"Estonia – katastrofa na morzu" na HBO Max
"Estonia – katastrofa na morzu" rzuca nowe światło na katastrofę z 1994 roku Fot. Kadr z "Estonii – katastrofy na morzu"

Na HBO Max można oglądać dokument, który nie tylko odtwarza zatonięcie promu "Estonia" z 1994 roku – jedną z największych tragedii morskich XX wieku – ale też podważa oficjalną wersję wydarzeń. Serial "Estonia – katastrofa na morzu" wywołał w Skandynawii ogromną burzę, bo odkrycia twórców zmieniły kierunek międzynarodowego śledztwa i sprawiły, że o katastrofie, w której zginęły 852 osoby, znowu mówiło się głośniej niż kiedykolwiek.

REKLAMA

Zatonięcie "Estonii" jest jedną z najtragiczniejszych katastrof morskich w Europie. Do dziś to wypadek statku o największej liczbie ofiar na wodach europejskich w okresie powojennym i jedna z najgorszych tragedii morskich XX wieku. Co ciekawe, tragedia estońskiego promu na Bałtyku wydarzyła się zaledwie półtora roku po zatonięciu "Jana Heweliusza", o którym opowiada serial Jana Holoubka.

"Estonia – katastrofa na morzu" na HBO Max to dokument o zatonięciu promu "Estonia"

"Estonia – katastrofa na morzu" to pięcioodcinkowy serial dokumentalny z 2020 roku, wyprodukowany przez norweską firmę Monster dla Discovery Norway. Twórcy od początku zakładali, że nie będą powtarzać oficjalnych ustaleń. Dlatego sami dotarli do wraku – wykorzystali nowe technologie, specjalistycznych nurków i szczegółowe zdjęcia zatopionego promu, które wcześniej były słabo udokumentowane.

Efekt? Dokument rzucił zupełnie nowe światło na zatonięcie "MS Estonia". Odkrywa m.in. dużą, czterometrową dziurę w kadłubie promu, która nie była wcześniej opisana w oficjalnych raportach. Odkrycie było na tyle poważne, że wzbudziło dyskusję o ponownym zbadaniu wraku. W serialu pojawiają się też wywiady z ocalałymi, rodzinami ofiar i ekspertami, które tworzą wielowymiarowy portret tragedii, a także teorie sugerujące możliwy sabotaż lub zatajenie pewnych informacji przez państwa.

Na IMDb produkcja ma około 8,5/10, a krytycy podkreślają, że to mocny, angażujący dokument. Świetnie ogląda się go po "Heweliuszu" – jako naturalne, choć dużo mroczniejsze, uzupełnienie historii katastrof na Bałtyku.

Katastrofa "Estonii" wydarzyła się półtora roku po "Janie Heweliuszu"

Do katastrofy "Estonii" doszło w nocy z 27 na 28 września 1994 roku. Noc była wyjątkowo ciężka: sztorm, fale jak ściany i niemal tysiąc ludzi na pokładzie promu kursowego z Tallinna do Sztokholmu.

Około pierwszej w nocy pasażerów zbudziły metaliczne uderzenia i drżenie kadłuba. Kilkanaście minut później statek gwałtownie się przechylił, a do środka zaczęła wdzierać się woda. Załoga nadała sygnał alarmowy dopiero o 1:22, lecz na uratowanie setek ludzi było już za późno. Prom "Estonia" zatonął w pół godziny – szybciej niż wiele małych jednostek.

Ci, którzy wydostali się na pokład, mierzyli się z 10-stopniową wodą i huraganowym wiatrem. Akcja ratunkowa była koszmarem. Statki w sztormie nie mogły opuścić łodzi ratunkowych, a helikoptery walczyły z wiatrem o każdą sekundę. Udało się ocalić 138 osób. Reszta – 852 ofiary – zginęła przez utonięcie lub wychłodzenie.