Żadna kobieta nie znalazła się w gronie panelistów debaty o ideach liberalno-demokratycznych organizowanej przez miesięcznik Liberte. W centrum "Polityka Insight" analityczką jest tylko jedna kobieta. Męskie grono zupełnie zdominowało program Bogdana Rymanowskiego "Kawa na Ławę". Dlaczego, choć kobiet jest w Polsce więcej i są lepiej wykształcone, mężczyźni wciąż dominują eksperckie debaty?
"Chłopilon" – tak Anna Dryjańska, blogerka naTemat i działaczka Feminoteki nazywa program Bogdana Rymanowskiego. Co niedzielę do studia zaprasza on to samo, przeważnie stuprocentowo męskie, grono. Kobiety zdarzają się sporadycznie. Podobnie zresztą, jak w innych miejscach, gdzie trzeba coś skomentować, wykazać wiedzą ekspercką, czy sprawdzić w dyskusji z przeciwnikami politycznymi. Debata to typowe chłopskie gadanie.
Męskie panele
Kiedy miesięcznik Liberte zorganizował debatę o ideach liberalno-demokratycznych, na 18 panelistów nie było żadnej kobiety. Żadna pani nie dyskutowała też o energetyce w debacie Centrum Stosunków Międzynarodowych. Podobnie podczas spotkania pod hasłem "Dziennikarstwo w erze cyfrowej - jak będą pracować dziennikarze i jak będą zarabiać media". O przyszłości zawodu dyskutowali czterej panowie. Tak samo 11 kwietnia rozmawiano o emeryturach.
Jedna kobieta znalazła się za to wśród panelistów konferencji "Państwo wrogiem przedsiębiorcy", w której udział wzięli między innymi Jarosław Gowin, Krzysztof Kwiatkowski i Ryszard Kalisz. Podobnie było w czasie spotkania "Zawłaszczanie państwa: klientyzm, korupcja, nepotyzm" organizowanego przez Fundację Batorego.
Całą listę podobnych przypadków tworzą administratorzy facebookowego profilu "Nie chodzę na panele, w których występują tylko mężczyźni". Zebrali już kilkadziesiąt spotkań, gdzie o ważnych tematach dotyczących gospodarki, społeczeństwa, rozwoju państwa debatowali niemal wyłącznie mężczyźni. Na liście znalazły się zarówno wydarzenia organizowane przez prywatne firmy, jak i instytucje publiczne.
– Strona powstała, bo codziennie w naszych skrzynkach pocztowych albo na biurkach lądowały zaproszenia na konferencje i panele, w których nie ma kobiet. Wkurza nas to, więc stwierdziłyśmy, że warto pokazać jak dużą skalę ma to zjawisko i uświadomić organizatorom takich paneli, że robią coś niewłaściwego – wyjaśniają administratorki profilu, które pragną pozostać anonimowe.
Bodnar nie przyszedł
Jak wyjaśniają twórczynie profilu, organizatorzy konferencji powinni uświadomić sobie, że zapraszając tylko mężczyzn sprawiają, że dyskusja staje się zdecydowanie bardziej uboga. – Chcemy, żeby organizując panele zadali sobie trochę trudu i przestali zapraszać te same osoby, tych samych mężczyzn, a poszukali kobiet, które specjalizują się w panelowych kwestiach – tłumaczą.
Choć profil ma dopiero ok. 740 fanów, na koncie już są pierwsze sukcesy. Organizatorzy paneli coraz częściej zaczynają odnosić się do wiadomości publikowanych przez autorki, tłumaczyć, dlaczego w przygotowywanych przez nich wydarzeniach nie ma kobiet. – Jedni przyznają, że problem jest, inni mówią, że się "starali", ale "nie udało się kobiet zaprosić". Inni tłumaczą, że płeć nie ma znaczenia i… dziwnym trafem zawsze zapraszają mężczyzn – oceniają autorki.
Największym sukcesem fanpejdża była jak do tej pory decyzja Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Odmówił on udziału w jednej z konferencji, kiedy okazało się, że prelegentami będą wyłącznie mężczyźni.
