Płatny seks jest tak stary jak cywilizacja. Dziś tę formę stosunków uprawia co siódmy Polak. To tylko niegroźna rozrywka? "Płacenie za seks to jest bolesny kompromis. Oczywiście to nie jest OK. Ludziom powszechnie wydaje się, że w tym zetknięciu upodlona jest kobieta. Ale to facet jest w podrzędnej roli, jest pogardzany. To on jest frajerem" – mówi nasz bloger, który "prostytucję poznał nie tylko z historii Marii Magdaleny".
Polskie modelki pracowały jako luksusowe prostytutki – to hasło jest jednym z najczęściej komentowanych w rodzimym internecie. Fakt, że aspirujące do kariery dziewczęta sprzedawały się bogatym Rosjanom lub arabskim szejkom, jednych oburzał, innym przywodził na myśl po prostu dobry, a przy tym nieopodatkowany sposób na zarobek.
Nieoczekiwanym głosem w dyskusji o płaceniu za seks stał się fragment wywiadu Marka Raczkowskiego, który w czwartek opublikował "Duży Format". Rysownik i satyryk przyznał, że od lat korzysta z usług prostytutek i nie widzi w tym nic złego. Co innego twierdzą redaktorzy serwisu Fronda.pl, którzy ostro skrytykowali zarówno rysownika, jak i dziennikarkę, która przeprowadziła z nim wywiad.
Kto w sporze o płacenie za seks ma rację?
Nikt nie ściga
Ostatnie badania prof. Zbigniewa Izdebskiego pokazały, że co siódmy Polak korzysta z usług agencji towarzyskich lub osób świadczących usługi seksualne w zamian za wynagrodzenie. Drastycznie obniża się też granica wieku, w której po taką formę sięgamy – za seks płacą już 15-latki.
Płatny seks po brazylijsku
Przed kilkoma miesiącami cała Brazylia żyła historią 20-latki, która postanowiła sprzedać dziewictwo, a zebraną kwotę przeznaczyć na cele charytatywne. Środowiska feministyczne odebrały to jako dramatyczną manifestację sytuacji kobiet w kraju. CZYTAJ WIĘCEJ
Pewnego rodzaju zachętą może być fakt, że ani płacenie za seks, ani oferowanie usług seksualnych nie jest w Polsce nielegalne. Kodeks karny nakazuje jedynie ścigać tych, którzy ułatwiają innym, nakłaniają lub czerpią korzyści majątkowe z tego, że ktoś inny świadczy usługi seksualne.
– Czy płacenia za seks powinno się zakazać prawem? Nie ma na to jednej odpowiedzi – mówi dr Piotr Kładoczny, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Decyzja powinna być odzwierciedleniem stanu społecznego. Nie wiem, czy w naszym kraju, z dominującą moralnością opartą na nauczaniu Kościoła katolickiego takie zachowanie może być dopuszczalne. Ale to nie jest kwestia nauki, raczej zapatrywań – dodaje.
Seksmafia
Nieco inne zdanie mają na ten temat kryminolodzy i działacze na rzecz praw kobiet. Ich zdaniem na płatny seks nie można patrzeć tylko na płaszczyźnie moralnej, bo prostytucji niebezpiecznie blisko do świata przestępczego.
– Kryminologiczne argumenty są takie, że w sferze płatnego seksu tworzy się podziemie, które jest skłonne do patologii – mówi. – Za granicą powstają legalne domy publiczne. Z pozoru wszystko jest tam OK, ale może się okazać, że to tylko przykrywka dla wykorzystywania nieletnich, przymuszania kobiet do stosunków. Trzeba się temu przyjrzeć z bardzo wielu stron – dodaje.
Na inny aspekt zwróciły uwagę kobiety z European Women's Lobby. W kwietniu domagały się one od posłów do Parlamentu Europejskiego wprowadzenia całkowitego zakazu płacenia za seks na terenie Unii. "Prostytucja to forma przemocy, przeszkoda na drodze do równouprawnienia płci" - wyjaśniała dla BBC rzeczniczka kampanii.
Członkinie EWL jako przykład dobrej praktyki przywołały Szwecję, w której odkąd zdelegalizowano płacenie za seks uliczna prostytucja została ograniczona o połowę. Na drugim krańcu stoi według nich Holandia, w której choć prostytucja jest w pełni legalna, nie odnotowano tu poprawy.
Dorabiają na boku
Choć w dyskusjach przeważają względy prawne, coraz częściej dostrzega się także głos samych kobiet, które sprzedają swoje ciało. "Nigdy nie wiedzą, na co się piszą, na początku – albo potrzebują kasy albo miłości. Zwykle nie dostają ani jednego, ani drugiego" – pisała w naTemat Karolina Sulej, kiedy na ekrany kin wchodził poruszający film o prostytucji "Chwała dziwkom".
