Sok malinowy dolany do sików w plastikowym kubku? Zapomnij! W trzech nowo otwartych warszawskich multitapach (trunek z pianką leje się tu z wielu kranów) wypijesz piwo, o jakim twoje kubki smakowe mogły do tej pory tylko pomarzyć. Piwna rewolucja w Polsce nadeszła. Musimy się szybko wiele nauczyć.
Cuda na kiju na Nowym Świecie (16 kranów), Chmielarnia na Twardej (16 kranów) oraz Kufle i kapsle na Nowogrodzkiej (12 kranów plus 2 ręczne pompy, które można spotkać w typowych angielskich pubach). W żyłach założycieli tych miejsc zamiast krwi płynie piwo. Wszystkie powstały z miłości do trunku z pianką i zamierzają zamienić pustynię, jaką do tej pory była Warszawa, w piwny raj na ziemi.
Dostaniemy w nich lane i butelkowe piwa z całego świata, często z małych, lokalnych browarów. Wystartowały obiecująco: tłumy nie przestają nadciągać - wiadomo, Polacy kochają piwo. Ale to nie ten sam trunek, jaki znamy i kochamy i zapijamy czipsy przed telewizorem. To nie to, co dostajemy w plastikowych kubkach na imprezach plenerowych. Jego jakość zdecydowanie poszybowała w górę. Pytanie, czy i uczucia są gotowe wznieść się na wyższy poziom zaangażowania?
– Klienci porównują nasze piwo z piwem koncernowym dostępnym w dużo niższej cenie. Tłumaczymy im, że w hurcie koncernowym ten trunek kosztuje dwa złote, a my kupujemy je za sześć – opowiada nam Kuba z "Cudów na kiju". Dodaje jednak: – Na szczęście ludzie często po pierwszym łyku się przekonują, że nie trzeba traktować piwa tylko jako alkoholu, którym można się napić, ale warto także docenić jego walory smakowe.
W tym względzie wciąż jesteśmy bardzo zapóźnieni w stosunku do Zachodu. Kamil Kowalewski z portalu Smaki piwa mówi nam: – Z badań Żywca wynika, że tylko 15 procent piwa w Polsce jest spożywanych w lokalach. To niewiele w porównaniu z zagranicą – słyszymy. Ponadto, polska kultura picia tego trunku raczkuje: do niedawna normą była sytuacja, że puby serwują jeden, maksymalnie trzy gatunki beczkowego piwa, zwykle jasnego.
– Ludzie dopiero poznają, że istnieje coś więcej niż typowe jasne pełne. Mówi się o rewolucji piwnej, która dociera do Polski, widać, że jest chęć do poznawania nowych smaków i browarów – tłumaczy Marcin Chmielarz, nomen omen, specjalista od piwa w warszawskiej Chmielarni. Zapotrzebowanie na przełamanie nieciekawej oferty i pojawienie się w sklepach i pubach nietypowych (na przykład belgijskich) piw butelkowych było jedną z jaskółek nadchodzących przemian, których kolejnym etapem są trzy nowe stołeczne multitapy.
Jak podkreśla cytowany już Kamil Kowalewski, – Warszawa bardzo późno dołączyła do grona miejsc, w których piwo jest prawidłowo serwowane. W Łodzi jest Piwoteka Narodowa, prowadzona – tak jak inne tego typu miejsca – przez fana piwa, we Wrocławiu – bardzo znany Zakład usług piwnych, Kraków może się pochwalić dwoma takimi miejscami: Strefa Piwa i Omerta – mówi.
Wszystkie te lokale mają szansę wyciągnąć Polskę z „zapaści kultury piwnej ”, do której przyczyniły się, a jakże, czasy PRL-u. W okresie międzywojnia istniały bowiem u nas setki browarów, które warzyły znakomite piwo – wiedzą o tym doskonale chociażby twórcy "Kufli i kapsli" – bardzo dumni ze swojego baru, zrobionego z przedwojennych mebli.
Założyciele multitapu na Nowogrodzkiej, czterej architekci, nie ukrywają, że do stworzenia własnego miejsca zainspirowała ich krakowska Omerta, w której bywali i bywają. Ich "Kufle i kapsle" są inicjatorem Warszawskiego Szlaku Piwnego, zakładającego współdziałanie „konkurencyjnych” pubów, jak mówią organizatorzy, „dla wspólnego dobra, zadowolenia klienta, dobrej zabawy oraz szerzenia kultury piwnej i zachęcenia do picia produktów wysokiej jakości”.
Z kolei "Chmielarnia" powstała z miłości nie tylko do piwa, ale również jedzenia. Założyło ją trzech wspólników – Ram, który jest Nepalczykiem, Sławek – lekarz i Mikołaj – fotograf (dwóch ostatnich prowadziło wcześniej knajpę "Wlazł kotek"). Chmielarnia różni się od innych multitapów tym, że ma w ofercie bogatą kuchnię tajsko-nepalską, za którą odpowiada wspomniany Ram, stojący również za sukcesem warszawskiej restauracji Katmandu.
Tych, którzy mieli okazję spróbować serwowanych przez niego pyszności, nie trzeba przekonywać, że na Twardej można spodziewać się doznań smakowych z najwyższej półki. Także "Cuda na kiju", pierwszy multitap w stolicy, zlokalizowany w atrakcyjnym pobliżu Muzeum Narodowego na Nowym Świecie (okolica jest tym bardziej atrakcyjna,że nie trzeba się użerać z marudnymi sąsiadami), niedługo rusza z kuchnią; serwowane będą rozmaite przekąski, zmieniające się sezonowo, oczywiście różne do różnych rodzajów piw.
Maciej Piaszczyński
W multitapach piwa są prawidłowo serwowane, mają różne temperatury podania, do każdego jest osobne szkło. Poza tym są przechowywane we właściwych pomieszczeniach, w których napój się nie psuje. Co istotne, każde z tych miejsc ma planach „misję edukacyjną”, chce przywrócić piwu należne miejsce wśród alkoholi.
Dlatego możecie się w nich spodziewać rozmaitych imprez: od pokazów warzenia, po degustacje i wykłady na temat potraw i piw, które do nich pasują. Być może uda się nawet wykreować nowy, pozytywny snobizm na piwo. O ile „znanie się na winie” jest dziś obowiązkowe „na salonach”, o tyle piwo do tej pory nie miało na nie wstępu. A przecież, jak twierdzą spece od trunku z pianką (Kowalewski i Chmielarz są tu absolutnie zgodni), piwo ma zdecydowanie większe spektrum smaku i zapach niż wino!
Założycie "Kufli i kapsli" zapewniają, że jeśli ktoś kilka razy spróbuje piwa warzonego starannie, według oryginalnych receptur, z użyciem najwyższej jakości składników, to już nie ma powrotu (lub jest ciężki) do popularnych, ale tak naprawdę nijakich w smaku piw koncernowych (wśród których są oczywiście wyjątki). Na zakończenie warto zatem dodać, że grupa docelowa multitapów nie ogranicza się tylko do „wybrańców”: najtańsze duże piwo w Chmielarni kosztuje 6 złotych, więc spokojnie mogą tu przyjść nawet oszczędni studenci.