
Zapomnij na chwilę o zimnych w tej chwili plażach Costa del Sol i gwarnych ulicach Barcelony. W sercu Półwyspu Iberyjskiego zaledwie 1,5 godziny jazdy od Walencji leży kraina, która łamie wszelkie stereotypy o Hiszpanii. To prowincja Cuenca, miejsce, gdzie łatwiej znaleźć najdroższy grzyb świata niż... drugiego człowieka. Warto wsiąść tam w Bronco – tak, Forda Bronco i ruszyć w offroad, bo serio widoki tam są niesamowite, a teren trudny.
To zdecydowanie odkrycie roku, które jest nieziemskim miejscem do praktykowania wycieczek samochodowych poza utartym szlakiem.
Pustka, która zachwyca. Oto fenomen "Hiszpańskiej Laponii"
Patrząc na mapę Europy, spodziewamy się pustek w Skandynawii, a nie w słonecznej Hiszpanii. Tymczasem prowincja Cuenca, a szczególnie górzysty obszar Serranía de Cuenca, jest częścią tzw. Serranía Celtibérica. To obszar geograficzny, który statystycznie jest jednym z najmniej zaludnionych regionów w całej Europie.
Dlaczego to miejsce fascynuje podróżników szukających ucieczki od cywilizacji?
Na wielu obszarach prowincji przypada mniej niż 8 mieszkańców na kilometr kwadratowy. Dla porównania – to wskaźniki zbliżone do mroźnej Laponii czy górzystych rejonów Szkocji.
To tutaj najmocniej czuć zjawisko depopulacji, co dla turysty oznacza jedno: nieskazitelną ciszę, brak korków, puste szlaki i nocne niebo wolne od zanieczyszczenia światłem, idealne do astroturystyki.
W niektórych wioskach w prowincji Cuenca liczba mieszkańców zimą spada do zaledwie kilku osób. To raj dla introwertyków i miłośników "slow travel".
Truflowe zagłębie Hiszpanii
Poza tym region ten słynie z niesamowitego dodatku do potraw, czyli czarnych trufli. Gdy myślimy o tym niezwykle rzadkim i cennym grzybie przed oczami stają nam włoski Piemont lub francuska Prowansja. To błąd! Hiszpania jest obecnie największym producentem czarnych trufli (Tuber melanosporum) na świecie, a prowincja Cuenca wyrasta na nowego lidera tego luksusowego rynku.
Surowy klimat, który odstrasza osadników, jest błogosławieństwem dla trufli czarnozarodnikowej. Poza tym mają one tutaj wszystko, czego im trzeba: wapienną glebę, przewyższenia od 800 do 1200 m n.p.m. oraz zimne noce i gorące dni. Wszystko to oferują wyżyny Cuenca.
Uprawa trufli staje się sposobem na rewitalizację wyludnionych wiosek. Rolnicy zamieniają nieużytki w dębowe plantacje (tzw. truferas), a w sezonie zimowym (od listopada do marca) w lasach można spotkać psy tropiące, szukające ukrytego pod ziemią skarbu, którego cena potrafi osiągać kilkaset euro za kilogram.
No to w drogę?
Mamy więc niesamowity klimat, przepiękne widoki od gór, dolin, lasów po majestatyczne wąwozy, ciszę, spokój, mało ludzi, mały ruch, puste szlaki i dobrą kuchnię doprawioną truflami... To idealne warunki na turystykę offroadową i ten rodzaj aktywności miałem przyjemność uprawiać razem z Fordem, a konkretniej z Fordem Bronco.
Bronco to nie jest kolejny zwykły SUV, który udaje terenówkę. To prawdziwa amerykańska ikona, która od 1966 roku buduje swoją legendę na bezkompromisowych właściwościach jezdnych. Nowa odsłona tego modelu to popis inżynierów, którzy upchnęli w nim rozwiązania, o jakich konkurencja często zapomina.
Ale zacznijmy od liczb, bo te w przypadku testowanej przeze mnie wersji Badlands są potężne. Prześwit samochodu wynosi tu aż 261 mm, ale prawdziwym "game changerem" jest głębokość brodzenia wynosząca imponujące 800 mm.
Inżynierowie Forda dwoili się i troili, aby auto mogło pokonywać tak głębokie brody z odpowiednią prędkością bez ryzyka zalania silnika. I rzeczywiście auto pokonuje sadzawki bez zająknięcia się.