To samo można wyczytać z relacji zamieszczanych od czasu do czasu w prasie. Reportaże o prostytutkach pokazują kobiety, które mają problemy ze znalezieniem stałej pracy, starające się związać koniec z końcem. Potwierdzają to badania. Dr Piotr Kładoczny: – Dla większości osób, które sprzedają się za pieniądze, dochód z tego źródła jest jedynie dodatkowym. Nie widzę w tym nic zdrożnego. Dlaczego odbierać im tę możliwość? – zastanawia się i dodaje, że o względach moralnych każda osoba przyjmująca pieniądze w zamian za seks musi jednak zdecydować sama.
Jak można przeczytać w relacjach prostytutek, nie jest to łatwe. "Dla mnie bycie dziwką to permanentna walka ze sobą w sobie. To zasypianie i budzenie się ze strasznym poczuciem winy. To styl życia, epizod, który ciągnie się za tobą do końca życia jak smród. To nałóg. To presja. To stygmatyzacja. To rzeczywiście szybkie i duże pieniądze. Pieniądze których nie zazdroszczę i mam nadzieję, że nigdy sięgnąć po nie nie będę musiała" – napisała na blogu Ewa Egejska, autorka książki "Czarodziejki.com".
Samopoczucie osób przyjmujących pieniądze w zamian za seks ma tu jednak zdaje się drugorzędną rolę. "Społeczeństwo bez ich pracy by się rozleciało, więc skutecznie blokuje im drogi ucieczki w bok" – napisała Karolina Sulej.
Chwała dziwkom
Choć teza może zabrzmieć zdumiewająco, Karolina dostrzegła perspektywę, która w dyskusji o prostytucji jest zwykle pomijana. Klientów. Tabu przełamuje w najnowszej książce Marek Raczkowski. Rysownik otwarcie mówi w niej, dlaczego od lat korzysta z usług prostytutek. "Są wspaniałe, że uszczęśliwiają ludzi takich jak ja. Bo straszne jest to, że większość z nich ma wyrzuty sumienia, że robi coś złego. (…) Dzięki nim mój mózg produkuje substancje, które sprawiają, że mniej wydam na narkotyki" – napisał Raczkowski. I choć w pewnej mierze to ironia właściwa satyrykowi, mówi wiele o męskiej perspektywie płacenia za usługi seksualne.
WSTYDZIĆ SIĘ BURDELU?
fragment rozmowy z prof. Zbigniewem Izdebskim
W chodzeniu do domu publicznego może być coś zdrowego, normalnego. Coś czego nie trzeba się wstydzić?
Generalnie przyjmuje się, że pewne rzeczy się robi, ale o pewnych rzeczach się także nie mówi. Tak jest przecież choćby z masturbacją, którą mężczyźni w różnych okresach swojego życia uprawiają, ale jakoś nie chcą o nie za bardzo opowiadać. To doświadczenia, o których się raczej nie opowiada. CZYTAJ WIĘCEJ
Bo prostytutka daje to, czego nie dostaje się w domu: nie odmawia, nie obarcza od progu obowiązkami, nie wymaga. Jest jak bohaterka piosenki "Milord" śpiewanej przez Edith Piaf. Zachęca: usiądź, zdejmij buty, będę dla ciebie miła. Jak wszystko, ma jednak swoją cenę.
– Płacenie za seks to jest bolesny kompromis. Oczywiście to nie jest OK. Ludziom powszechnie wydaje się, że w tym zetknięciu upodlona jest kobieta. Ale to facet jest w podrzędnej roli, jest pogardzany. To on jest frajerem – mówi dziennikarz i bloger naTemat, Wojciech Łazarowicz, który jak sam przyznaje "zjawisko zna nie tylko z opowieści o Marii Magdalenie". – Pójście do prostytutki zawsze wiąże się z jakimś dyskomfortem moralnym. Zawsze potem jest kac. Nie trzeba być Freudem, żeby wiedzieć, że seks powinien być związany ze sferą emocjonalną, a nie czysto fizyczną.
Łazarowicz przekonuje jednak, że to kwestia mniejszego zła. – Zawsze jakoś płacimy: zaangażowaniem, emocjami. Czasem pieniędzmi. To oczywiście bolesny kompromis. Ale może to lepsze niż wykorzystywanie, mącenie w głowie 20-letniej dziewczynie. I łamanie jej życia.
Urabianie opinii publicznej trwa. Po promocji zabójczyni własnych dzieci, nadszedł czas na promowanie dziwkarza, który chodzenie na prostytutki uważa za normę, a problem ma jedynie z tym, że kobiety te mają poczucie grzeszności tego, co robią. Dziwkarzem tym jest, znany lewacki rysownik, wielbiciel wsadzania polskich flag w psie kupy. CZYTAJ WIĘCEJ
dr Piotr Kładoczny
prawnik
Nie wiem, czy to jest moralne, nie chcę tego oceniać. Ale skoro jest od zararnia zapotrzebowaine na tego typu transakcje...