
To nie był mecz piękny, porywający, ale dało się go oglądać bez negatywnych odczuć. Polska drużyna kontrolowała spotkanie, Litwini nie mieli za dużo do powiedzenia. Kadrze Jana Urbana może i ciągle sporo brakuje, ale cynizmem byłoby niedocenienie postępu, jaki wykonała drużyna.
Mecz Litwa - Polska zaczął się od naporu zespołu naszych sąsiadów. Litwini atakowali, całkiem zresztą groźnie. Polska maszyneria dopiero później wskoczyła na właściwe tory, naszym piłkarzom udało się przenieść ciężar gry na stronę rywali.
W 15. minucie Sebastian Szymański zrobił coś, czego dawno nie widzieliśmy na meczach naszej reprezentacji. Tak wykonał rzut rożny, że piłka bezpośrednio wpadła do bramki Litwinów. Szymański wkręcił klasycznego "rogala".
Do końca pierwszej połowy obyło się bez większych emocji. Można było jedynie odnieść wrażenie, że grupa polskich kibiców więcej uwagi poświęca skandowaniu nieprzychylnej przyśpiewki pod adresem obecnego na meczu premiera Tuska, niż samemu meczowi. Tusk oglądał mecz w towarzystwie premier Litwy, Ingi Ruginiene.
Druga połowa była nieco bardziej emocjonująca, choć obfitowała też w faule. Najciekawszym momentem był drugi gol dla Polski. Zdobył go 65 minucie niezawodny Robert Lewandowski. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Szymańskiego silnie uderzył głową. Litewski bramkarz niewiele mógł zdziałać.
Jeśli chodzi o statystyki, to potwierdzają to, co widzieliśmy: Polska w każdym niemal aspekcie gry była trochę lepsza od rywali.
Po wygranej z Litwą Polska zajmuje drugie miejsce w grupie. Holandia ma 16 punktów, Polska 13, kolejna jest Finlandia z 10 oczkami. Litwini mają 3 punkty, Malta 2. Finlandia i Litwa mają na koncie już po 7 meczów, reszta grupy po 6.
Kolejny mecz reprezentacja Polski zagra 14 listopada u siebie właśnie z Holandią. Trzy dni później zmierzymy się z Maltą na koniec eliminacji.
