Chorzowski sąd uznał, że chodzenie po mieście w koszulce z nazistowskimi symbolami to nie przestępstwo. Na zdjęciu zdewastowany pomnik w Jedwabnem.
Chorzowski sąd uznał, że chodzenie po mieście w koszulce z nazistowskimi symbolami to nie przestępstwo. Na zdjęciu zdewastowany pomnik w Jedwabnem. Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta

Chorzowski sąd prawomocnym wyrokiem uniewinnił mieszkańca tego miasta, który nieco ponad rok temu przechadzał się po mieście w koszulce ze swastyką i czarnym orłem trzymającym wieniec z tym symbolem. To kolejna, po zaskakującej decyzji prokuratora z Białegostoku, decyzja wymiaru sprawiedliwości, która pokazuje bierną akceptację szerzenia symbolu III Rzeszy.

REKLAMA
Piotr P. z Chorzowa został uniewinniony przez sąd od zarzutu propagowania faszyzmu – informuje "Gazeta Wyborcza". W kwietniu zeszłego roku mężczyzna ubrany w czarną koszulkę ze swastyką na piersi i czarnym orłem trzymającym wieniec ze swastyką na plecach przeszedł pół miasta w drodze po piwo, którego zabrakło podczas libacji z kolegami. Mieszkańcy reagowali oburzeniem lub zaciekawieniem, ale w drodze powrotnej P. natknął się na policjantów, którzy zatrzymali go i zbadali alkomatem (miał 4 promile).

Prokuratura przedstawiła mężczyźnie zarzuty publicznego propagowania faszyzmu. Grożą za to dwa lata więzienia. Piotr P. przyznał się do winy. - Powiedział, że koszulkę pożyczył od siostry i założył ją, bo chciał sprawdzić reakcję otoczenia - opowiada jeden ze śledczych. Sąd Rejonowy w Chorzowie uznał, że nie doszło do przestępstwa. Sędziowie przyznali, że zachowanie oskarżonego z punktu widzenia współżycia społecznego oraz korzystania z prawa wolności było naganne. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Zdaniem sądu obnoszenie się z totalitarnymi symbolami nie oznacza jeszcze zachwalania totalitaryzmu i nakłaniania do niego innych. Z taką interpretacją nie zgadza się Piotr Kornak ze Stowarzyszenia "Nigdy więcej". Jego zdaniem tak łagodnym można by być, gdyby Piotr P. trzymał koszulkę w szafie, a nie chodził w niej po mieście. Współautor "Brunatnej księgi" zastanawia się, co musiałoby się stać, by sąd pociągnął kogoś do odpowiedzialności za propagowanie faszyzmu.
W kilka miesięcy po rozpoczęciu akcji, mającej wyplenić ksenofobiczne zachowania z Białegostoku wiele wskazuje na to, że szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz jest w tej walce niemal osamotniony. Prokurator odrzucił zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa, bo uznał, że namalowana na ścianie swastyka to hinduistyczny symbol szczęścia i z propagowaniem nazizmu nie ma nic wspólnego.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"