"Jestem jedyną na świecie transseksualną parlamentarzystką, więc ludzie czasem słuchają, co mam do powiedzenia. Paradoksalnie ta moja widoczność ilustruje jednak paradoks – bo my, transseksualiści, jesteśmy jednocześnie widoczni i niezauważalni" – pisze w artykule dla brytyjskiego dziennika "The Guardian" Anna Grodzka, posłanka Ruchu Palikota.
Anna Grodzka na łamach "Guardiana" zwraca uwagę na problem dyskryminacji osób transseksualnych, który nierzadko przeradza się w fizyczną przemoc. Cytuje dane, z których wynika, że w okresie od 1 stycznia 2008 roku do 31 grudnia 2010 roku odnotowano ponad tysiąc zabójstw transseksualistów w 57 krajach. "Każdego roku jest ich coraz więcej" – zwraca uwagę Grodzka.
Przyznaje jednocześnie, że sama spotyka się z atakami na ulicach. Według niej w autobusie czy tramwaju bardzo łatwo jest dostrzec transseksualistę, ale postulaty tej grupy w ogóle nie są zauważane. "Mimo szacunków, że od 2 do 5 proc. populacji to osoby transseksualne, przemoc w nas wymierzona nie staje się tematem do dyskusji" – narzeka.
Co dalej? Parlamentarzystka pisze, że jej sukces w wyborach był jednorazowym, ale bardzo znaczącym, dokonaniem. "Siedzę w Sejmie obok homoseksualnego posła Roberta Biedronia. Nasza partia zdobyła 10 proc. głosów w wyborach, mimo że program przewiduje legalizację małżeństw homoseksualnych, aborcji i marihuany. Mamy do czynienia z niewątpliwą zmianą społecznego nastawienia w całym świecie Zachodu" – podkreśla na koniec.
Nawet w społecznościach gejów i lesbijek, które można byłoby uznać za naszych naturalnych sojuszników, często czujemy się jak dziwaczni intruzi i nieproszeni goście.