
Popularnych telewizyjnych trawelebrytów skrytykował w "Przekroju" Max Cegielski, dziennikarz, autor książek m.in. o Afganistanie i Indiach. Jego zdaniem ludzie tacy, jak Martyna Wojciechowska, czy Wojciech Cejrowski zmienili kraje, do których jechali w "wielkie safari". Jego częścią stały się także lokalne społeczności, które niejako zostały zredukowane do elementów krajobrazu, poziomu "dzikich".
Na swoim blogu w naTemat trawelebrytów negatywnie oceniał także Marcel Kwaśniak, antropolog i wydawca przewodników. Na końcu wpisu zadał jednak pytanie, które może dotyczyć każdego wyjeżdżającego w dalekie kraje człowieka. "Czy 'prawdziwi podróżnicy' to aby nie ta sama kategoria osób, które tylko odniosły mniejszy sukces?".
,,Prawdziwy'' podróżnik podróżuje ,,dla siebie”, dla „doświadczania” travelbryta zaś podróżuje ,,dla innych” Przywykliśmy iż doświadczanie jest wartością. A najwyżej cenionym doświadczaniem jest doświadczanie samo dla siebie- autoteliczne. Doświadczanie wyreżysreowane, „dla innych" to tylko lepiej lub gorzej wykonywane rzemiosło. Uznajemy, że celem podroży jest lepsze poznanie siebie a to jest zawsze czynnością intymną. Stad też travelbryci są doświadczającymi „nieautentycznie” bo według odcinkowego scenariusza według zalecę reżysera producenta, sponsora. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak nie zostać trawelebrytą?
Tych, którzy wrażenia ze swoich podróży upubliczniają, broni jednak Sergiusz Pinkwart, sam dziennikarz i podróżnik, który także prowadzi bloga w naTemat. – W moim odczuciu nie ma nic złego w tym, że jadąc w miejsce, które jest dla nas egzotyczne staramy się utrwalić to, co nas zaskoczyło. Myślę, że te osoby, które się oburzają, same mogą postępować podobnie. Po to się wyjeżdża z domu, żeby coś nas zachwyciło – przekonuje.