Wojciech Maziarski przypomniał, że "nie ma obowiązku bycia sprzedawczynią"
Wojciech Maziarski przypomniał, że "nie ma obowiązku bycia sprzedawczynią" Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Forsowany przez część posłów i publicystów pomysł objęcia dużych sklepów zakazem handlu w niedziele wywołał gorącą dyskusję. Na łamach "Gazety Wyborczej" głos zabrał w niej dziennikarz Wojciech Maziarski, wyznając, że niezbyt szkoda mu pracujących w niedziele ekspedientek. – Powiem szczerze i otwarcie: nie ma obowiązku bycia sprzedawczynią, a po doświadczeniach pracy w prasie niedziele sprzedawczyń nie wydają mi się jakąś szczególną torturą – napisał Maziarski, ściągając na siebie słowa krytyki.

REKLAMA
Na internetowych łamach "Gazety Wyborczej" Maziarski dał wyraz swojej niechęci do proponowanego przez "antykonsumpcyjną lewicę, religijną prawicę" i związkowców zakazu handlu w niedziele. Dziennikarz doskonale zdaje sobie sprawę z argumentów, jakimi posługują się obrońcy rzekomo wyzyskiwanych siódmego dnia tygodnia sprzedawczyń, ale nie robią one na nim wrażenia. Maziarski sam bowiem pracował w niedziele i nie narzekał z tego powodu.
– Doskonale pamiętam, jak przez całe lata bez szemrania dyżurowałem w niedziele w redakcji do pierwszej albo drugiej w nocy, żeby w poniedziałek o świcie "Gazeta" była w kiosku – oznajmił publicysta.
Byłego redaktora naczelnego "Newsweeka" nie przekonują także inne racje zwolenników niedzielnego zamykania centrów handlowych. Według niego chcą oni na siłę uszczęśliwiać innych, wskazując im "właściwy" model życia. – Czy jako wolny obywatel żyjący w ideologicznie neutralnym państwie prawa mogę wybrać taki model życia i spędzania wolnego czasu, który nie podoba się ideologom lewicy, teologom katolicyzmu i działaczom związkowym? – zapytał dziennikarz.
Stanowisko Maziarskiego nie zdobywa jednak pozytywnych komentarzy. Część użytkowników Twittera nie zostawia na nim suchej nitki.
logo
Twitter.com
logo
Twitter.com
logo
Twitter.com
logo
Twitter.com
źródło: wyborcza.pl