Niebieska fala po wyborach w USA. Oto co teraz może zrobić Trump
Wybory w USA pokazały "niebieską falę". Fot. lev radin / shutterstock, Canva, montaż: naTemat.pl

Jeśli Donald Trump nie wierzył w sondaże, które pokazują rozczarowanie jego prezydenturą, teraz dostał wyraźny sygnał, że coś zaczęło się sypać. Po wyborach lokalnych w USA widać "niebieską falę". Oto co naprawdę oznacza przełomowy wynik głosowania w Nowym Jorku i w innych stanach.

REKLAMA

O tych wyborach w Polsce niektórzy pewnie nawet nie słyszeli. Zrobiło się o nich głośniej w momencie, gdy Zohran Mamdani efektownie przebił się ze swoją kampanią w Nowym Jorku. Nagle zaczęło się mówić, że Donald Trump może wypuścić to miasto z rąk i zanosi się na poważny polityczny wstrząs. I Mamdani ostatecznie wygrał wybory.

"Trump jest trochę w szoku"

Ale nie tylko o Nowy Jork tu chodzi. O "niebieskiej fali" zaczęło się mówić nie bez powodu. Kongresmenka Mikie Sherrill wygrała z republikańskim rywalem Jackiem Ciattarellim w New Jersey. Z kolei demokratka Abigail Spanberger zwyciężyła w Wirginii – będzie pierwszą kobietą w tej roli w historii stanu. Demokraci triumfowali też w Georgii i Pensylwanii.

– Te wyniki są niewygodne dla wszystkich. Donaldowi Trumpowi pokazują, że sypie się koalicja wyborców, która go poparła. Nie przeszli na stałe na stronę Republikanów, są bardziej wyborcami portfela i głosują na Trumpa, a nie na postulaty. Nie będą bać się go szczegółowo rozliczać – mówi dla naTemat Magdalena Górnicka-Partyka, ekspertka ds. marketingu politycznego w USA, autorka podcastu "Stan Wyborczy".

Myślę, że Trump jest trochę w szoku i chyba się tego nie spodziewał. Na pewno liczył, że w New Jersey wygra. Wiele grup społecznych, które go poparły, nie ma cierpliwości, żeby czekać, aż zrealizuje obietnice. To dla niego głośny dzwonek alarmowy przed przyszłorocznymi wyborami do Kongresu. Od nich zależy, kto realnie będzie mógł realizować swoje postulaty. 

Magdalena Górnicka-Partyka

Te wybory były trochę jak czerwona linia. – Nie powiem, że Trump zacznie się bać, ale wykona ruchy, które będą miały zapewnić mu polityczne zwycięstwo w przyszłym roku. Będzie atakował nowe gubernatorki czy burmistrza Nowego Jorku – zauważa rozmówczyni naTemat.

Przypomnijmy, że w 2026 r. w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory do Kongresu. A Trump nie lubi jednej rzeczy najbardziej na świecie – porażki. – Chociaż teraz nie było go na kartach do głosowania, tak naprawdę to było referendum w sprawie Trumpa i tego, jak Amerykanie czują się po 10 miesiącach tej prezydentury. Nie czują, że kraj idzie w dobrym kierunku – zauważa Górnicka-Partyka.

Donald Trump cały czas uważa, że ma ogromny mandat. Sondaże mówią już coś innego. Teraz jeszcze mocniej będzie nakręcał polaryzację, bo zyskuje na konfliktach. I w każdym z nich lubi uważać się za zwycięzcę. Dla niego zawsze liczy się zwycięstwo za wszelką cenę. Mniej program partyjny i relacje między politykami.

Magdalena Górnicka-Partyka

Jak by nie patrzeć, Partia Demokratyczna ma teraz duże powody do świętowania. Mamdani zmienił zasady prowadzenia kampanii i podejście Demokratów do wyborów. – Z drugiej strony mamy zwycięstwo dwóch kandydatek na gubernatorki, które są centrystkami. To część "niebieskiej fali" z 2018 roku, która wyniosła do Kongresu wielu Demokratów jako odpowiedź na pierwszą kadencję Trumpa. One prowadziły kampanię w starym stylu, mocno w centrum, podobnie jak Barack Obama – wskazuje autorka podcastu "Stan Wyborczy".

Słynne hasło Make America Great Again dziś brzmi trochę jak "american dream", ale tylko dla wybranych i bogatych. – Pod tym względem jest to na pewno zamykanie się Ameryki, która ma stawać się ponownie "wielka" dla białych i zamożnych. Kolejna sprawa to ekonomiczne decyzje administracji Trumpa. To będzie miało długotrwały wpływ, pomijając nawet kwestię, kto zostanie kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych – tłumaczył w wywiadzie dla naTemat Michał Choiński, amerykanista, autor książki "New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę".

Ekspertka ds. marketingu politycznego USA zauważa jeszcze coś ważnego w kontekście ostatnich lokalnych wyborów. – Postulaty wszystkich startujących w tych wyborach były bardzo podobne. Mamy walkę dużych aktorów – tych popieranych przez partyjne elity oraz outsiderów, którzy szukają sposobu, żeby napisać politykę od nowa. Te wybory pokazały, że jest to sposób doprowadzający do zwycięstwa. Nie będzie łatwo przestawić tę ogromną machinę Demokratów na wzór kampanii Mamdaniego, bo tradycyjne podejście, które reprezentowały kandydatki na gubernatorki, też odniosło sukces – dodaje.

Wyborcy nie są zadowoleni z tego, że Trump nie dotrzymał obietnic, jeśli chodzi o gospodarkę i koszty życia. Postulaty w polityce amerykańskiej niekoniecznie przebiegają między Republikanami a Demokratami. Bardziej między establishmentem i anty-establishmentem. Trump startował jako anty-establishment, teraz jest częścią tego establishmentu.

Magdalena Górnicka-Partyka

Mamdani znalazł przepis na sukces, ponieważ stał się trochę... Trumpem i Obamą. – Czerpał najlepsze wzorce z tych kultowych kampanii. Jednym z jego ważniejszych doradców był Patrick Gaspard, były dyrektor polityczny w Białym Domu za prezydentury Obamy. Obama oficjalnie go nie poparł, ponieważ nie angażuje się w poparcie na lokalnym poziomie. Był z nim jednak w kontakcie – przypomina nasza rozmówczyni.

Poza tym Mamdani zrobił coś, czego lewica bardzo długo się obawiała. – Mówił prostym językiem, nie bał się ostro atakować przeciwników politycznych, miał proste rozwiązania na skomplikowane problemy. Prezentował się dokładnie tak, jak robił to Trump, ale jednocześnie był miły i nie straszył. Nie był wściekły jak Trump, miał przekaz o nadziei rodem z Obamy – precyzuje Górnicka-Partyka. Do tego dodajmy media społecznościowe, które Mamdani od początku traktował poważnie. To nie wyglądało na kręcenie filmów z obowiązku. – Przepaść generacyjna też mu sprzyja, bo jemu wychodzi to bardziej naturalnie niż na przykład 60-letniej Kamali Harris. Wiedział, jak budować treści, żeby stawały się viralem – przekonuje ekspertka.

I dodaje: – Mamdani jest dowodem, że nie potrzeba wsparcia wielkich darczyńców z miliardami na koncie, by walczyć o najwyższe urzędy w państwie. Amerykańska polityka stoi dolarami i przykład Mamdaniego pokazuje, że są inne ścieżki do zwycięstwa.