Trawelebryta jadąc do Turcji, dziwi się, kiedy zostaje poproszony o zasłonięcie ramion i łydek przed wejściem do meczetu. Zamiast pójść do lokalnej kawiarni, szuka Starbucksa lub McDonalds. A swojej publiczności zgromadzonej na Facebooku pokaże fotografie, na których widać dzieci żebrzące na ulicach. Po to, by już po powrocie poopowiadać, że to biedny kraj. Jak spędzić urlop w egzotycznym kraju i nie stać się trawelbrytą?
Dla trawelebryty podróż to sposób na kreowanie wizerunku. Element stawiany na równi z drogim samochodem, czy ubraniami. Kolejny sposób na bywanie. Początkowo trawelebrytami byli znani telewizyjni podróżnicy: Martyna Wojciechowska, Beata Pawlikowska, czy Wojciech Cejrowski. Wraz z dostępnością internetu zjawisko zaczyna się jednak poszerzać. W czasie, kiedy każdy internauta korzystający z mediów społecznościowych, czy blogów ma własną publiczność, podróże stają się sposobem na zaistnienie, a trawelebryckie szeregi gęstnieją. Jak nie dołączyć do nich podczas urlopu?
Wielkie safari
Popularnych telewizyjnych trawelebrytów skrytykował w "Przekroju" Max Cegielski, dziennikarz, autor książek m.in. o Afganistanie i Indiach. Jego zdaniem ludzie tacy, jak Martyna Wojciechowska, czy Wojciech Cejrowski zmienili kraje, do których jechali w "wielkie safari". Jego częścią stały się także lokalne społeczności, które niejako zostały zredukowane do elementów krajobrazu, poziomu "dzikich".
Zdaniem Cegielskiego, trawelebryci jadą na zagraniczne ekspedycje nie po to, żeby czegoś się dowiedzieć, coś poznać, czegoś doświadczyć, ale udowodnić swoją wyższość. "Bogata biała kobieta przytula przestraszone afrykańskie dziecko, obok, w prawie identycznej pozie, małą małpkę" – tak Cegielski pisze o Wojciechowskiej. Cejrowskiemu zarzuca natomiast wprost: "Wiele programów z cyklu 'Boso przez świat' nie ma na celu zachęcenia ludzi do podróżowania […], lecz jest potwierdzeniem, że jesteśmy lepsi".
Cegielski nie jest pierwszym, który krytykuje podróżniczy celebrytyzm. O polskich trawelebrytach powstała cała książka. W "Podglądając Innego. Polscy trawelebryci w Ameryce Łacińskiej" prof. Marcin Florian Gawrycki, latynoamerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego przyjrzał się temu, jak najbardziej popularni polscy telewizyjni podróżnicy relacjonowali swoje wyprawy w tamtym kierunku. Doszedł do wniosków podobnych, co Cegielski: przekaz serwowany w ich programach jest spłycony, a widz utwierdza się w przekonaniu, że "wyobrażenie na temat kultury Innego jest słuszne i zobiektywizowane".
Kim jest prawdziwy podróżnik?
Na swoim blogu w naTemat trawelebrytów negatywnie oceniał także Marcel Kwaśniak, antropolog i wydawca przewodników. Na końcu wpisu zadał jednak pytanie, które może dotyczyć każdego wyjeżdżającego w dalekie kraje człowieka. "Czy 'prawdziwi podróżnicy' to aby nie ta sama kategoria osób, które tylko odniosły mniejszy sukces?".
W dobie wszechobecnego Facebooka i innych serwisów społecznościowych każdy z nas ma bowiem swoją własną publiczność, której prezentuje treści. Zdjęcia z egzotycznych wakacji są treścią szczególnie nośną - komentowaną, dzieloną, lubioną.
Jak napisał jednak Kwaśniak:
Jak nie zostać trawelebrytą?
Tych, którzy wrażenia ze swoich podróży upubliczniają, broni jednak Sergiusz Pinkwart, sam dziennikarz i podróżnik, który także prowadzi bloga w naTemat. – W moim odczuciu nie ma nic złego w tym, że jadąc w miejsce, które jest dla nas egzotyczne staramy się utrwalić to, co nas zaskoczyło. Myślę, że te osoby, które się oburzają, same mogą postępować podobnie. Po to się wyjeżdża z domu, żeby coś nas zachwyciło – przekonuje.
Zastrzega jednak, że turyści potrafią być nieodpowiedzialni. Do największych grzechów należy na przykład próba zmieniania porządków w społeczności lokalnej. – Byłem kiedyś na Zanzibarze w małej wioseczce rybackiej. Mieszkała tam pewna Amerykanka, która chciała naprawiać świat, chciała sprawić, by miejscowym się lepiej żyło. Otworzyła więc kawiarnię na amerykański wzór. Nauczyła miejscowych jak robić frappe, które Amerykanie uwielbiają, zaczęła też sprowadzać amerykańskie piwo, żeby nie musieli pić lokalnego, robionego z bananów – wspomina Pinkwart, który wie, że kobieta robiła to w dobrej wierze, ale mimo wszystko wyprowadziło go to z równowagi. – Przez takich ludzi, jak ona znika unikalność miejsc – dodaje.
Zdaniem Sergiusza Pinkwarta wyznacznikiem dojrzałego podróżowania jest otwartość. Z jednej trzeba próbować dostosować się do zwyczajów panujących w danym miejscu i nie eksponować swojej przewagi ekonomicznej.
– Jeśli podróżujemy, starajmy się jak najwięcej nauczyć. Niech ważne będzie to, co my sami wyciągniemy z podróży – podsumowuje.
,,Prawdziwy'' podróżnik podróżuje ,,dla siebie”, dla „doświadczania” travelbryta zaś podróżuje ,,dla innych” Przywykliśmy iż doświadczanie jest wartością. A najwyżej cenionym doświadczaniem jest doświadczanie samo dla siebie- autoteliczne. Doświadczanie wyreżysreowane, „dla innych" to tylko lepiej lub gorzej wykonywane rzemiosło. Uznajemy, że celem podroży jest lepsze poznanie siebie a to jest zawsze czynnością intymną. Stad też travelbryci są doświadczającymi „nieautentycznie” bo według odcinkowego scenariusza według zalecę reżysera producenta, sponsora. CZYTAJ WIĘCEJ