antypatiach politycznych – dodaje dr Matyja.
– Nie udawajmy, że jesteśmy bezstronnymi kapłanami nauki – mówi politolog. Jego zdaniem ważne jest, aby naukowiec potrafił rozdzielić role publicysty, komentatora, obywatela i człowieka nauki. – Zostałem kiedyś zaproszony na spotkanie z lokalnymi działaczami pewnego lewicowego ugrupowania i bez wahania wziąłem w nim udział. Moja obecność nie musi przecież z miejsca oznaczać poparcia dla ich poglądów. To była tylko dyskusja – tłumaczy.
"Z przyjemnością spotkam się z PiS"
Czy jednak abstrahując od poglądów naukowców fakt udostępniania wyników badania finansowanego z publicznej kasy zamkniętemu gremium nie jest naruszeniem etosu naukowca?
Dr Robert Sobiech z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW uważa, że nie. – Nie stało się nic złego. Tak czy owak całość wyników zostanie za jakiś czas przedstawiona opinii publicznej. Jeśli już miałbym mieć jakieś zastrzeżenia do prof. Czapińskiego, to chyba jedynie takie, że jak sam mówił, jego wnioski zostały sformułowane tylko na podstawie części wyników, które nie są w pełni reprezentatywne – ocenia. – Problem byłby dopiero wtedy, gdyby do badacza z prośbą o spotkanie zwróciły się inne partie, a on odmówił – dodaje dr Sobiech.
Sam prof. Janusz Czapiński mówi w rozmowie naTemat, że jeśli dostanie zaproszenie od Prawa i Sprawiedliwości to z przyjemnością je przyjmie. Zaznacza, że na spotkaniu nie przedstawiał parlamentarzystom PO wyników badania, a jedynie mówił o pewnych trendach dotyczących zmian mentalności Polaków, które można zaobserwować w oparciu o jego analizy. – Potwierdzają je również inne badania – dodaje.
Od zwolennika PiS do pomocnika Tuska
Dr Poboży, choć przyznaje, że nie zgadza się z postępowaniem prof. Czapińskiego przestrzega jednocześnie przed pochopnym oskarżaniem politologów czy socjologów o stronniczość. – Choć często podjęcie współpracy z jakąś formacją polityczną utrudnia powrót do uprawiania nauki i nadszarpuje wiarygodność naukowca, nieraz opinia publiczna przesadza z oskarżeniami – mówi.
– Wielokrotnie zdarzało mi się, że po jakiejś wypowiedzi przyklejano mi łatkę zwolennika PiS, a kilka dni później w związku z innym komentarzem nazywano mnie “pomocnikiem Tuska” – wspomina politolog.
Czapiński poleciał ze swoimi badaniami do PO. Tja, apolityczność nauki.
PopPolityk
Rozumiem że jeśli będzie rządził Kaczyński a z Diagnozy Społecznej wyniknie spadek szans na zwycięstwo, to Czapiński też "zaalarmuje" PIS?
Wojciech Pawlak
Niestety akademicy zachowują się czasami jak dworzanie. Prof. Czapiński naprawdę nie musi tego robić.
prof. Janusz Czapiński
psycholog społeczny
Zapewniam wszystkich krytyków, że jeśli dostanę zaproszenia od innych partii, również je przyjmę. Co więcej, już w czerwcu na konferencji prasowej przedstawimy do wiadomości publicznej komplet danych z najnowszej Diagnozy.