Nawet specjaliści nie mają wciąż pewności, czy to na pewno nie choroba. Sami aseksualiści nie mają jednak cienia wątpliwości, że naturalny brak popędu seksualnego to po prostu rodzaj kolejnej orientacji seksualnej. Choć aseksualizm być może łatwiej zaakceptować społeczeństwu niż homoseksualizm, życie osób aseksualnych również nie jest proste. Choćby dlatego, że łatwo mogą skrzywdzić tych, którzy ich pokochali. - Ja tak długo nie pociągnę - mówi nam partner aseksualistki.
Jeszcze stosunkowo niedawno na liście chorób Międzynarodowej Organizacji Zdrowia (WHO) widniał homoseksualizm czy biseksualizm. Dziś wszyscy dobrze już wiedzą, że pociąg seksualny do osób tej samej płci nic wspólnego z chorobą nie ma. Homoseksualizm wciąż jest jednak dla wielu niezrozumiały. Na o wiele mniej zrozumienia mogą natomiast liczyć ludzie aseksualni. Jacy? W Polsce o aseksualizmie mówi się jeszcze niewiele, ale na świecie ludzie, których życie seksualne nie interesuje w ogóle lub zajmuje w minimalnym stopniu, mówią o swoich odczuciach coraz odważniej.
Aseksualista jest chory, czy tak chciała natura?
To, że o aseksualistach nad Wisłą nie mówimy zbyt wiele, nie oznacza, iż nie ma ich wśród nas. – Zawsze w moich badaniach jest pewna grupa ludzi, którzy przyznają, że nie odczuwaj popędu seksualnego i nie są aktywni seksualnie – mówi w rozmowie z naTemat seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski. Na świecie takich jak oni zrzesza organizacja AVEN, czyli Sieć Widoczności i Edukacji Aseksualnej. Na początku XXI wieku założył ją Amerykanin David Jay, który dopiero po dostaniu się na studia poznał ludzi, którzy podobnie jak on nie przejawiali nigdy najmniejszego zainteresowania seksem. Dziś tymczasem AVEN niezłomnie domaga się, by aseksualizm został uznany za pełnoprawną czwartą orientację seksualną.
– Ja nie jestem jednak skłonny do klasyfikowania aseksualizm jako orientacji – stwierdza prof. Izdebski. Przyznaje jednak, że zdania w środowisku seksuologicznym są dziś na ten temat bardzo podzielone. Niewykluczone więc, że wkrótce o aseksualistach nikt nie będzie miał najmniejszych podstaw mówić, iż są chorzy. Będzie musiał przyznać, że takimi stworzyła ich natura.
Seksuolog podkreśla zresztą, że mimo swego sceptycznego nastawienia do zakwalifikowania aseksualizmu jako orientacji seksualnej, nie ocenia tego zjawiska jako schorzenia. – Bo leczyć możemy tylko to, co sprawia nam kłopot. Leczeniu należy poddawać to, co jest dla nas trudne. Jeżeli natomiast dla kogoś taka sytuacja jest do zaakceptowania i jest mu z tym dobrze, to gdzie jest problem? – tłumaczy profesor.
Każdy chce kochać
Problemy zaczynają się zwykle jednak, gdy aseksualista chce żyć w związku. Wiele osób aseksualnych pomimo braku zainteresowania seksem odczuwa jednocześnie potrzebę bycia w związku i odczuwania bliskości drugiego człowieka. Pogodzenie tego bywa trudne. – Jestem przekonany, że moja dziewczyna jest aseksualna. Długo nie rozumiałem, dlaczego nigdy nie inicjuje seksu. Często odmawia i wykręca się. Mimo to wierzę jej, gdy mówi, że mnie kocha. Znalazłem publikacje na temat aseksualności. Im więcej na ten temat czytam, tym więcej rozumiem – wyznaje 26-letnie Arek. I dodaje, że z większym zrozumieniem dla partnerki wcale nie jest mu łatwiej. – Kocham, ale ja tak długo nie pociągnę – stwierdza.
Czy zatem ludzie aseksualni powinni decydować się raczej na życie w samotności, lub z równie aseksualnym partnerem? – Wszystko zależy od osobistej koncepcji na życie. Jeżeli popatrzymy na polskie badania, to widać, że znaczna liczba osób żyje w naszym kraju w pojedynkę. Jednak z różnych powodów. Jedni wolą funkcjonować jako single, połowa mówi, że nie znaleźli odpowiedniego partnera lub partnerki. A część twierdzi własnie, że takiego rodzaju bliskości w ogóle nie potrzebują. Zasadnicze jest więc pytanie, czy nie mając ochoty na seks, ma się ochotę na życie w związku – ocenia seksuolog.
I w tej kwestii prof. Zbigniew Izdebski uczula osoby aseksualne, by brały pod uwagę także potrzeby swoich partnerów. Nie chodzi bynajmniej o przymuszanie się do seksu. Trzeba raczej zdobyć się na otwartość i w odpowiednim momencie budowania związku wyznać, że jest się aseksualnym. Zwykle może być to chwila niezwykle trudna, która zakończy się przykro. Profesor pociesza jednak, że potrzebujący związku aseksualiści wcale nie są skazani na życie w samotności. – W dobie internetu, jeżeli chce się wejść w jakieś relacje, wystarczy dobrze sprofilować swoje potrzeby i jest się w stanie odnaleźć to, czego się potrzebuje – radzi.
Zaakceptować i nie krzywdzić
Seksuolog podkreśla, że wszystko układa się właściwie tak długo, aż swoją koncepcją na życie nie krzywdzi się kogoś innego. – Jeśli jednak ktoś wie, że chce żyć w ten sposób i pomimo tego wchodzi w typowy związek, powodując unieszczęśliwienie partnera, to nie jest z jego strony w porządku. Powinien o tym powiedzieć na właściwym etapie budowania związku – dodaje.
Do swojej aseksualności trzeba jednak mieć odwagę się przyznać. A patrząc na doświadczenia innych mniejszości seksualnych, aseksualiści mogą mieć spore obawy o akceptację społeczną. Czy ich łatwiej zaakceptować niż homoseksualistów i biseksualistów? – To, że dziennikarze zadają takie pytania jest jak najbardziej właściwe. Jednak tak naprawdę w codziennych relacjach, to w ogóle nie powinno nas interesować. Co kogo obchodzi "kto komu do domu, jak chata nie jego?" - stwierdza prof. Izdebski.