Kobiety długo walczyły o równouprawnienie i prawo do zarabiania takich samych pieniędzy, co mężczyźni. Teraz, gdy coraz częściej panie zarabiają nawet więcej od swoich mężów, psychologia rodziny musi zmagać się z tzw. kompleksem żywiciela. Wiele kobiet sukcesu miewa bowiem wyrzuty sumienia, że to partnerzy proszą ich o pieniądze, a nie na odwrót.
Kobiety od lat wygrywają z mężczyznami rywalizację na uczelniach, a później na rynku pracy. Lepiej wykształcone, bardziej kreatywne i chcące udowodnić światu swoją wartość coraz częściej nie tylko zajmują stanowiska, które jeszcze kilka dekad temu były zarezerwowane tylko dla mężczyzn, ale także za tę samą pracę biorą identyczne pieniądze. Stąd nierzadko zdarza się dziś, że to właśnie kobieta jest w związku, w rodzinie osobą, która przynosi do domu więcej, a może i znacznie więcej pieniędzy niż partner.
Utrzymanek
- Mnie to w ogóle nie przeszkadza. Kończę studia i mogę się na tym skupić. Moja dziewczyna jest natomiast ode mnie kilka lat starsza. Trzy lata temu zdobyła dyplom i dość szybko znalazła pracę w swoim zawodzie. Co miałoby mi nie pasować w tym, że świetnie sobie radzi - mówi mi Arek, student ostatniego roku Politechniki Gdańskiej. Z Moniką są od pięciu lat, mieszkają razem od prawie trzech. Tylko dlatego, że ją na to stać. Dostała tuż po studiach pracę w jednej z międzynarodowych korporacji, które mają swoja siedzibę w Gdyni i mogła bez problemu utrzymać mieszkanie i de facto dwuosobową rodzinę.
Arek nie zarabia w ogóle, ma drobne stypendium, trochę dostaje jeszcze od rodziców, ale za mieszkanie, jedzenie i wszystkie podstawowe sprawy płaci głównie Monika. Gdy skończy studia i dostanie pracę, obiecuje jej te wydatki wynagrodzić i rozpieszczać jak tylko się da. - Ale Monika czeka tylko żebyśmy oboje zarabiali, by przestać wynajmować i wreszcie pomyśleć o jakichś własnych czterech kątach - tłumaczy 25-latek.
Przyznaje jednak, że choć im w takim układzie miłosno-finansowym żyje się bez problemów, znajomi nie potrafią tego zaakceptować. Jego koledzy docinają mu, że na piwo musi prosić o kilka złotych swoją kobietę, jej koleżanki mają go za utrzymanka. - Wciąż pretensje do nas ma też mój ojciec, który nie może zrozumieć, że wolę pomoc finansową mojej dziewczyny, niż rodziców, których na to nie stać - dodaje.
Prawdziwy mężczyzna płaci za siebie
Bo kobieta utrzymująca dom i mężczyzna korzystający z jej pieniędzy to nowość nawet dla dwudziestolatków, a starszemu pokoleniu w ogóle nie mieści się w głowie. Model związku, w którym to mężczyzna jest podstawowym żywicielem to norma bardzo silnie osadzona w naszych głowach. Z odstępstwami od niej nie potrafią poradzić sobie nawet ludzie, którzy na co dzień starają łamać wszelkie stereotypy. Uważamy, że mężczyzna powinien być głównym źródłem utrzymania rodziny, nawet jeśli jego partnerka robi karierę. W oczach otoczenia, on musi zarabiać choć trochę więcej od niej. Inaczej powoli przestaje być prawdziwym mężczyzną.
- To ma ogromne zakotwiczenie kulturowe w większości zachodnich społeczeństw i jest problemem wynikającym z wielowiekowej tradycji, w której to mężczyzna odpowiadał za egzystencję całej rodziny. Tak jesteśmy wychowywani z pokolenia na pokolenie, takie są więc i oczekiwania społeczne - mówi naTemat psycholog Andrzej Tucholski. - Jednak jednocześnie mamy do czynienia z ogromną presją równouprawnienia, które przynosi efekty jakich wielu się nie spodziewało. Coraz częściej bywa tak, że partnerki zajmują wysokie stanowiska i świetnie zarabiają. I tu pojawia się problem, czy standardy, w których zostaliśmy wychowani pozwalają dobrze się z tym wszystkim czuć. Gdy o finansach decyduje kobieta, która sama większość pieniędzy zarabia - dodaje specjalista.
Psycholog tłumaczy, że męska duma najczęściej cierpi z dwóch typowych powodów. Najmocniej starsze pokolenie boli utrata prymatu. Odczuwalna wówczas, gdy mężczyzna, który świetnie zarabiał i miał pozycję żywiciela, z różnych powodów nagle traci dotychczasowy poziom dochodów. Druga typowa sytuacja powstaje kiedy młodzi ludzie zaczynają wspólne życie. I okazuje się, że pracowitość, oraz kompetencje partnerki gwarantują jej lepszą sytuację zawodową, czyli także finansową.
Żywiciel może być tylko jeden?
- Naprawdę dla wielu to nie są łatwe sytuacje. Byłem świadkiem, gdy na szkoleniach dla bezrobotnych pracowałem z pewnym małżeństwem i wkrótce okazało się, że to ona sobie znakomicie w życiu poradziła. I z osoby, która odtąd zależała od męża, stała się główną żywicielką rodziny. A to sprawiło, że ten związek takiej próby nie wytrzymał - wspomina Andrzej Tucholski.
O ile męskie kompleksy w takich sytuacjach są zrozumiałe, znacznie bardziej dziwi zjawisko, o którym wspomina amerykańska psycholog zajmująca się nowoczesną rodziną, dr Peggy Drexler. Jej zdaniem, coraz częściej wśród robiących karierę kobiet i ich partnerów mamy do czynienia z tzw. kompleksem żywiciela. Oprócz urażonej męskiej dumy ujawnia się on dodatkowo w postaci wyrzutów sumienia, które pojawiają się u lepiej zarabiających od swoich partnerów pań. Drexler zwraca uwagę, że kobiety, dla których normą jest, iż muszą robić karierę na własną rękę i aspirować o jak najwyższe stanowiska, nie mogą jednak pogodzić się z tym, że to mężczyzna przychodzi po pieniądze do nich, a nie na odwrót.
- W tym stereotypie kulturowym wychowywane są bowiem obie strony. Zarówno partner, jak i partnerka - komentuje Andrzej Tucholski. - To problem, który trwa już od dłuższego czasu i wiąże się z przebudową modelu współczesnego małżeństwa, czy też związku. Ludzie muszą na nowo nauczyć się rozmawiać o pieniądzach i przychodach w związkach - dodaje. Psycholog tłumaczy także, że warto do sytuacji, gdy w rodzinie nagle zmienia się główny żywiciel, podchodzić bardzo spokojnie i z dużą dozą zdrowego rozsądku. - Bo to zwykle jest sprawa dość dynamiczna. To, że dziś lepiej zarabia i dom utrzymuje kobieta, nie oznacza, iż wkrótce role się nie odwrócą. I tak może się to zmieniać jeszcze wiele razy - tłumaczy.