"Jestem pewien, że z jego strony to nie jest robienie sobie PR-u, a raczej chęć powiedzenia tego, co jest rzeczywistym przekazem jego tekstów" – tak dziennikarz muzyczny Hirek Wrona komentuje w rozmowie z naTemat występ donGURALesko podczas TOPtrendy 2013. Jego zdaniem na tego typu festiwalach nie ma powinno być jednak miejsca na przekleństwa: – Jeśli z ekranów telewizorów i z radiowych anten będzie słychać słowa na "k", "ch" i "s", to niedługo wszyscy znajdziemy się w rynsztoku.
donGURALesko podzielił internautów i słuchaczy występując na festiwalu TOPtrendy z utworem naszpikowanym przekleństwami i apelując "sadzić, palić, zalegalizować". W rozmowie z naTemat tłumaczył, że nie chce się cenzurować i zagrał to, co gra od lat. Przekonuje pana taka argumentacja?
Hirek Wrona: Wytłumaczył to w sposób bardzo inteligentny i jak go znam, to mówił szczerze. Jestem pewien, że z jego strony to nie jest robienie sobie PR-u, a raczej chęć powiedzenia tego, co jest rzeczywistym przekazem jego tekstów. Natomiast ja jestem generalnie przeciwny wulgaryzacji naszego języka i uważam, że można to robić w inny sposób. Oczywiście nie mam na myśli płyt, bo tam taki przekaz jest jak najbardziej zrozumiały. Jeżdżę po Polsce i widzę, że życie nie jest różowe, a zwrócenie uwagi na te konkretne problemy w dosadnych i niecenzuralnych słowach to rzecz na miejscu. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli z ekranów telewizorów i z radiowych anten będzie słychać słowa na "k", "ch" i "s", to niedługo wszyscy znajdziemy się w rynsztoku. I nie odnajdą się tam nawet artyści.
Dla niecenzuralnego hip-hopu nie ma więc miejsca na takich festiwalach skierowanych do masowej publiczności?
Każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno i to jest zawsze decyzja organizatorów. Jeśli ktoś rzeczywiście chce mieć hip-hop, to musi liczyć się z tym, że może dojść do tego typu sytuacji, jak na TOPtrendy. Taki organizator nie może potem nagle robić zdziwionej miny. Powiem panu, jak ja to robię na przykładzie audycji w radiowej "Trójce". Wychodzę z założenia, że radia słuchają ludzie w różnym wieku, więc przekleństwa są nie na miejscu i taka jest moja zasada. Proszę artystów, by podsyłali mi ocenzurowane wersje. Jedni to robią, drudzy nie. Jest taka grupa, która nie chce cenzurować swoich utworów, bo uważa, że przekleństwa dodają im smaczków i ekspresji. Mają do tego prawo, szanuję to, ale w takim wypadku w "Trójce" ich nie puszczam.
Więc jednak uważa pan, że utwór bez cenzury na festiwalu TOPtrendy nie powinien się znaleźć? Przed telewizorem też siedzieli ludzie w różnym wieku.
Nie chcę tego oceniać, to jest decyzja organizatorów. Jeśli zapisali sobie w kontrakcie klauzulę, w której nie życzą sobie przekleństw, to teraz mogą pociągnąć donGURALesko do odpowiedzialności. To powinna być dobra praktyka: mając świadomość, jaka jest specyfika hip-hopu, zabezpieczamy się za pomocą umowy, mówimy "stary, nie rób tego", albo przesuwamy koncert na godzinę 24. No i jest jeszcze jedna opcja: puszczamy to świadomie, by o festiwalu mówili potem wszyscy.
A gdyby pan był organizatorem?
Właściwie to już byłem. Cztery razy, od 2001 do 2004 roku robiłem Hip-hop Opole. I ten festiwal stał się legendą. Zrobiłem to w ten sposób, że w umowach uzgodniliśmy z artystami, że nie będą używali słów powszechnie uznawanych za wulgarne. Nikt nie miał problemów. Można? Można. W następnych edycjach już takich umów nie było, tylko mówiłem im, że to otwarty festiwal, przychodzą różni ludzie, żeby nie szastali bluzgami. Też nie mieli z tym problemów, a przypominam, że występowali nawet ci najwięksi.
Nie protestowali, że komercyjny festiwal, że cenzurowane utwory?
Przede wszystkim to był koncert poza amfiteatrem, na mieście, na oddzielnej scenie. Oczywiście nie wszyscy się zgadzali. Był na przykład jeden artysta, który postawił warunek, że wystąpi, jeśli zapowie go Grażyna Torbicka. Nie udało się. Muszę powiedzieć, że do dziś spotykam fanów hip-hopu, którzy mówią, że wtedy było super i dziękują, że takie koncerty były w Opolu w takiej, a nie innej formie.
Już ich nie będzie?
Od 2004 roku hip-hopu w Opolu nie ma. Ostatnio rozmawialiśmy z przedstawicielami TVP 1 o tym, by reaktywować imprezę, ale to się nie udało. Grupa fanów napisała nawet petycję i zorganizowała grupę na Facebooku, ale to nic nie dało. Dlaczego? Trzeba zapytać prezesa Brauna i Zuzy Łapickiej [kierownik redakcji rozrywki TVP - red.]. Ja jestem przekonany, że hip-hop może być w Opolu i na innych tego typu festiwalach. Bo to kultura wyznawana przez miliony ludzi w tym kraju. Artyści hip-hopowi to najlepiej sprzedająca się część branży muzycznej i z najlepiej rozwiniętą dystrybucją. Ta kultura ma się wspaniale i powinna gościć na festiwalach.