
Za nami debiut Ariela Borysiuka w barwach FC Kaiserslautern. Grał z Kolonią, przeciwko Sławomirowi Peszce. Polak na murawie spędził ledwie 40 minut, bo jeszcze w pierwszej połowie za dwie żółte kartki został wyrzucony z boiska. A co zrobił do tego czasu? Grał raczej bezpiecznie, do najbliższego kolegi. Na trzy przerzuty dwa wykonał świetne. Miał też kilka strat. Inna rzecz, że koledzy nie kwapili się z podawaniem mu piłki. Grali do niego, nie mając innego wyboru. Dziś media niemieckie i polskie piłkarza krytykują, zastanawiają się, czy aby na pewno to nie za wysokie progi. My zadzwoniliśmy do Krzysztofa Krucewicza, pierwszego trenera Ariela, jeszcze z Białej Podlaskiej, który wczorajszy mecz oglądał bardzo uważnie.
Nie, wtedy zupełnie nie było tego widać. On niemal od samego początku swoimi umiejętnościami bił wszystkich na głowę. Były takie dwie ligi - jedna to Borysiuk, druga to pozostali gracze. Był lepszy w sposób typowo piłkarski i po prostu nie musiał uciekać się do fauli. Poza tym był wtedy jednym z moich najszybszych piłkarzy.
To ciekawe. Wczoraj w Bundeslidzie regularnie się spóźniał. Miał problem z nadążaniem na akcją, doganianiem piłkarzy Kolonii.
No właśnie tego trochę się boję. Już w lidze polskiej łapał dużo kartek, a w Niemczech tempo gry jest przecież dużo wyższe. Ariel wczoraj nie bał się, nie widziałem w jego grze tremy, ale w paru sytuacjach zabrakło mu przyspieszenia.
Wybrnę w ten sposób. Będzie grał w dużo lepszej lidze, z dużo lepszymi przeciwnikami. W Polsce nie uświadczysz przecież klubu na poziomie Bayernu Monachium czy Borrussii Dortmund. A samo Kaiserslautern? Myślę, że to klub mniej więcej na poziomie Legii.
Gdy był w 3. klasie ktoś mi szepnął, że jest tam taki 9-latek z dużym talentem do piłki. Że po lekcjach gra na osiedlu, strzela gola za golem i zakłada kolegom siatki. Zadzwoniłem do jego rodziców. I przekonałem ich. Ale wie pan, co? Mało kto wie, że Ariel był o krok od zostania siatkarzem.
Polacy nie są mistrzami debiutów
Debiut Artura Sobiecha w barwach Hannover 96? Polak wszedł na boisko w meczu z Borrussią Dortmund, by po 6 minutach z niego wylecieć. To rekord Bundesligi. Borysiuk ze swoim wyczynem jest na 7. miejscu w tej niechlubnej klasyfikacji
Pierwsze słyszę...
No właśnie. A on miał serwować, przyjmować, rozgrywać i atakować. Już miał iść na pierwsze zajęcia. Ale na szczęście zmienił szkołę na taką, gdzie powstawała klasa piłkarska. Na szczęście dla polskiej piłki. Bo jeszcze będą z niego ludzie. Jestem pewien, że Ariel ma lepsze nogi niż ręce.
Oj, raczej tak. Fajny chłopak, mam do niego słabość, ale ta kara mu się należała. Pierwszy faul to ewidentna żółta kartka. A z drugą to chodziło nie tylko o wejście w Sławka Peszkę. Chwilę wcześniej było takie spięcie przy linii bocznej, pamięta pan? I sędzie wyrzucając Ariela wyraźnie pokazał, że chodzi również o tamtą sytuację.
Gdyby był pan Franciszkiem Smudą, Ariel miałby raczej zaklepane powołania do reprezentacji...
Smuda go powołał do kadry, to był bodajże mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Borysiuk wszedł na parę końcowych minut. Niewiele pokazał bo i nie miał na to czasu. Kilka dni później odwiedził nas w Białej Podlaskiej. I pogadaliśmy.
Był smutny, przygaszony. Sceptyczny. Mówił, że z tego co widział na zgrupowaniu, Smuda ma już swoich zaufanych ludzi na jego pozycji. I na niego latem raczej nie postawi.
