
Netflix wziął na warsztat jedną z największych morskich tragedii w historii Polski. Serial "Heweliusz" jest fabularyzowaną opowieścią inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które do dziś wzbudzają emocje i tworzą nowe pytania. Co tak naprawdę wydarzyło się na Bałtyku w 1993 roku?
Tragedia na pokładzie "Heweliusza" rozegrała się w nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim, niedaleko niemieckiej wyspy Rugia. W lodowatej wodzie zginęło aż 55 osób: 35 pasażerów i 20 członków załogi. Jakie były przyczyny katastrofy na Bałtyku?
Katastrofa Heweliusza. Jakie były przyczyny tragedii na Bałtyku?
Prom "Jan Heweliusz" od lat cieszył się złą sławą, ale i tak woził pasażerów na trasie Świnouście-Ystad. Portal Trojmiasto.pl przypomina, że wśród marynarzy dorobił się nawet przydomku "Jan Wypadkowy". Miał na koncie liczne kolizje, awarie silników, a nawet dwukrotnie przewrócił się w porcie.
W 1986 roku na promie wybuchł pożar, po którym armator (spółka Euroafrica) zdecydował się na kuriozalny remont: spalony pokład... zalano betonem. Jak czytamy w artykule, "ograniczało [to] stateczność jednostki".
I jakby tego było mało, to zaledwie kilka dni przed tragedią, 10 stycznia, prom podczas cumowania w Ystad uszkodził furtę rufową (wrota zamykające pokład samochodowy). Armator "zdecydował, że jej naprawa będzie odbywała się na raty". Kapitan Andrzej Ułasiewicz wypłynął w morze, by nadrobić opóźnienie spowodowane prowizoryczną naprawą.
W nocy na Bałtyku uderzył potężny sztorm o sile 12 stopni w skali Beauforta. Wiatr był tak silny, że jak wspominali członkowie załogi innego promu ("Mikołaja Kopernika") "na przyrządach do pomiaru jego siły zabrakło skali". Tymczasem przez nieszczelną furtę na pokład wlewała się woda...
Około 4:10 prom zaczął się gwałtownie przechylać. Załoga mogła błędnie użyć systemu balastowego, który w warunkach sztormu, zamiast pomóc, tylko pogorszył przechył. Zaparkowane na nim ciężarówki i wagony kolejowe zerwały mocowania, przemieściły się, pogłębiając katastrofę. O godzinie 5:12 prom obrócił się dnem do góry i zatonął.
Nie przeżył żaden pasażer Heweliusza. Akcja ratunkowa to był jeden wielki chaos
Z katastrofy ocalało tylko 9 członków załogi. Nie przeżył żaden z 35 pasażerów. Akcja ratunkowa była absolutnie chaotyczna. Portal Trojmiasto.pl podaje, że niemiecka stacja brzegowa na Rugii "nie odebrała początkowo tego wezwania", a Duńczycy "mieli problem ze zrozumieniem informacji o położeniu okrętu".
"Była też strona polska... tu jednak, jak wspominał kapitan rezerwy Mirosław Lewko, nawigator, uczestnik akcji ratowania Heweliusza, choć załoga śmigłowca była dosłownie po kilku minutach gotowa do wylotu, po godzinnym oczekiwaniu na zgodę, przełożeni ratowników jej nie wydali. Wiatr był zbyt silny" – podaje trójmiejski portal.
Kiedy na miejsce dotarły w końcu zagraniczne jednostki, popełniano kolejne błędy. Na Wikipedii przeczytamy m.in. o tratwie ratunkowej, która została wywrócona przez linę spuszczoną ze śmigłowca, topiąc uwięzionych w niej ludzi. Dodajmy, że woda miała wtedy temperaturę zaledwie 2 stopni Celsjusza.
Po katastrofie latami szukano winnych. Izby Morskie obwiniały armatora za zły stan techniczny, a kapitana za rzekome błędy w nawigacji. Rodziny ofiar przez lata walczyły o dobre imię marynarzy. Sprawa trafiła do Strasburga.
Dopiero w 2005 roku Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka przyznał im rację, orzekając, że polskie sądy morskie " nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny, m.in. pomijając materiał dowodowy oraz nie przesłuchując istotnych świadków".
Serial "Heweliusz" na Netflix już 5 listopada. To polski "Czarnobyl"
Serial "Heweliusz" wyreżyserował Jan Holoubek, twórca głośnych hitów "Wielka Woda" i "Rojst". W obsadzie zobaczymy prawdziwą plejadę gwiazd: Magdalenę Różczkę (w roli żony kapitana), Borysa Szyca (jako kapitan Andrzej Ułasiewicz), Tomasza Schuchardta, Michała Żurawskiego czy Konrada Eleryka.
Zuza Tomaszewicz w recenzji naTemat napisała wprost, że "'Heweliusz' to polski 'Czarnobyl'". Chwali serial za rozmach, "niezwykłe efekty specjalne" i ciężki, ponury klimat. Podkreśla, że to nie tylko serial katastroficzny, ale także "studium żałoby i portret skorumpowanej władzy", który pokazuje walkę rodzin o prawdę.
Premiera serialu "Heweliusz" na Netflix już w środę, czyli 5 listopada. Cała historia zamknie się w 5 odcinkach. Wszystkie będą wrzucone od razu o 9:00 rano.
Zobacz także
