
Reklama.
Na internetowych łamach "Gazety Wyborczej" Maziarski dał wyraz swojej niechęci do proponowanego przez "antykonsumpcyjną lewicę, religijną prawicę" i związkowców zakazu handlu w niedziele. Dziennikarz doskonale zdaje sobie sprawę z argumentów, jakimi posługują się obrońcy rzekomo wyzyskiwanych siódmego dnia tygodnia sprzedawczyń, ale nie robią one na nim wrażenia. Maziarski sam bowiem pracował w niedziele i nie narzekał z tego powodu.
– Doskonale pamiętam, jak przez całe lata bez szemrania dyżurowałem w niedziele w redakcji do pierwszej albo drugiej w nocy, żeby w poniedziałek o świcie "Gazeta" była w kiosku – oznajmił publicysta.
Byłego redaktora naczelnego "Newsweeka" nie przekonują także inne racje zwolenników niedzielnego zamykania centrów handlowych. Według niego chcą oni na siłę uszczęśliwiać innych, wskazując im "właściwy" model życia. – Czy jako wolny obywatel żyjący w ideologicznie neutralnym państwie prawa mogę wybrać taki model życia i spędzania wolnego czasu, który nie podoba się ideologom lewicy, teologom katolicyzmu i działaczom związkowym? – zapytał dziennikarz.
Stanowisko Maziarskiego nie zdobywa jednak pozytywnych komentarzy. Część użytkowników Twittera nie zostawia na nim suchej nitki.
Czytaj także:
Zakaz handlu w niedzielę jedynym ratunkiem dla kasjerek? "Traktowane są jak podludzie. Muszą dostać szansę na odpoczynek
Zakaz handlu w niedzielę jedynym ratunkiem dla kasjerek? "Traktowane są jak podludzie. Muszą dostać szansę na odpoczynek
źródło: wyborcza.pl