
Zakaz fotografowania jednostek, a w sieci pełne ujęcia baz wojskowych. MON zapewnia, że Google już maskuje bazy, ale pytanie brzmi: dlaczego tak późno?
Street View miał służyć temu, żeby turysta mógł zobaczyć hotel przed przyjazdem, a kierowca – skrzyżowanie, zanim do niego dojedzie. W polskich warunkach stał się jednak także niezamierzonym katalogiem krytycznej infrastruktury. Samochody Google, jeżdżąc legalnie po drogach publicznych, przez lata rejestrowały nie tylko sklepy, domy i parkingi, lecz także płoty jednostek wojskowych i to, co znajduje się tuż za nimi.
Dziennikarze Interii przygotowali listę kilkunastu lokalizacji, w które Street View zagląda zdecydowanie zbyt głęboko. Ze względów bezpieczeństwa redakcja nie ujawnia szczegółów, ale opis ujmuje sprawę jednoznacznie: na zdjęciach widać wartownie, umocnienia, rozmieszczenie kamer, sylwetki żołnierzy pełniących wartę, a nawet ich uzbrojenie.
Do tego wszystkiego dochodzą ujęcia parkingów przy jednostkach – z samochodami pracowników – oraz samej infrastruktury wewnątrz baz. Na części kadrów widać pracujące stacje radiolokacyjne i anteny, które z definicji należą do najbardziej wrażliwych elementów wojskowego systemu rozpoznania. To nie są dane zdobyte w wyniku wyrafinowanej operacji wywiadowczej, ale obrazy dostępne dla każdego, kto uruchomi Google Maps.
MON pisze do Google. To kwestia bezpieczeństwa państwa
Po otrzymaniu od Interii listy przykładów wraz z datami wykonania zdjęć resort obrony przyznał, że sprawa jest poważna. W oficjalnej odpowiedzi MON potwierdziło, że złożyło do Google Polska formalny wniosek o zamaskowanie obiektów istotnych dla obronności państwa we wszystkich kluczowych usługach: Google Maps, Google Earth i Google Street View.
Według ministerstwa proces maskowania wskazanych lokalizacji został już zakończony w przypadku zdjęć satelitarnych i map. Na finiszu są prace dotyczące samego Street View – to właśnie tam problem jest najbardziej widoczny, bo zdjęcia wykonywane z poziomu ulicy pokazują szczegóły, których nie widać nawet z orbity.
Resort próbuje jednocześnie uspokajać, że wiele kadrów jest nieaktualnych. Zdjęcia pochodzą z lat 2019-2025, a część z nich nie oddaje bieżącego stanu infrastruktury ani aktualnych działań wojska. To jednak słaba pociecha: najnowsze ujęcia pochodzą z lipca bieżącego roku, a analiza zdjęć w ciągu kilku lat pozwala obcym służbom śledzić kierunki rozbudowy i modernizacji baz.
"Byłem zszokowany". Generał Polko o wojnie przegranej z biurokracją
Najmocniej reaguje generał Roman Polko, były dowódca GROM. W rozmowie z Interią przyznaje, że kiedy zobaczył w Google Maps obiekty, w których sam służył lub które rozpoznawał w czasie działań specjalnych, był zszokowany.
– Szczerze mówiąc, byłem zszokowany, patrząc w mapach Google na wiele obiektów wojskowych, w których sam służyłem. Albo które rozpoznawałem, bo prowadząc działania specjalne, sprawdzałem zabezpieczenia takich struktur wojskowych i patrzyłem, jak można zrealizować dywersję – mówi generał.
Dla profesjonalnego rozpoznania takie kadry są tak naprawdę bezcenne. Na podstawie ogólnodostępnych zdjęć można ocenić stopień rozbudowy jednostki, zobaczyć, jak wyglądają drogi dojazdowe, gdzie umieszczono kamery i posterunki, jaki sprzęt stoi na placach. To wszystko ułatwia planowanie dywersji, sabotażu czy ataków na infrastrukturę.
W ocenie generała problemem nie jest tylko sam fakt obecności zdjęć w sieci, ale tempo reakcji państwa. Jego zdaniem od lat zwracano uwagę na konieczność lepszej ochrony informacji – najpierw w kontekście walki z terroryzmem, później po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie i serii ujawnionych aktów sabotażu.
Absurd podwójnych standardów: zakaz zdjęć w realu, pełna ekspozycja w sieci
Sytuacja z Google Maps obnaża przy okazji poważny rozdźwięk między literą prawa a praktyką. W sierpniu 2023 r. do ustawy o obronie Ojczyzny dodano przepis wprowadzający zakaz fotografowania obiektów zajmowanych przez jednostki wojskowe czy służby specjalne.
W 2025 r. katalog wyjątków doprecyzowano, ale zasada pozostała jasna: zwykły obywatel ma trzymać aparat z daleka od koszar, lotnisk i magazynów. Jednocześnie każdy może w kilka sekund odpalić przeglądarkę i przybliżyć sobie na ekranie dokładny układ tych samych obiektów.
MON zapewnia, że temat "pozostaje w stałym obszarze zainteresowania" resortu, a we współpracy z innymi służbami prowadzi monitoring publicznie dostępnych zobrazowań. Jednocześnie przyznaje, że rozmowy z Google w sprawie ograniczenia publikacji w Street View wciąż trwają, ze szczególnym naciskiem na nowo tworzone jednostki wojskowe.
Zobacz także
