W Niemczech już za 150 euro nawet osoby głęboko upośledzone będą mogły skorzystać ze specjalistycznej pomocy osób, które pomogą im rozładować napięcie seksualne. Do świadczenia usług seksualnych niepełnosprawnym postanowiono bowiem zatrudnić osoby chcące zerwać z uprawianą dotąd prostytucją. I choć problem faktycznie istnieje, to jego realizacja może pozostawiać wiele do życzenia. – To uwłaczające. Niemcy mówią tym ludziom, że nadają się tylko do sprzedawania swego ciała – komentuje seksuolog.
Niemcy sądzą, że wpadli na pomysł, jak za jednym zamachem rozwiązać dwa tematy tabu. Mowa o prostytucji i seksualności osób niepełnosprawnych. Za Odrą centra doradztwa zawodowego proponują osobom parającym się dotąd prostytucją, by przekwalifikowały się na pewnego rodzaju pracowników pomocy społecznej.
Z tą różnicą, że teraz miałby one świadczyć usługi seksualne osobom niepełnosprawnym, które nie mogą liczyć na znalezienie partnera. – To wyjątkowy projekt w skali kraju – mówi "Süddeutsche Zeitung" Barbel Ahlborn z norymberskiego centrum doradztwa zawodowego. – Dziś seksualność osób niepełnosprawnych nie jest już tematem tabu – przekonuje Simone Hartmann z organizacji Pro Familia, która pomogła opracować ten projekt.
Na ile tego typu pomoc naprawdę jest niepełnosprawnym potrzebna i czy po niemieckie wzorce warto szybko sięgnąć także w Polsce. O tym rozmawiamy z seksuolożką i psycholożką kliniczną Aleksandrą Jodko ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
W Niemczech centra doradztwa zawodowego oferują osobom chcącym się wyrwać z prostytucji przekwalifikowanie na pewnego rodzaju pracowników pomocy społecznej. Nadal chodzi jednak o to, by świadczyć usługi seksualne. Tyle tylko, że dla osób niepełnosprawnych. Dobry pomysł?
Aleksandra Jodko: Przede wszystkim należy zadać pytanie, dlaczego osoby świadczące usługi seksualne to w ogóle robią? Z rożnych badań wynika, że one nie robią tego dla własnej przyjemności i dlatego, że to ich zdaniem przyjemna praca, którą chciałby wykonywać. One robią to ponieważ nie mają alternatywy. Choć tak naprawdę często im się tylko wydaje, że jej nie mają.
Dobra pomocą dla nich jest więc raczej praca psychologiczna i czasem resocjalizacyjna. Taka, która potrafi odpowiedzieć na pytanie, co skłoniło ich do wykonywania takiej pracy. Tymczasem to, co proponuja im Niemcy, czyli przekwalifikowanie z prostytucji na świadczenie inaczej nazwanych usług seksualnych, jest dla nich po prostu uwłaczające.
Być może osoby, które porzucają klasyczną prostytucję czują się lepiej pomagając ludziom, którzy takiej specyficznej pomocy potrzebują?
Być może cześć z nich rzeczywiście poczułaby się lepiej, ale druga poczułaby się już dramatycznie gorzej. Otrzymują komunikat, że państwo pomoże im się przekwalifikować tylko w ten sposób, ponieważ nie są niczego innego warci. Wynika z tego, że nadają się tylko i wyłącznie do świadczenia usług seksualnych. A tego nie można powiedzieć o żadnym człowieku! Każdy z nas ma prawo do tego, by jego seksualność byłą intymna, święta i tylko jego. I nie na sprzedaż. Natomiast w takich przypadkach państwo chce sprzedawać niepełnosprawnym ciała tych osób.
Ale przecież niepełnosprawni również mają swoje potrzeby seksualne, które trudno im często zaspokoić.
To prawda. Dlatego też trzeba im w tym pomagać. Tylko czy rękami prostytutek? Ich ciałami? Bo to jest po prostu wykorzystanie ciała jednego człowieka do zaspokojenie drugiego. Mówimy tu o pewnej granicy krzywdy, na którą zawsze trzeba uważać. Zastanówmy się, gdzie ona leży w poszukiwaniu korzyści dla drugiej strony. Jest tymczasem wiele innych możliwości wspomagania seksualności osób niepełnosprawnych.
Jak więc można pomóc budować seksualność osób niepełnosprawnych?
Rodzajów niepełnosprawności jest tyle, co i osób niepełnosprawnych. Jak każdy pojedynczy człowiek mają one też swoje własne preferencje seksualne. Jednocześnie często mają więcej problemów, by te preferencje wprowadzić w życie i zaspokoić swoje potrzeby. To bardzo różne problemy, bo niektóre osoby nie mają na przykład czucia w określonych miejscach, inni mogą podniecić się tylko stymulacją poniżej lub powyżej pewnego obszaru na ciele. Nie ma zatem udanego wzoru na zaspokojenie osób niepełnosprawnych, jak i nie ma jednego dobrego wzoru na udany seks osób pełnosprawnych.
Czy dla osób świadczących niepełnosprawnym tego typu usługi nie byłoby to nawet trudniejsze niż prostytucja? Mają one przechodzić specjalne szkolenia, ale kontakt z osobami głęboko upośledzonymi często nie jest łatwy
To jest uwłaczające także dla osób niepełnosprawnych i upośledzonych. Nikt nie chce ich bowiem uczyć budowania relacji opartych na intymności, a po prostu dać im kobiety, czy mężczyzn, którzy będą tylko zaspokajali ich potrzeby seksualne. Jedyne, co w tym pomyśle jest dobre to fakt, że wreszcie ktoś mówi głośno o tym, iż takie osoby mają te potrzeby. I tu należy wspomnieć, że na przykład w naszym kraju temat seksualności niepełnosprawnych jest absolutnym tabu. Jednak niemiecki pomysł na zaradzenie temu jest dla wszystkich stron po prostu uwłaczający.
Jakiś czas temu o seksualności niepełnosprawnych dywagowano także za oceanem. Wtedy niektórzy twierdzili, że taką pomoc osoby upośledzone powinny otrzymywać raczej od chętnych do tego wolontariuszy. Lepszy pomysł?
Wolontariatu? To nadal niczym nie rożni się właściwie od prostytucji. Takie osoby miałby tylko oddawać swoje ciało za darmo. Nie wiem wiec już co lepsze...
W Niemczech pomoc osoby świadczącej usługi seksualne niepełnosprawnym nie jest refundowane, kosztuje 150 euro za każdą wizytę.
Dlatego to jest prostytucja. Definiujemy ją bowiem jako płatną usługę seksualną. I nie ma znaczenia, kto za nią płaci.