
"Ostrzeszów rezygnuje z zatrudnienia Gizeli Jagielskiej po wybuchu protestu", "Kolejny szpital odmawia zatrudnienia ginekolog" – donoszą od kilku dni media. – Spodziewałam się takiego obrotu sprawy – mówi w rozmowie z naTemat dr Jagielska. Ale sam Ostrzeszów też szybko znalazł się na celowniku jako kolejne miasto, które jej nie chciało. Tyle że tu widzą to trochę inaczej.
Ostrzeszów to 14-tysięczne miasto w Wielkopolsce. Tu, w Ostrzeszowskim Centrum Zdrowia, zatrudnienie miała znaleźć dr Gizela Jagielska – znana ginekolożka, o której Polska usłyszała dzięki interwencji Grzegorza Brauna wiosną 2025 roku.
Przypomnijmy, chodziło o aborcję w 36. tygodniu ciąży, której dokonała w szpitalu w Oleśnicy. Lekarka pracowała tam od 10 lat, niedawno szpital postanowił nie przedłużyć jej kontraktu. Po tej decyzji w sieci wybuchła burza.
Kilka dni temu wybuchła kolejna – gdy okazało się, że szpital w Ostrzeszowie miał rozmawiać ws. zatrudnienia dr Jagielskiej, a potem, że ginekolożka jednak nie dostanie tam pracy, o czym pierwsza informowała "Wyborcza".
– Spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Wydaje mi się, że ze względów politycznych tak będzie w wielu miejscach – reaguje w rozmowie z naTemat dr Gizela Jagielska. Nie wie, czy oferta została wycofana z powodu nacisków społecznych.
– Dostałam zaproszenie i propozycję pracy. Byłam obejrzeć również placówkę. Prawdopodobnie są to względy polityczne i doskonale rozumiem panią dyrektor w tym względzie. Dopóki dyrektorzy będą zależni od upolitycznionych organów założycielskich dopóty w organizacji systemu ochrony zdrowia nie kwestie merytoryczne czy kwalifikacje będą brane pod uwagę w pierwszej kolejności – mówi.
Pikieta przed szpitalem."Szpital w Ostrzeszowie nie stanie się kolejną Oleśnicą!"
Ostrzeszów przy okazji został naznaczony jako kolejne miasto, które jej nie chce. "Kolejny szpital rezygnuje. Jagielska nie dostanie pracy w Ostrzeszowie", "Szpital w Ostrzeszowie nie chce Gizeli Jagielskiej. Aborterka pozostaje bez pracy" – tak jeszcze przed Świętami reagowały prawicowe media.
Lokalny portal ostrow24.tv donosił zaś, że sam fakt nagłośnienia negocjacji ws. zatrudnienienia ginekolożki "wywołał silne reakcje w środowisku lokalnym".
Przed szpitalem odbył się też protest z udziałem "obrońców życia", którzy decyzję szpitala uznali potem za swój sukces.
Funadacja Życie i Rodzina tak cieszyła się na FB: "Pomimo mroźnego wiatru około 50 osób przybyło, by pokazywać prawdę o aborcji i modlić się o ocalenie bezbronnych, nienarodzonych dzieci. Ich działanie przyniosło efekt – wiadomo już, że szpital w Ostrzeszowie nie stanie się kolejną Oleśnicą!".
W internecie przewinęła się też narracja, że po fali protestów w Ostrzeszowie rozmowy z lekarką miały zostać zerwane.
Jak było? Szybko przekonujemy się, że w Ostrzeszowie widzą to nieco inaczej.
Protest przed szpitalem w Ostrzeszowie. "Było ok. 30 osób. Wzbudził zero zainteresowania"
Tomasz Maciejewski, przewodniczący Rady Powiatu Ostrzeszowskiego zupełnie przypadkowo widział ten protest. Na pobliskim parkingu zostawił samochód. Żadnych tłumów ani mieszkańców Ostrzeszowa tam nie widział.
– Zbieg okoliczności spowodował, że byłem w tym miejscu o godzinie 18.00, gdy protestujący rozstawiali się ze swoimi banerami i figurkami. Tam było więcej policji niż protestujących – opowiada w rozmowie z naTemat.
Policzył uczestników. Było ich ok. 30 osób. Gdy po godzinie wracał do samochodu, wszyscy już się żegnali, choć demonstrację zaplanowano, wg. zapowiedzi organizatorów na dwie godziny.
– Protest wzbudził zero zainteresowania. Dlatego najbardziej oburzające jest to, że na wszystkich forach pojawia się przekaz, w który chyba sami protestujący uwierzyli, że to oni wymodlili, że dr Gizela Jagielska nie będzie pracować w ostrzeszowskim szpitalu i to że to ostrzeszowianie protestowali, choć nie było tam mieszkańców Ostrzeszowa – mówi Tomasz Maciejewski.
Podkreśla, że oczywiście każdy w Polsce ma prawo protestować i wyrażać swoje poglądy:
– Na szczęście tam nie było żadnych ekscesów. Ale naprawdę daleko idącą nadinterpretacją jest to, że tam było bardzo dużo ludzi i że to byli mieszkańcy Ostrzeszowa. Ani jedno, ani drugie.
