Luiz Antonio doprowadził do łez tysiące internautów. Na YouTube umieszczony został film, w którym widać, jak chłopiec przekonuje mamę, że nie może zjeść ośmiornicy, bo ta kiedyś żyła. Czy dziecko samo może dojść do takich wniosków? A może film został wyreżyserowany? I czy naprawdę pięciolatka może obchodzić, skąd pochodzi jedzenie na jego talerzu? Rozmawiamy z autorką serwisu wegemaluch.pl i matką 3-letniej wegetarianki.
Magdalena Sikon: Tak, ten filmik jest dla mnie przecudowny. Pokazuje, jak dziecko zaczyna rozumieć, co je i z czym wiąże się to, że zwierzę znajdzie się na jego talerzu. Pokazuje, że jedzenie mięsa to kwestia etyczna, że trudno je od siebie odłączyć.
Pojawiły się głosy, że film został wyreżyserowany.
Też czytałam podobne komentarze, ale raczej w to nie wierzę. Gdyby to mama mówiła mu o tym wszystkim, w trakcie nagrania chłopiec na pewno użyłby sformułowania takiego, jak "ale przecież mówiłaś, mamo". Dziecko zadawało naturalne, logiczne pytania: dlaczego zjadam kogoś, do kogo się przytulam?
Moje dziecko, niespełna trzyletnia Kaja, także ma ogromne pokłady współczucia i empatii dla zwierząt. Myślę, że mogłaby powiedzieć coś podobnego.
Była już taka okazja?
Nie będę pani okłamywać, jeszcze nie. Ale miałyśmy już taki moment, że zapytała o szynkę, a ja powiedziałam jej, że my tego nie jemy, że jemy warzywa. Jeśli kiedyś zapyta, powiem jej, że mięso było kiedyś żywym zwierzęciem. Myślę, że z dzieckiem należy być szczerym, że szynka była kiedyś świnią.
Jak rozmawiać o tym z tak małym dzieckiem?
Na pewno nie pokazując drastyczne filmy z rzeźni. Tego nie zrobię nigdy. Z maluchem nie powinno się rozmawiać ideologicznie, ale raczej normalną rozmową, nauką empatii.
Póki co pokazałam córce na przykład wydaną w Polsce książkę "Dlatego nie jemy zwierząt". Jest tam opisane, że zwierzęta czują, myślą, są inteligentne. Uważam, że tyle powinno wiedzieć małe dziecko. Na tym etapie chodzi raczej o pozytywne uczucia wobec zwierząt niż decyzję o niejedzeniu mięsa.
Ale Kaja mięsa nie je?
Tak. Przygotowuję jej do żłobka słoiki z jej własnymi obiadami. Panie tylko wykładają te obiadki na talerz. Inne dzieci są zainteresowane tym, co jada Kaja, często podjadają jej z talerza, bo jest różnorodny, kolorowy. Zdarzyło się nawet, że jedno dziecko nie jadło kaszy jaglanej, spróbowało jej od Kajki i zasmakowało.
A Kaja w przedszkolu nie podjada innym?
Myślę, że nie, przynajmniej nikt mi o tym nie mówił. Kaja raczej nie ma z tym problemu. Gorzej z innymi, bo wegetarianizm u dziecka nie zawsze spotyka się z akceptacją. Na przykład moi rodzice ciągle boją się, że Kai coś się stanie. Albo pani w przedszkolu, która kręciła na nią nosem, bo "przyjmują zdrowe dzieci".
Nawet Ministerstwo Zdrowia zaakceptowało wegetarianizm jako dietę dobrą dla dzieci.
Jako matka napisałam tam petycję w tej sprawie, bardzo się cieszę, że odniosła sukces. Dziś żaden lekarz już nie powie, że dieta roślinna jest niezdrowa dla dziecka. Być może film z chłopcem odmawiającym jedzenia ośmiornicy rozczuli sceptycznych i da do myślenia, że dziecko też może być wegetarianinem, nawet z własnego wyboru.