Jak to zrobili? Wlot powietrza zamontowano wysoko, a kanał doprowadzający powietrze tworzy z maską szczelną konstrukcję. To jednak nie wszystko. Całość wyposażono w genialny w swojej prostocie mechanizm chroniący turbosprężarkę.
Działa to na zasadzie zapadni: jeśli woda dostanie się do układu, jej ciężar uruchamia zapadkę, która odprowadza ciecz na zewnątrz pojazdu, zanim ta narobi szkód.
Błoto w środku? Wystarczy wąż ogrodowy
To chyba jedna z najlepszych funkcji dla fanów prawdziwego off-roadu. Ford Bronco został zaprojektowany tak, by czyszczenie go z błota było banalnie proste. Na podłodze znajdziecie estetyczne gumowe maty, pod którymi ukryto korki spustowe. Co to oznacza w praktyce? Że wnętrze samochodu możecie umyć za pomocą zwykłego węża ogrodowego, a woda po prostu spłynie pod auto.
Podobne rozwiązanie znajdziecie nawet przy ładowarce indukcyjnej – tam również umieszczono niewielki odpływ. Całość dopełniają fotele wykonane z materiału odpornego na pleśń oraz uszczelnione przełączniki. Konstruktorzy pomyśleli nawet o demontażu drzwi – wtyczki, które trzeba wtedy rozpiąć, mają wodoodporną konstrukcję, więc instalacja elektryczna jest bezpieczna nawet w trudnych warunkach.
Jazda w terenie to ryzyko uderzenia podwoziem o głazy czy korzenie. Tutaj wkracza inteligentny napęd 4x4, który dba o trakcję, ale gdy fizyki nie da się oszukać, do gry wchodzą stalowe płyty. Działają one jak tarcze, chroniąc newralgiczne elementy: silnik, skrzynię biegów czy zbiornik paliwa przed dewastacją.
Wspomniana wcześniej odmiana Badlands idzie o krok dalej. Zastosowano w niej stalowe nakładki na progi. To nie jest tylko ozdoba – umożliwiają one dosłowne "ślizganie" się samochodu po skałach, chroniąc nadwozie przed zniszczeniem.
"Podnieś mnie kochanie" i gotowość do modyfikacji
Ford Bronco jest nafaszerowany rozwiązaniami typu "smart". W kabinie znajdziecie taktycznie rozmieszczone uchwyty (na desce rozdzielczej i konsoli centralnej), a fotele uzbrojono w system paneli Molle. Dzięki temu bezpiecznie przewieziecie latarkę, butelki z wodą czy inny szpej.
Na koniec warto wspomnieć o elektryce. Auto jest fabrycznie przygotowane na dodatkowe akcesoria. Na pokładzie znajduje się panel dodatkowych przełączników, a przewody poprowadzono już we wszystkie miejsca, gdzie możecie chcieć zamontować wyciągarkę, szperacze czy dodatkowe światła.
Montaż jest więc bajecznie prosty. A jeśli zajrzycie we wnęki przednich kół, możecie się uśmiechnąć. Znajdziecie tam napis "Podnieś mnie kochanie". To puszczenie oka przez konstruktorów i zaproszenie do personalizacji tego niezwykłego auta.
A jak Bronco radzi sobie w terenie?
To jest jedna z najlepszych terenówek na rynku i kropka. Serio, to samochód, który przeprowadzi przez wertepy obronną ręką nawet największego laika.
Auto pokonuje tak strome trawersy, podjazdy czy zjazdy, że w niektórych momentach barierą jest tylko wasza psychika, bo wy się boicie, myślicie, że zaraz będzie fikołek lub auto poleci na bok, a ono tylko "wzrusza ramionami" i jedzie dalej. Nie raz musiałem zbierać szczenę z podłogi, bo wydawało mi się, że Bronco sobie nie poradzi, a ono nie przestawało mnie zadziwiać.
Dlatego, jeśli szukacie ciekawego, spokojnego miejsca, w którym będziecie mogli napawać się przyrodą, a przy tym przeżyjecie przygodę poza utwardzonym szlakiem, to Cuenca jest idealnym kierunkiem. Ale tylko, jeśli towarzyszyć wam będzie Bronco.
