Jedna po drugiej upadają kolejne restauracje i punkty usługowe. Powodem tego jest najczęściej zbyt wysoki czynsz nakładany przez miasto, zauważalne już od dłuższego czasu wymieranie małych usług i życie przenoszące się z ulic do centrów handlowych. Miejski „przyrost naturalny” jest zdecydowanie ujemny. Istnieją jednak ludzie, którzy nie chcą patrzeć na puste lokale i próbują je odbić. Wciąż coraz więcej decyzji zapada bez niewielkiego nawet śladu publicznej debaty, oraz wysłuchania głosu ludzi, którzy żyją w mieście i w przeciwieństwie do władz, wiedzą chociażby ile kosztuje dwudziestominutowy bilet.
Wychodzę z domu. Przede mną ulica Marszałkowska, druga najdroższa w Warszawie pod względem czynszu dla lokali usługowych. Od jakiegoś czasu to ulica-widmo. W bliskiej okolicy mojego typowego, MDM-owskiego budynku padło już właściwie wszystko. Od sklepu muzycznego i butiku z kapeluszami, przez Kebab, po bułgarską knajpę, a nawet restaurację Magdy Gessler. Niektóre lokale zwolniły się zaledwie parę dni temu, inne straszą pustymi ścianami już od kilku miesięcy i wciąż nie widać, żeby ktokolwiek chciał z nimi coś zrobić. Czynsz jest stale podwyższany, a jednocześnie wydaje się, że właściciele przestają mieć pomysły na jakikolwiek biznes, który mógłby trafić do ludzi.
Nowy Wspaniały Skłot
Puste, a idealne na rozkręcenie biznesu lokale czekają miesiącami nie tylko na Marszałkowskiej. Opanowany wczoraj przez ruch skłoterski, dawny Nowy Wspaniały Świat, który już prawie od roku stoi zupełnie pusty, jest najlepszym na to przykładem. Miejsce zwyczajnie marnowane, reprywatyzacja dłuży się niemiłosiernie. Zyski, jakie miasto miałoby przez rok działania już nawet nie samej Krytyki, a kogokolwiek w tym miejscu, nawet na preferencyjnych warunkach, to przecież zawsze lepszy interes, niż zero wpływów i puste ściany straszące w centrum stolicy.
Włam
Za przedwczorajszą akcją stoją nie lewicowe, a anarchistyczne organizacje - między innymi ruch skłotersów Syrena, który ma swoją przestrzeń do działań niekomercyjnych na ulicy Wilczej 30, w kamienicy, którą niegdyś sami "odbili". Odzyskują miasto dla mieszkańców na różnych polach: od akcji bezpośrednich (takich jak przedwczorajsza) i blokad eksmisji, po wsparcie zdelegalizowanych imigrantów, pracowników zatrudnianych na umowach śmieciowych, mieszkańców broniących przestrzeni publicznych oraz wszystkich osób dyskryminowanych przez wymiar sprawiedliwości i władze. Ich działania krążą gdzieś pomiędzy wandalizmem a aktywizmem.
Dyskusja, zabawa, koncert
Wczoraj w dawnym Nowym Wspaniałym Świecie skłotersi otworzyli wystawę pod tytułem „Powstanie z gruzów”, ugotowali obiad dla gości, przeprowadzili zabawę „Na własnych zasadach”, którą organizatorzy określili jako tragikomiczną grę, w której czasem zbiera się tylko ujemne punkty, mówiącą o tym, jak rozmaite osoby funkcjonują w systemie, na którego powstanie nie miały wpływu. W dawnych biurach miały miejsce wykłady o wyzysku, związkach partnerskich, queer, anarchii, antykapitalistycznych tendencjach, reprywatyzacji i torturach CIA w Polsce. Odbyła się także projekcja filmu „Lekarze w służbie mroku”, a na sam koniec zaplanowano koncert Szczepana Kopyta, który jednak nie doszedł do skutku.
Interwencja
Mimo że od początku mówiono, iż będzie to tylko jednodniowa akcja, a przez cały czas obok Nowego Wspaniałego Skłotu przechodziły patrole policji, które nie zwracały na tę sytuację uwagi, władze miasta postanowiły jednak „ubrudzić” sobie ręce i wkroczyły około godziny 23. Była to śmieszna interwencja. Opuściłam skłot tuż przed nią, lecz następnego dnia poprosiłam jednego z uczestników o nakreślenie sytuacji, która miała tam miejsce.
Śmieszne było to, że jak przyszła kobieta z Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami, to się przejęzyczyła i powiedziała, iż jako właściciel żąda opuszczenia lokalu i dopiero potem poprawiła się, że nie jest przecież właścicielem, tylko zarządza lokalem miejskim – mówił uczestnik. A kiedy ją zapytałem, czy ma jakieś papiery, aby to udowodnić, ona odpowiedziała, że ma policję. I to chyba jest według niej dowód.
Miejsce prywatne czy publiczne?
Generalnie było to dziwne – dodaje. Przyjechało jedenaście suk i otoczyli nas ze wszystkich stron, przybyli dokładnie w momencie, gdy Szczepan miał zacząć koncert. Według mnie akcja policyjna nie miała sensu, bo to i tak było przejęcie lokalu na jeden dzień, więc mogli oszczędzić policjantom pracy. Oni sami grozili użyciem środków przymusu bezpośredniego, ale obyło się bez. Grzecznie wyszliśmy. Wszystkich spisywali, więc trochę to trwało. Zabawne było to, że kazali nam opuścić lokal, bo jest prywatny, a potem schować alkohol, bo to miejsce publiczne.
Kuriozalna akcja doprowadziła do ponownego zamknięcia miejsca i zaklejenia szyb czarną lokalu folią. Anarchiści wypełnili jednak swój plan na ten dzień prawie w stu procentach, a nie można przecież wierzyć w to, że policja dowiedziała się o skłocie dopiero w nocy i wtedy zdecydowała się na interwencję. Dlaczego zatem nie wkroczyła już przed południem? Akcja była tak samo nielegalna o godzinie 11:00 jak i o 23:00. Czy czekano na rozwój wypadków licząc na to, że "grzeczna" debata zamieni się w coś dużo gorszego, co skompromituje organizatorów?
Mimo "spacyfikowania", Nowy Wspaniały Skłot pokazał, że istnieje jeszcze w ludziach chęć do kształtowania miasta, w momencie kiedy możliwości by to robić są im konsekwentnie odbierane. "Pospolite ruszenie" od jakiegoś czasu przynosi efekty - na przykład uratowanie lokalu przed zamknięciem, jak to miało miejsce w przypadku Kulturalnej. Jednak wciąż coraz więcej decyzji zapada bez śladu publicznej debaty, oraz wysłuchania głosu ludzi, którzy żyją w mieście i w przeciwieństwie do władz, wiedzą chociażby ile kosztuje dwudziestominutowy bilet.