"Dom dobry" dalej kosi konkurencję. Liczba Polaków w kinach robi wrażenie
Ilu Polaków poszło do kina na "Dom dobry" Wojciecha Smarzowskiego? Fot. Warner Bros. Discovery; Montaż: naTemat

"Dom dobry" jest kolejnym filmem w dorobku Wojciecha Smarzowskiego, który wywołał ogólnokrajową dyskusję. Tym razem widzowie zetknęli się w wyreżyserowanym przez niego dramacie z tematem przemocy domowej. Tłumy Polaków ruszyły do kina, a wyniki oglądalności głośnej produkcji wciąż imponują. Podano liczbę.

REKLAMA

"Dom dobry" snuje opowieść o Gośce, która zakochuje się w poznanym przez internet mężczyźnie. Po ślubie z Grześkiem kobieta doświadcza przemocy domowej. Jest bita, poniżana, wykorzystywana i maltretowana psychicznie. Co było do przewidzenia, film Wojciecha Smarzowskiego ("Wesele", "Wołyń") znalazł się na ustach całej Polski.

W główną bohaterkę wcieliła się u kontrowersyjnego reżysera rewelacyjna Agata Turkot ("Motyw"), zaś jej ekranowego partnera zagrał równie dobry Tomasz Schuchardt ("Wielka woda"). W obsadzie znaleźli się również Agata Kulesza ("Ida"), Maria Sobocińska ("Pan T."), Michał Czernecki ("Polowanie"), Julia Kijowska ("Miłość") i Andrzej Konopka ("Heweliusz").

"Dom dobry". Wiadomo, ilu Polaków obejrzało już film Smarzowskiego

"Dom dobry" trafił na duży ekran 7 listopada. W weekend otwarcia film Wojciecha Smarzowskiego zobaczyło 310 678 widzów. Lepszy start zaliczył w 2018 roku "Kler" tego samego reżysera (wówczas na seanse sprzedano 935 357 biletów).

Od oficjalnej premiery "Domu dobrego" minął zatem ponad tydzień. Polacy wciąż ciągną do kin, by na własne oczy przekonać się, o czym wszyscy tak trąbią. Jak dowiadujemy się z komunikatu prasowego Warner Bros. Discovery, w drugi weekend frekwencja wzrosła aż o 54 proc. względem otwarcia.

"Po zaledwie 10 dniach film osiągnął imponujący wynik 1 203 624 widzów" – czytamy w oświadczeniu polskiego oddziału konglomeratu mediowego.

Reakcje na najnowsze dzieło Smarzowskiego są podzielone. Jedni chwalą filmowca za nagłośnienie horroru kobiet, drudzy zaś określają seans mianem istnych tortur.

"Reżyser zdołał w niecałe dwie godziny namalować tak złożony portret kobiety, że aż brakuje mi słów. Ani razu nie obarcza Gośki winą, co w obecnym społeczno-politycznym klimacie bywa rzadkością – zwłaszcza gdy głos w dyskusji o przemocy wobec kobiet zabierają mężczyźni" – pisaliśmy w naszej recenzji.