Kto nie chciałby więcej zarabiać? Żeby otrzymać wymarzoną, wyczekaną podwyżkę trzeba się nieźle napocić. Okazuje się, że przekonanie szefa do wysupłania z firmowej kasy dodatkowych pieniędzy nie jest łatwą sprawą.
Trzy czwarte Polaków przyznaje, że mogłoby pracować po 10-12 godzin na dobę, żeby otrzymać awans lub podwyżkę. Z drugiej strony ważne jest dla nich posiadanie szczęśliwej rodziny. Z kolei co czwarta polska firma ma problem z zatrzymaniem u siebie kluczowych pracowników. Z badania Deloitte wynika, że kluczem do sukcesu firmy jest właściwa motywacja - również ta pozapłacowa, dopasowana do potrzeb i zainteresowań pracownika.
W pracy ważny jest rozwój i dobra atmosfera. Najszczęśliwsi pracownicy to ci, którzy robią to co lubią, spełniają się w pracy i realizują swoje ambicje. Nie ma się jednak co oszukiwać, pracujemy dla pieniędzy, a pieniędzy nigdy za dużo. Chyba każdy pracownik co jakiś czas myśli o podwyżce. Razem z Iwoną Majewską-Opiełką, psychologiem biznesu, prekursorką i jedną z najciekawszych postaci ruchu rozwoju potencjału człowieka w Polsce podpowiadamy, jak, kiedy i o jaką podwyżkę prosić.
Kiedy iść do szefa po podwyżkę?
O podwyżce możemy myśleć, gdy nasza firma ma stabilną lub wzrostową sytuację finansową. - To wciąż nie jest dla wszystkich oczywiste. A już na pewno nie można prosić o podwyżkę, kiedy w przedsiębiorstwie jest spadek sprzedaży czy zysków. Chyba... że ma się pomysł jak zwiększyć zyskowność - mówi Majewska-Opiełka. Jej zdaniem o wyższe zarobki możemy prosić gdy nie tylko pieniędzy potrzebujemy, ale też zdajemy sobie sprawę z tego, że na podwyżkę zasługujemy. - Może podwyższyliśmy kwalifikacje, które przekładają się na efekty pracy, może braliśmy udział w kilku zakończonych sukcesem projektach, może wreszcie dzięki nam zwiększyła się sprzedaż na co mamy wymierne dowody. Jest jeszcze jeden powód: kiedy inna firma proponuje nam pracę z wyższym wynagrodzeniem, a my nie chcemy opuszczać firmy, w której już jesteśmy - dodaje.
Jak prosić o podwyżkę?
Przede wszystkim powinniśmy się do tego przygotować. Znać swoją wartość, wiedzieć co zrobiliśmy dla firmy, jakie mamy pomysły na dalszy rozwój i dlaczego na podwyżkę zasługujemy. - Nie radziłabym zaczynać od tego, że potrzebujemy pieniędzy, bo na przykład kupiliśmy mieszkanie. Po podwyżkę nie przychodzi się ze względu na potrzeby, ale ze względu na zasługi. Trzeba przygotować zapis tego, co zrobiliśmy dla firmy i jak to przyczyniło się do wzrostu sprzedaży, produktywności, zysków czy czegokolwiek. Trzeba znaleźć tę nić łączącą nasze stanowisko z ogólnymi efektami w firmie - mówi Iwona Majewska-Opiełka i dodaje, że warto mieć wszystkie twarde dowody na swój wkład w sukces firmy.
Zaczynając rozmowę warto zapytać, czy szef jest z nas zadowolony albo nawiązać do ostatniej rozmowy oceniającej, z której to zadowolenie wynika. - Trzeba powiedzieć jak ważna jest dla nas ta praca i jak bardzo się w nią angażujemy. Najlepiej jest jeśli mamy jakiś pomysł, który może wpłynąć na jeszcze lepszy rozwój firmy. Można też powiedzieć, że obecna stawka wpływa na nas lekko demotywująco i codziennie niepotrzebnie tracimy energię, by utrzymywać tę motywację, podczas gdy w sytuacji większej kwoty czulibyśmy się lepiej - tłumaczy.
O jaką podwyżkę prosić?