Inny z mieszkańców miasta również reaguje: – Poruszenie w mieście z tego powodu? Absolutnie nie! To była jakaś grupa osób, która została tu przywieziona, by zrobić pikietę. Z Ostrzeszowa była może jedna osoba, czy dwie. Na zdjęciach nie widziałem żadnych mieszkańców Ostrzeszowa.
Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina z takim przekazem, jak poniżej, twierdził jednak, że to mieszkańcy "sprzeciwili się robieniu ze szpitala nowego abortorium".
W Ostrzeszowie już dzień przez pikietą wiedzieli, że dr Jagielska nie zostanie zatrudniona
Tomasz Maciejewski widział potem komentarze pod postem jednego z lokalnych portali. Jak mówi, to był chyba rekord, tak dużo ich było. Z komentarzy wynika, że Ostrzeszów na pewno nie zgadza się z tym, że tak został przedstawiony.
– W większości te komentarze nie nadają się do cytowania. "Oszołomy" pod adresem protestujących to chyba najdelikatniejsze określenie. Ale nie twierdzę, że akurat wszyscy byli za zatrudnieniem doktor Jagielskiej. Bo na pewno byli i zwolennicy, i przeciwnicy. Cała Polska jest podzielona pół na pół – mówi.
Gdy czytam tytuły: "Ostrzeszów rezygnuje po wybuchu protestu", reaguje: – To absurd totalny.
O tym, że dr Jagielska nie zostanie zatrudniona w Ostrzeszowie wiadomo było już dzień przed protestem.
– Osoby, które chciały być zorientowane, to się zorientowały i już dzień wcześniej wiedziały, że Pani Jagielska nie zostanie zatrudniona. Natomiast te, które mimo takich informacji chciały zrobić demonstrację, to ją zrobiły – mówi Tomasz Maciejewski.
Dlaczego jej nie zatrudnili?
Szef Rady Powiatu nie wie. Jak mówi, to była decyzja pani prezes OCZ.
– Na pewno nie chodziło o to, że ktoś podejrzewał panią Jagielską o to, że będzie w Ostrzeszowie przeprowadzała aborcję. Po pierwsze aborcje w Polsce są dozwolone. A po drugie, w Ostrzeszowie aborcji jeszcze nie przeprowadzano. Tymczasem protestowano u nas przeciwko aborcji przeprowadzanym w Ostrzeszowie. To już było totalne nadużycie – mówi.
Dr Jagielska: Będę rozmawiać z kolejnym szpitalem po Nowym Roku
W sieci wokół jej nazwiska wrze. Pod każdym artykułem o niej są dziesiątki, setki skrajnych komentarzy.
– Czytam o sobie, że jestem mordercą seryjnym. Że jestem z piekła rodem. Doktorem Mengele. Życzą mi chorób nowotworowych. Można by tu wymienić całą litanię – mówiła w rozmowie z naTemat wiosną, po interwencji Grzegorza Brauna.
Dziś podobne opinie też można znaleźć. Pytam teraz dr Jagielską, czy czyta te wszystkie komentarze o sobie i jak się z tym czuje.
– Czytam część, na pewno nie wszystkie. To bardzo ciekawe studium polskiego społeczeństwa – mówi.
Co dalej? Czy ma inne propozycje?
– Będę rozmawiać z kolejnym szpitalem po Nowym Roku, ale biorę też pod uwagę pozostanie tylko w swojej własnej Przychodni wolnej od przekonań politycznych – odpowiada.
W Ostrzeszowie mają zawiesić oddział ginekologii i położnictwa
Sytuacja szpitala w Ostrzeszowie nie jest łatwa i ta kwestia również pojawia się w komentarzach. Od 1 stycznia zawieszona będzie tu działalność ginekologii i położnictwa oraz oddział noworodkowy.
"Nie podejmie pracy w Ostrzeszowskim Centrum Zdrowia, mimo że jej zatrudnienie miało pomóc w utrzymaniu zagrożonych likwidacją oddziałów.
– My jesteśmy szpitalem w ramach NFZ, na prawach spółki handlowej, który musi również posługiwać się kodeksem spółek handlowych, co powoduje pewne ograniczenia, np. w poziomie zadłużenia, powyżej określonego progu nie wolno nam tego robić, bo wówczas prezes odpowiada własnym majątkiem – tłumaczy sytuację szpitala powiatowego Tomasz Maciejewski.
Jak dodaje, szpital w 2024 roku był w dobrej kondycji, miał 700 tys. zł z zysku. Jako jeden z nielicznych szpitali w Polsce, nie mieli strat. – Ale szpital nie jest w stanie utrzymać kadry, bo dziwnym trafem oferta z pobliskiego szpitala – o wiele bardziej zadłużonego – sprawia, że lekarze przechodzą do niego – mówi.
W takiej sytuacji pojawiła się propozycja dla dr Jagielskiej.
– Problem pani Jagielskiej pojawił się ze względu na to, iż ginekolodzy, którzy byli do tej pory zatrudnieni w szpitalu w Ostrzeszowie, złożyli wymówienie. Od 1 stycznia szpital został bez ginekologów, gdyż przeszli do innego szpitala. Żeby nie zamknąć ginekolgii pani prezes rozpoczęła gwałtowne poszukiwania lekarzy ginekologów wśród wszystkich ewentualnie potencjalnie wolnych lekarzy. A pani Jagielska była wolna od 1 stycznia – słyszymy.
