
– Głęboko wstrząsnęła mną reakcja Polaków na ten film. Liczyłem się z każdą możliwą reakcją w Niemczech, ale absolutnie nie przewidziałem reakcji strony polskiej, tym bardziej, że Polska jest mi bliska. (…). Bardzo mi przykro, że zraniłem tym ludzi – powiedział "Polsce The Times" Nico Hofmann, producent niemieckiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie".
REKLAMA
Serial "Nasze matki, nasi ojcowie" opowiada o losach niemieckich żołnierzy, którzy walczą podczas II wojny światowej. W Polsce duże kontrowersje wywołał sposób, w jaki przedstawiono w nim Polaków okupowanych przez nazistowską Rzeszę. Części z nich przypisano postawy antysemickie. Krytycy produkcji uważają także, że wybiela ona Niemców.
Hofmann wyznał w rozmowie z "Polską The Times", że podczas pracy nad serialem popełnił nieumyślny błąd polegający na nieskonsultowaniu się z polskimi historykami. – Zaniedbaliśmy to, ponieważ od strony dramaturgicznej najbardziej interesowało nas, jak niemiecki Żyd może przeżyć w Polsce. A tak doszło do spiętrzenia scen o antysemickiej wymowie i przez perspektywę pars pro toto interpretuje się to tak, jakbym chciał w takim świetle pokazać wszystkich Polaków. Tutaj zawiniliśmy i jest to dla mnie nauczka. Bardzo mi przykro, że zraniłem tym ludzi – powiedział Hofmann.
Producent podkreślił, że jest mocno związany z Polską, gdzie urodził się jego mentor Jan Biczycki. Dodał przy tym, że sceny związane z Polakami zrobiłby teraz inaczej, by uniknąć niekorzystnego dla nich wydźwięku. Hofmann zaznaczył także, że "ma jasny pogląd na winę Niemców, którzy są winni nieskończenie" i nie zamierzał tworzyć wrażenia, iż odpowiedzialność za wojenne zbrodnie powinna zostać przeniesiona poza Niemcy.
