
Reklama.
O Stefanie Niesiołowskim - w przeciwieństwie do prof. Pawłowicz - rzadko pisze się "prof. Niesiołowski". Być może dlatego, że poseł PO znany jest głównie ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi, przez które nierzadko ma problemy. Jak pisze dziś "Rzeczpospolita", Niesiołowski stanął przed Sejmową Komisją Etyki już dwukrotnie w tej kadencji. Nic dziwnego, jeśli spojrzy się na filmik poniżej, przez internautów określany jako "kwintesencja mowy miłości".
Podobnym wynikiem przed komisją etyki może pochwalić się prof. Krystyna Pawłowicz. Choć do rekordzisty Janusza Palikota, który przed KE stawał aż 7 razy, jeszcze im daleko. Po co partiom w ogóle profesorowie, którzy często przynoszą więcej szkody, niż pożytku?
Jak twierdzi w rozmowie z "Rz" prof. Kazimierz Kik, politolog Uniwersytety w Kielcach, dzięki temu partie zyskują prestiż i "argumenty w wielu sprawach, których dostarczają im profesorowie znakomicie obeznani w swoich dziedzinach". Jednocześnie prof. Kik podkreśla, że ponieważ profesorowie to indywidualiści, często są nieskłonni do kompromisów i nie chcą podporządkować się "woli magistrów". Czyli - stanowią po prostu problem dla całej partii. Choć Stefan Niesiołowski od zawsze doskonale trzymał się partyjnych linii.
"Rzeczpospolita" zaznacza przy okazji, że w rankingach zawodów według CBOS-u, profesor uniwersytetu to nadal najbardziej prestiżowy zawód w Polsce. Dla odmiany, politycy znajdują się na końcu tej listy. Ciekawe więc, jak na te rankingi zadziała obecność prof. Pawłowicz - prawnika i prof. Niesiołowskiego - profesora nauk biologicznych. Czy raczej obniżą prestiż naukowców, czy podniosą prestiż polityków?
Źródło: "Rzeczpospolita"