Polska, a w szczególności Warszawa, żyła w środę wyścigiem Gumbal 3000. Jednak to nie luksusowe samochody zrobiły największą furorę. Niekwestionowaną gwiazdą imprezy był legendarny skater Tony Hawk. 45-latka przyszły oglądać tłumy Polaków. A było co oglądać, bo Hawk mimo swojego wieku wciąż jest wirtuozem jazdy na deskorolce. Natomiast "The Birdman" (człowiek ptak) – bo tak na niego mówią – zachwycał się w Polsce tanią benzyną w Łomży i niesamowitą atmosferą.
Tony Hawk to chodząca legenda. Dla ludzi jeżdżących na deskorolce – ktoś w rodzaju pół-boga stąpającego po Ziemi. Dlaczego? Bo Tony Hawk jako pierwszy człowiek na świecie zrobił to:
Polaków zaś Hawk zachwycił podczas Gumball 3000 podwójnym McTwistem wykonanym razem z kolegą.
Genialny sportowiec
– Tony Hawk to jeden z pionierów. Dla naszej ekipy był wzorem i legendą – wspomina w rozmowie z nami Szymon "Perez" Sipowicz, jedna z legend polskiej deskorolki.
Chociaż Tony Hawk stał się powszechnie znany w mainstreamie dopiero po wyjściu gry komputerowej sygnowanej jego nazwiskiem THPS (Tony Hawk's Pro Skater), to w środowisku skejterów bohaterem został już jako nastolatek. Pierwszy raz na desce stanął mając lat 9, a pierwsze trofeum – mistrzostwo świata w zawodach na rampie (tzw. vert) – zdobył trzy lata później. Będąc 16-latkiem, Hawk był uznawany już za jednego z najlepszych skejterów na świecie i należał do "pro" – czyli profesjonalistów.
Dzięki deskorolce Tony Hawk stał się nie tylko znany, ale też bogaty – zanim skończył liceum, stać go było na kupno własnego domu. Głównie dzięki swojemu sponsorowi, legendarnej firmie Powell Peralta. Już w latach 80-tych młody Tony podróżował po całym świecie i wygrywał kolejne turnieje. W swojej karierze wygrał ich łącznie ponad 80.
Był członkiem słynnej Bone's Brigade, złożonej przez Stacy'ego Peraltę. Ekipa ta skupiała najlepszych skejterów na świecie i przez lata dominowała w świecie deskorolki. Na rampie Hawk wyczyniał cuda, których inni mogli mu tylko pozazdrościć – stąd też przydomek "The Birdman" (człowiek ptak). – Deskorolka to dla mnie sztuka, styl życia i dopiero sport – mawiał słynny zawodnik.
I dobry biznesmen
Na początku lat 90-tych nastąpił jednak w USA kryzys deskorolkowy. Wtedy też zarobki Hawka znacznie się zmniejszyły. Skejtera jednak to nie zniechęciło – pewien, że jego dyscyplina jeszcze się odrodzi, Hawk założył swoją własną firmę – Birdhouse Project. Z początku prawie na niej nie zarabiał.
Pieniądze przyszły wraz z renesansem deskorolki. Przyniósł on nową popularność i nowe pieniądze – a Birdhouse stało się jedną z najlepszych i największych firm deskorolkowych na świecie. Potem była jeszcze linia skejtowych ubrań dla dzieci: Hawk Clothing. To zapewniło mu godne życie i stabilność.
Tony Hawks Pro Skater
Nic tak jednak nie poprawiło sytuacji Tony'ego Hawka, jak wspomniana wcześniej gra, w której można było wcielić się w największe gwiazdy skateboardingu. Wyprodukowana w 1999 roku przez firmę Activision podbiła serca graczy. Z początku tylko na PlayStation, ale druga część gry wyszła już także na PC-ty. To był strzał w dziesiątkę – w THPS grali wszyscy. Godzinami bijąc kolejne rekordy, zbierając literki S-K-A-T-E i kupując nowe deskorolki. Do tej pory wyszło 12 części gry sygnowanej jego nazwiskiem.
– Na pewno gra mu pomogła. Na Gumball było widać, że widzowie dzielą się na tych, którzy wiedzą kim jest Tony Hawk i skąd się wziął oraz tych, którzy przyszli popatrzeć na samochody i kojarzą go tylko z gry – mówi nam Szymon Sipowicz. Podczas pokazu dało się zresztą słyszeć liczne głosy podnieconych graczy, młodych i starych: "Wow, ja to robiłem w grze, a on to umie naprawdę!".
