
Andrzej Duda mocno zareagował na pytanie o działania Adama Bodnara ws. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Prezydent zarzucił ministrowi brak konsekwencji.
– Coś się dzieje niedobrego z intelektem, z głową ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego. Z jednej strony twierdzi, że nie uznaje Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, a z drugiej strony wysyła do niej prokuratorów – powiedział Andrzej Duda, który przebywa z wizytą w Sewilli.
Prezydent Duda ostro o Bodnarze
– Z trzeciej strony istnieje dzięki tej izbie jako minister, bo gdyby ta izba nie zatwierdziła wyniku wyborów, w wyniku których powstała ta koalicja, to nigdy nie byłby ministrem – kontynuował prezydent.
Jego zdaniem Adam Bodnar "powinien się chyba trochę nad sobą zastanowić". – Jak dalej tak będzie robił, to mam nadzieję, że w końcu poniesie za to odpowiednią odpowiedzialność. Nie tylko przed Bogiem i historią – dodał.
Przypomnijmy, że Bodnar zdecydował się powołać specjalny zespół śledczy. Przeprowadzi on kontrole w 296 obwodowych komisjach wyborczych. O tych planach poinformowała "Gazeta Wyborcza", powołując się na źródło z najbliższego otoczenia prokuratora generalnego. Według ustaleń dziennika decyzja o powołaniu zespołu śledczego zapadła po analizie najnowszych ekspertyz, które zostały zamówione przez Prokuraturę Krajową.
Z kolei wypowiedź Dudy nawiązywała do innej decyzji Bodnara. Rzeczniczka prokuratora generalnego przekazała, że odstąpi od przedstawienia stanowiska ws. ważności wyborów prezydenckich, jeśli sprawą zajmie się Izba Kontroli Nadzwyczajnej, a nie Izba Pracy SN.
Bodnar o wyniku wyborów prezydenckich
Bodnar w nowym wywiadzie dla money.pl był pytany m.in., czy widzi podstawę do unieważnienia wyborów. Jak tłumaczył, "nie mamy rozpatrzonych wszystkich protestów wyborczych i nie zostało to zrobione porządnie, w pełni".
– Natomiast myślę, że powiedzenie, że wybory mają być nieważne, jest daleko idące. Tym bardziej że istnieje konstytucyjne domniemanie ważności wyborów. Mamy do czynienia z sytuacją, w której po pierwsze orzeka nie ten organ, który powinien, a po drugie nie są rozpatrzone wszystkie protesty wyborcze. Dlatego zastanawiam się, jak to ująć w ostatecznym wystąpieniu 1 lipca – podkreślił minister.
Zobacz także
