Więcej pracy dla młodych – domaga się Prawo i Sprawiedliwość przedstawiając program reformy gospodarczej. Dzięki pomysłom partii, rynek pracy ma powiększyć się o 1,2 mln miejsc pracy dla młodych. PiS zamierza to osiągnąć przez system ulg i dopłat. "To dyskryminacja" – uważają przedsiębiorcy, a my ich głosem podpowiadamy, co naprawdę powinni zrobić politycy, jeśli chcą walczyć z bezrobociem.
Ogromne hasło "więcej pracy", a pod nim założenia programu i projekt ustawy – tak wygląda nowa strona internetowa, którą pokazało Prawo i Sprawiedliwość. Dzięki niej każdy obywatel może zapoznać się z odpowiedzią, którą partia przyszykowała na powiększające się bezrobocie wśród młodych Polaków. Partia obiecuje, że realizacja programu przyniesie 1,2 mln miejsc pracy dla tej grupy. Politycy chcą to osiągnąć między innymi przez system dopłat, zwolnień z podatku, powołanie dwóch zajmujących się zwalczaniem bezrobocia wśród młodych instytucji (cały program można przeczytać: TUTAJ). Czyżby partia odkryła receptę na kryzys?
Milion trwale bezrobotnych
Eksperci, z którymi rozmawiamy mówią raczej o dyskryminacji. – Praktyka pokazuje, że stosowanie wybiórczych narzędzi skutkuje manipulacjami i kombinacjami – przekonuje jeden z nich, sam przedsiębiorca.
– Mam poczucie, że politycy zwykle odnoszą się do rynku pracy w sposób bardzo populistyczny. Niestety, bo statystyki dotyczące bezrobocia w Polsce są niepokojące od dawna – mówi Anna Karaszewska, ekspertka w dziedzinie rynku pracy. – Kiedy popatrzymy na liczbę osób aktywnych zawodowo ogółem, liczbę kobiet aktywnych zawodowo, czy bezrobocia długoterminowego, to okaże się, że jesteśmy krajem z jednymi z najgorszych wskaźników.
Stopa zatrudnienia w Polsce to niespełna 60 proc., a kobiet 55+ to okolo 20 proc., przy sredniej unijnej 40, a w Niemczech to ponad 50 proc., Skandynawii ponad 70proc. Bezrobocie długoterminowe przekracza połowę zarejestrowanych. To znaczy, że z dwóch milionów zarejestrowanych w urzędach pracy, milion nie ma pracy od ponad dwóch lat – wylicza.
Zdaniem ekspertki to na tych osobach państwo powinno skupić się w pierwszej kolejności, bo działania w tym obszarze przyniosą stosunkowo najszybsze efekty – na Zachodzie aktywizacja długotrwale bezrobotnych przynosi rezultaty już po 18 miesiącach.
Wydajne państwo
– Żeby udało się przywrócić na rynek pracy trwale bezrobotnych, należałoby przede wszystkim zwiększyć efektywność działań aktywizujących. Sektor publiczny musi się zmienić i być rozliczany na przykład z tego, ile osób znalazło pracę dzięki jego działaniom i ile z nich utrzymuje się dłużej na rynku – podkreśla Karaszewska.
Podpowiada też, że rozwiązaniem może być partnerstwo z firmami, które zajmują się aktywizacją zawodową. – Tak dzieje się na przykład w Niemczech, gdzie sektor prywatny zapraszany do tych działań, bo ma odpowiednie kompetencje. Finansowanie jest ściśle zależne od tego, ile osób znajdzie pracę. Podobny system działa od lat 90. w Wielkiej Brytanii.
Drugim problemem, na który zwraca uwagę Anna Karaszewska jest to, że na rynek pracy nie mogą wrócić młode matki. Podczas gdy na Zachodzie szuka się rozwiązań systemowych i planuje ułatwienia, w Polsce płaci się im tysiąc złotych becikowego, lub wydłuża się urlop macierzyński. Który także nie pomaga. (Więcej o tym, jak państwo przeszkadza wracać matce do pracy, czytaj także w tekście: Państwo dyskryminuje pełne rodziny).
Systemowo, czyli dobrze
Sprawami, które przywołuje ekspertka rynku pracy rozwiązać jest stosunkowo łatwo. Co jednak z tymi, których nie zatrudnia się z powodu recesji? Czyli z tymi, o których w swoim programie mówi PiS?
– Wzrost zatrudnienia nastąpi po poprawie koniunktury gospodarczej, dobre perspektywy, optymizm przedsiębiorców i banków zaowocuje nowymi inwestycjami i związanymi z nimi miejscami pracy – prognozuje Michał Olszewski (wcześniej związany z Lewiatanem, dziś prowadzi własne przedsiębiorstwo). Jak dobrze wzrost gospodarczy wpływa na rynek pracy widać było do 2008 roku, kiedy pracodawcy wręcz bili się o pracowników. Dobrych dni nie widać jednak na horyzoncie.
– Sprzyjającym czynnikiem byłoby obniżenie narzutów na koszty pracy, ale rząd ma obecnie niewielkie pole manewru w tym zakresie – kontynuuje Olszewski i dodaje, że na warunki pracy wpłynie też uproszczenie przepisów, do których muszą stosować się przedsiębiorcy. – Istotną i możliwą do redukcji barierą dla nowych inwestycji są długotrwałe i uciążliwe procedury, np. w prawie budowlanym. Potężny narzut biurokratyczny i długotrwałe procedury znacząco, w mojej opinii, obniżają efektywność wydatkowania środków UE – mówi i przypomina, że w dłuższej perspektywie kondycja gospodarki uzależniona jest przecież od innowacyjności.
Prawo i Sprawiedliwość tych wątków w programie "Więcej pracy" nie porusza. Postulatami zawartymi w nowej strategii powraca za to do retoryki z kampanii wyborczej w 2005 roku. Partia Jarosława Kaczyńskiego obiecywała wtedy, że za jej rządów powstaną 3 mln mieszkań. Hasło na trwałe weszło do satyrycznych słowników jako synonim niezrealizowanej obietnicy. Dokładnie tak samo dziś brzmią zapewnienia o 1,2 mln miejsc pracy dla młodych. Podejrzewam, że za kilka tygodni trafią też w to samo miejsce.