W 2008 roku premier Donald Tusk z wielkim entuzjazmem wziął się do rozprawy z pedofilami. Ogłosił politykę "zero tolerancji", która szybko poskutkowała wprowadzeniem do kodeksu karnego pojęcia chemicznej kastracji, czyli leczenia pedofilów środkami na obniżenie potencji. Dziś. po pięciu latach, oddziały przeznaczone do takiej terapii stoją puste, a skala problemu rośnie.
"Ośrodki leczenia w Polsce powstały tylko i wyłącznie na potrzeby PR-u" – mówi w rozmowie z "Newsweekiem" dr Andrzej Depko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. Podobnego zdania są inni specjaliści, w tym dyrektorzy placówek, gdzie prowadzi się chemiczną kastrację pedofilów. Poza tym wciąż nie ma zgody co do tego, czy taka terapia w ogóle jest skuteczna.
Na pewno skuteczna nie jest także metoda zamykania pedofilów za kratkami. "Część z nich w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że robią coś złego. Uważają się za ludzi zdrowych" – twierdzi prof. Maria Beisert, psycholog i prawnik z UAM w Poznaniu. Wyroki, jeśli już zapadają, są najczęściej niskie. Jak podaje tygodnik, w Polsce średnio pedofil trafia do więzienia na 3-4 lata, podczas gdy górna granica kary za to przestępstwo to… 15 lat. Wobec tego szybko wychodzi i zaczyna kolejne "polowanie".
Ułatwia mu to postawa państwa, które nie ma stałej kontroli nad tymi, którzy opuszczają mury zakładów karnych. "W Polsce pedofil może bez przeszkód zatrudnić się jako woźny w przedszkolu lub opiekun na obozie harcerskim" – stwierdza terapeutka Małgorzata Maria Zamłyńska.
Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji rodzi się frustracja, a ludzie biorą sprawy w swoje ręce.
Ze statystyk polskiej policji wynika, że w 2012 roku ofiarą pedofilów padło 7426 dzieci, aż o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej. Może to oznaczać lepszą niż kiedyś wykrywalność tego typu przestępstw, ale nawet jeśli tak jest, niewiele z tego wynika. Dlaczego? Bo liczba skazanych za pedofilię od lat utrzymuje się na tym samym poziomie. Obecnie kary za przestępstwa seksualne wobec dzieci odsiaduje ponad tysiąc osób, ale zaledwie 130 z nich zostało zdiagnozowanych jako pedofile.
"Newsweek"
Na Facebooku z kolei coraz większą popularnością cieszy się profil, reklamowany sentencją „leczenie pedofilii może być tanie”. Bo – wymieniają się sugestiami użytkownicy strony – pedofilowi można odciąć genitalia albo zagonić go do lasu, tak jak on wcześniej zagonił swoją ofiarę. A potem można go zabić. Niedawno powstał pierwszy portal, na którym zaznaczane są miejsca, w których przebywają jakoby pedofile.