Grzeczny chłopiec
Sipowicz zaznacza jednak, że w USA słynny deskorolkowiec nie był odbierany tak jednoznacznie. W Stanach było pełno jego fanów, ale i antyfanów. Krytycy twierdzili, że Hawk i Bones Brigade to grzeczni chłopcy: nie piją, nie palą, tylko jeżdżą na deskorolce i nie pasują do hardkorowego klimatu skateboardingu. Hejterzy na szczęście nie zdołali w żaden sposób wpłynąć na legendę Hawka.
– W Polsce nie było takich podziałów. Dla nas to była czysta deskorolka, on promował katowanie deski od rana do wieczora – wspomina Sipowicz. Tony Hawk też zdawał się nigdy nie przejmować głosami krytyki. W wielu swoich wypowiedziach zaznaczał zresztą "Będę jeździł, dopóki fizycznie będę w stanie to robić". I jak widać – mimo 45 lat na karku – nadal jest w stanie.
Sipowicz nie ma wątpliwości, że Hawk dotrzyma tych słów, jeśli tylko zdrowie mu na to pozwoli. – W USA są tacy skejci, którzy przetrwali kryzys deskorolki i dziś są legendami. Mają po 55-60 lat i dalej jeżdżą, jak Tony Alva, Christian Hosoi. Bucky Lasek, który ma 41 lat i wygrał ostatnio X-Games (największa impreza sportów ekstremalnych na świecie – red). Deskorolka to nie tylko sport, ale i styl życia – zaznacza nasz rozmówca. W długowieczną karierę Hawka nikt nie powinien wątpić – w wieku 43 lat bowiem Hawk po raz kolejny zrobił na rampie 900 i pochwalił się tym na swoich profilach w portalach społecznościowych.
Warto wspomnieć, że kilka dni temu legendarną 900 Hawka, którą czasem wykonywało coraz więcej skaterów, pobił... 16-latek. Mitchie Brusco "wykręcił" 1080 i zaskoczył tym cały świat sportów ekstremalnych. Nawet samego Tony'ego Hawka. Zrobił to jednak na specjalnie przygotowanej "mega rampie", a nie na zwykłej konkursowej jak Tony.
Nieodpowiedzialny ojciec?
Z wiekiem oczywiście Hawk jeździ coraz mniej. W wywiadach często zaznacza, że chce jak najwięcej czasu poświęcać rodzinie i to dla niej musi być silny. Ale to właśnie w związku z rodziną, a konkretnie córką, Hawk znalazł się w grudniu 2012 chyba w największym ogniu krytyki w swoim życiu. Burzę wywołało poniższe zdjęcie, które zamieścił na Twitterze.
Od razu posypały się liczne komentarze, które mówiły wprost: Tony Hawk jest idiotą, bo naraża swoją córkę. "Załóż jej chociaż kask, kretynie!!!" – pisali do niego wówczas internauci. Eksperci od wychowania rwali sobie włosy z głowy: jak można promować taką nieodpowiedzialność?!". Hawk odpowiedział im następnego dnia. "Bardziej prawdopodobne jest, że Ty przewrócisz się z dzieckiem idąc po chodniku, niż ja jeżdżąc z córką na deskorolce". Krytycy nie wiedzieli, co odpowiedzieć.
Wszyscy kochają Hawka
Zdjęcie z córką to był jednak "wypadek przy pracy". Tony'ego szanują wszyscy. Można go (jeszcze) nie znać, ale trudno nie podziwiać. Mało który sportowiec staje się tak wielką gwiazdą w wieku 16 lat, a jeszcze mniej jest 40-latków, którzy potrafią latać po kilka metrów do góry z deskorolką przy nogach.
Jego wczorajszy występ zelektryzował Polską publiczność. Jak podkreśla Szymon "Perez" Sipowicz, powinno to dać do myślenia naszym władzom, które niezbyt przychylnie patrzą na promocję skatebordingu: – Niestety, w Polsce od 25 lat nic się nie zmieniło w kwestii deskorolki. A jest wiele firm i młodych skejterów, którzy odnoszą sukcesy, a nie mają gdzie jeździć – mówi nasz rozmówca.
Hawkowi w Polsce też się podobało. Niemniej jednak nie odbyło się bez małej wpadki, którą szybko wychwycili internauci. W jednym ze zdjęć wrzuconych na Instagram zachwycał się Suwałkami, które według niego znajdują się na... Łotwie. Jednak później Tony z pewnością się zrehabilitował. Na Facebooku i Twitterze zamieszczał sporo zdjęć z Warszawy, a we wpisach wykazywał naprawdę sporo entuzjazmu. Pewne jest, że nie zostanie tu szybko zapomniany, bo jak podkreśla Szymon Sipowicz: – Dzięki niemu wielu zwykłych ludzi zobaczyło, że deska może być fajna, podobać się i że da się ją lubić.