Nie słychać w mediach
Choć strona napiętnuje tylko większe spotkania, na których nie ma zaproszonych kobiet, pracy powinno być jednak znacznie więcej. Panie nie występują bowiem w roli ekspertek także w mediach. Ogromną dysproporcję pokazały prowadzone niedawno przez fundację Feminoteka i "Gazetę Wyborczą" badania mediów papierowych.
Okazało się, że na 81 wypowiedzi mężczyzn, zamieszczanych było jedynie 19 wypowiedzi kobiet. – Najwięcej kobiet wypowiadało się w kwestiach społecznych. Im bardziej prestiżowy był temat, tym kobiet było mniej. Najgorzej w dziedzinie ekonomii i religii – relacjonuje Anna Dryjańska. – Rozumiem jeszcze, że zupełnie męskie grono może pojawić się przy temacie związanym z rakiem prostaty czy próbą zdefiniowania współczesnej męskości. Ale bez kobiet odbywały się także dyskusje dotyczące takich tematów, jak antykoncepcja, czy prawa kobiet.
Nawet jeśli kobiety są zapraszane do wystąpień na łamach mediów, zwykle dostają tam specjalne miejsce. Tak jak w programach telewizyjnych "Babilon", czy "Co pani na to?". – W programach, gdzie zapraszani są mężczyźni, nie jest to podkreślone w nazwie – mówi femnistka.
Sytuację próbowały zmienić panie zrzeszone w Kongresie Kobiet. Kilka miesięcy temu do ok. 25 redakcji wysłały listę swoich ekspertek w kilkunastu dziedzinach. Jak się okazuje, nawet to nie sprawiło, że na ekranach telewizorów, w radiu i prasie pojawiło się więcej pań.
Męski zespół
Kobiet zabrakło też w eksperckim zespole zbudowanym przez Wawrzyńca Smoczyńskiego. Jako analityczka w projekcie "Polityka Insight", serwisie z analizami politycznymi i gospodarczymi pracuje tylko Róża Rzeplińska. Pozostałych dziesięć osób to mężczyźni. Tak samo zresztą jak dwóch dyrektorów. Dwie kobiety są w "PI" na stażach. Jedna prowadzi anglojęzyczną wersję serwisu.
Kiedy zapytałam szefa projektu o to, dlaczego nie zatrudnił więcej kobiet, Smoczyński zaznaczył, że jego marzeniem było stworzenie zespołu, w którym proporcje płci byłyby równe. – Prowadziłem rekrutację pod tym kątem. Absolutnie nie mieliśmy intencji, by tworzyć wyłącznie męski zespół – zaznaczył. – Oferowałem kandydatkom pracę na stanowisku zastępcy dyrektora, a także głównego ekonomisty, starszego analityka ds. prawnych i analityka makroekonomicznego. Niestety, mimo zainteresowania samym projektem, nie zdecydowały się na przyjęcie ofert. Jedna kobieta zrezygnowała ze stanowiska analityka ds. społecznych – wyjaśniał w rozmowie ze mną.
Dlaczego panie nie chciały zatrudnić się w eksperckim zespole? Wawrzyniec Smoczyński wytłumaczył to ryzykiem, z jakim wiązał się transfer z wcześniejszego, pewnego miejsca pracy do powstającego właśnie projektu. – Było kilka przypadków, w których kandydatki wyrażały zainteresowanie projektem, ale przyznawały, że ryzyko dla nich zbyt duże – powiedział. Dodał też, że po wakacjach do zespołu dołączą dwie analityczki.
Anna Dryjańska przekonuje, że taka sytuacja jest możliwa, bo kobiety mają mniejszą skłonność do ryzyka i są bardziej samokrytyczne. – Poza tym kobiety są uczone od małego myśleć, że im się nie uda, żeby nie wierzyć we własne kompetencje. Działaczka Feminoteki dodaje, że ta sytuacja musi się jednak zmienić. Bo w kraju, gdzie 52 proc. obywateli to kobiety 81 proc. wypowiedzi nie może należeć do mężczyzn.