Pytanie zasadnicze - o ile więcej chcemy zarabiać. Gdy myślimy o swojej obecnej pensji, a potem zastanawiamy się, czego potrzebujemy i jak dużo więcej chcielibyśmy zarabiać, warto wypośrodkować nasze wymagania. Oczywiście warto poprosić o więcej, niż możemy otrzymać, żeby mieć jakąś pozycję do negocjaji, ale nie można też przestrzelić. Zdaniem Iwony Majewskiej-Opiełki wysokość podwyżki zależy od wielu czynników. - Od tego jaką mamy pensję, jak ważne jest nasze stanowisko, jaka jest sytuacja firmy na rynku i ilu jest specjalistów w danej dziedzinie. Jeśli mamy raczej wysoką pensję a wszystkie pozostałe elementy nie są korzystne, nie prosiłabym o więcej niż 10 procent.
Na ile możemy liczyć?
Eksperci nie są zgodni co do the kwestii. Zdaniem cytowanej przez portal money.pl Klary Zajlich z firmy konsultingowej Stonewell Group „Realna podwyżka, jaką możemy wynegocjować, to około 5 procent naszej pensji.” Wiele zależy jednak od naszej sytuacji, sytuacji firmy, branży itp. Według Iwony Majewskiej-Opiełki może to być od 5 do 10 proc. - Nie jest to jednak udokomuntowane niczym ponad moje rozmowy i kontakty. Ten temat nie leży w moich zainteresowaniach. Mogę tylko powiedzieć, że podwyżka niższa niż 5 proc. raczej nie będzie motywować pracownika - mówi.
Nawet o tym nie myśl, czyli czego unikać prosząc o podwyżkę
Szantaż, płacz i zgrzytanie zębów absolutnie nic nie da, a nawet zaszkodzi naszej przyszłej karierze. Podczas rozmowy z szefem powinniśmy być spokojni, skoncentrowani i profesjonalni. - Nie możemy straszyć w sposób dosłowny, że w takim razie musimy zmienić pracę, że ktoś inny dostaje więcej albo, że dostał podwyżkę, że w innych firmach lepiej płacą, no i że - wspominałam już o tym - potrzebujemy pieniędzy, bo żona przestała pracować. Tego typu argumenty to jest ostatateczność. O podwyżce bowiem powinno się rozmawiać jak o biznesie a nie o aktach miłosierdzia. Obie strony muszą czuć, że zasługujemy na nią, ot co - podsumowuje Majewska-Opiełka.
Przede wszystkim starać się nie traktować sprawy emocjonalnie. - Szef nie jest wszechwładny... też ma swoich szefów, budżet i większe rozeznanie w tych możliwościach niż mamy je my sami. Warto posłuchać wytłumaczenia dlaczego nie dostajemy tej podwyżki i może znajdziemy tam rozsądne uzasadnienie i wskazówki do lepszej pracy. Warto wyjść od szefa z obietnicą terminu kolejnego spotkania w tej samej sprawie. To już dużo. Jeśli zostaliśmy potraktowani tak, że poczuliśmy sie całkowicie niedocenieni, wręcz upokorzeni, można zastanowić się czy nie warto rozważyć zmiany pracy. Nie ma dobrych pracowników z ludzi z takimi emocjami - mówi Majewska-Opiełka.
Wychodząc z takiego spotkania z szefem możemy prosić jak o zwrócenie uwagi na naszą pracę, baczniejszej uwagi, tak by szef na pewno mógł wiedzieć, że warto nas nagrodzić. - Można spróbować (spróbować, bo to nie jest łatwe) nie sądzić, że jedynym powodem dla którego nie dostajemy podwyżki jest to, że szef nie chce jej nam dać. Warto czasami wejść w jego skórę i pomyśleć trochę nie jak pracownik, ale jak właściciel tej firmy czy osoba odpowiedzialna za dział. W takich sytuacjach człowiek ma tendencję do myślenia jedynie o sobie i dość subiektywnego oceniania zarówno swoich zasług jak i sytuacji firmy. Trzeba się starać uwierzyć, że szef stara się byś obiektywny i sprawiedliwy. Bo cóż nam zostaje jeśli w to wierzyć nie będziemy? Kto chce pracować dla bezdusznego szefa niedoceniającego pracowników? - pyta.
Warto być wytrwałym. Nawet jeśli szef początkowo się waha, albo odmawia trzeba starać się go zrozumieć i się nie poddawać - zachowując przy tym umiar. Jeśli wyczerpaliśmy wszystkie możliwe argumenty, nie powinniśmy się obrażać. Pomyślmy o dodatkowych korzyściach - na przykład o szkoleniach, służbowym samochodzie, czy komputerze. Nawet jeśli nie uda się dostać podwyżki i tak w pewnym sensie osiągnęliśmy sukces - nasz szef zobaczył, że ma wartościowego pracownika, który rzeczowo i profesjonalnie walczy o swoje. Każda kolejna rozmowa na ten temat powinna być łatwiejsza.