
"Odrzuceni" to nowy hit polskiego Netfliksa. Westernowy serial od twórcy "Synów Anarchii", z Gillian Anderson i Leną Headey w obsadzie, zapowiadał się wyjątkowo obiecująco, ale pierwsze recenzje szybko ostudziły entuzjazm widzów. To nie jest ani drugie "Godless", ani "Yellowstone", a na dodatek już na etapie produkcji pojawiły się poważne problemy.
Netflix wraca do westernowych klimatów po "Świcie Ameryki" z 2025 roku i "Godless" z 2017 roku, korzystając z niegasnącej popularności "Yellowstone" oraz kostiumowych spin-offów hitu Taylora Sheridana – "1883" i "1923". Nawet fani gier "Red Dead Redemption" zacierali ręce, gdy platforma zapowiedziała nowy dramat osadzony na Dzikim Zachodzie z dwiema wielkimi gwiazdami u steru. Ale chyba coś nie wyszło.
O czym są "Odrzuceni" na Netflix"? To nowy westernowy serial z Gillian Anderson i Leną Headey
Nowy serial Netfliksa to starcie dwóch charyzmatycznych aktorek: Leny Headey, znanej światu jako Cersei z "Gry o tron", oraz Gillian Anderson – ikony "Z Archiwum X", "Sex Education" i "The Crown". Obie wcielają się w twarde, bezkompromisowe matrony dwóch rodzin walczących o władzę nad dziewiętnastowiecznym miasteczkiem na pograniczu.
Akcja rozgrywa się w Terytorium Waszyngtonu w 1854 roku. Po jednej stronie mamy Van Nessów: bogatą, uprzywilejowaną dynastię, która de facto rządzi miasteczkiem. Po drugiej – Odrzuconych (The Abandons), czyli znalezioną rodzinę złożoną z sierot i wyrzutków, kierowaną przez Fiona Nolan (Headey), kobietę opartą na wierze i własnych zasadach.
Gillian Anderson gra Constance Van Ness, żelazną liderkę lokalnej społeczności, która próbuje utrzymać władzę i rodzinę w ryzach po śmierci męża. W jej rodzinie zobaczymy Lucasa Tilla ("X-Men"), Aisling Franciosi ("Gra o tron") i Toby'ego Hemingwaya ("Czarny łabędź"). Po stronie Odrzuconych matkująca Headey ma pod opieką Nicka Robinsona ("Twój Simon"), Dianę Silvers ("Booksmart"), Lamara Johnsona ("The Last of Us") oraz debiutującą Natalię del Riego.
Showrunner Kurt Sutter ("Synowie Anarchii") zapowiadał serial jako opowieść o moralnej przemianie, cienkiej granicy między dobrem a złem oraz miłości matek. Opuścił jednak projekt na kilka tygodni przed końcem zdjęć.
Jak podawały źródła, decyzja miała zapaść po tym, jak Netflix zobaczył pierwsze montaże otwierających odcinków. Premierowy epizod był tak długi, że przypominał pełnometrażowy film i ostatecznie zdecydowano się podzielić go na dwa, co wymagało dokręcenia nowych scen. Zarówno Sutter, jak i Netflix odmówili komentarza – jednak już wtedy wielu obserwatorów zaczęło mówić, że to zły znak dla serialu, który najwyraźniej przechodził burzliwy proces twórczy.
Recenzje "Odrzuconych" nie pozostawiają złudzeń. Szkoda
I chyba coś było na rzeczy, bo niestety krytycy nie zostawiają na "Odrzuconych" zbyt wielu suchych nitek. Produkcja Netfliksa ma na razie na Rotten Tomatoes słabiutką notę 29 procent na podstawie 21 recenzji.
Hunter Ingram z TheWrap podkreśla, że największym problemem serialu jest "frustrująca potrzeba komplikowania własnej wizji". Robert Lloyd z "Los Angeles Times" dodaje, że choć produkcja jest intensywna, brutalna i wizualnie efektowna, to poza pięknymi kanadyjskimi pejzażami "wydaje się sztuczna, schematyczna".
Podobne rozczarowanie wybrzmiewa w opinii Alison Herman z "Variety", która określa "Odrzuconych" jako "frustrujące, niekompletne ujęcie intrygującego pomysłu", zauważając, że tytuł trafnie oddaje nie tylko sytuację bohaterów, ale i sposób, w jaki potraktowano ich w samym scenariuszu.
Ben Travers z IndieWire idzie jeszcze dalej, pisząc, że serial Suttera "jest ewidentnie gorszy niż wiele współczesnych produkcji", a Daniel Fienberg z "The Hollywood Reporter" nazywa produkcję "niezbyt złą", ale zarazem "zagadkowo skąpą, pospieszną i jakby odrobinę tandetną", jakby pozbawiono ją najbardziej charakterystycznych elementów.
Rebecca Nicholson z "Financial Times", która przyznała serialowi ocenę 3/5, zauważyła jednak, że "pomimo wszystkiego, to okropnie wciągające – jak oglądanie opery mydlanej w najbardziej podkręconej i bezwstydnej odsłonie".
Widzowie są tylko odrobinę łaskawsi – ich ocena na Rotten Tomatoes to na razie tylko 32 procent, ale wszystko się jeszcze może oczywiście zmienić. Użytkownicy IMDb są nieco bardziej wyrozumiali. Nowy serial ma obecnie ocenę 6,3/10, co stawia go daleko za tak cenionymi tytułami, jak "Godless" czy westernowe produkcje Taylora Sheridana. "Odrzuceni" to więc bez dwóch zdań jedno z największych serialowych rozczarowań roku.
Zobacz także
