Gitarzysta Guns N' Roses trafił do szpitala z powodu komplikacji wywołanych nadużywaniem e-papierosa. Zgadnijcie gdzie go kupił – podczas zeszłorocznego koncertu w Polsce. Badania toksykologiczne pokazały, że miał w sobie tyle nikotyny, jakby codziennie wypalał 33 paczki papierosów. Coraz popularniejsze e-papierosy są uznawane za bezpieczne i pozbawione przykrych konsekwencji zastępstwo dla tradycyjnych papierosów. Niesłusznie.
Daren Jay Ashba (znany jako DJ Ashba), gitarzysta nowego składu Guns N' Roses trafił do szpitala z powodu komplikacji zdrowotnych wywołanych paleniem elektronicznego papierosa. Jak opisał na Instagramie Ashba, musiało zająć się nim ośmiu lekarzy. Medycy monitorowali pracę jego serca, ponieważ zaczęło ono nieprawidłowo pracować z powodu nadużywania e-papierosa.
Toksykologia wykazała, że ma niebezpiecznie wysokie stężenie nikotyny i "płynu niezamarzającego" (muzykowi chodziło zapewne o glikol propylenowy, który jest rozcieńczalnikiem nikotyny). Stężenie tych substancji odpowiadało równowartości 33 paczek papierosów wypalonych jednego dnia (chociaż sam Ashba ma nieco skłonności do koloryzowania).
Spokojne sumienie
Jego zachowanie było niezwykle pochopne i niebezpieczne, ale dobrze obrazuje podejście elektronicznych palaczy do ich nałogu. E-papierosy są przedstawiane jako dobra, bezpieczna alternatywa dla uzależnionych od nikotyny. Według zwolenników nie zawierają substancji smolistych, co jest główną wadą tradycyjnych papierosów. Stąd łatwo wyciąga się wniosek, że są zdrowsze (o ile można użyć takiego słowa w kontekście nałogu). Dużo rzadziej wspomina się już o tym, że e-papierosy sprzyjają mocniejszemu uzależnieniu się, ponieważ pomagają uniknąć przykrych konsekwencji palenia. Uzależnionemu nie śmierdzi z ust, firanki w domu nie są żółte, a portfel zupełnie wyczyszczony.
No i można palić właściwie wszędzie. I właściwie każdy, bo e-papierosy mogą kupić wszyscy. Przez zupełny brak uregulowań prawnych przestępstwem nie jest sprzedawanie elektronicznych fajek niepełnoletnim. Dlatego coraz popularniejsze są one wśród uczniów szkół średnich. Wielu z nich traktuje palenie jako powód do dumy i źródło lansu.
Dymek z e-papierosów pojawia się nie tylko w szkołach, ale i w Sejmie (na Annę Grodzką palącą na posiedzeniach komisji narzekał Jacek Żalek), w studiu telewizyjnym (Adam Michnik w TVP INFO), w komunikacji miejskiej czy w salach wykładowych. W przypadku zwykłych papierosów trzeba było wychodzić na zewnątrz czy do palarni, co zniechęcało palaczy, u których głód nikotynowy był mniejszy. Teraz nie ma z tym problemu – chce ci się palić, wyciągasz e-papierosa i pociągasz. Chociaż sam proszę ludzi palących, żeby wyszli z pomieszczenia, jestem w mniejszości – elektroniczne fajki mało komu przeszkadzają.
E-papierosy też szkodzą
Osoby ich używające przekonują, że dym jest zupełnie niegroźny, bo to tylko para wodna. To tylko część prawdy. Choć po odparowaniu rozpuszczalnika rzeczywiście pozostaje tylko para wodna, to zapominamy o nikotynie, której nie wchłonął organizm palacza i która jest wydychana wraz z dymem. To tak, jak ludzie dopalający papierosa na przystanku i zaciągają się jeszcze przed zamknięciem drzwi autobusu, wydychają to co mieli w płucach już w środku pojazdu. Dlatego Solidarna Polska zaproponowała kilka tygodni temu, aby zakazać używania e-papierosów w miejscach publicznych.
Kiedy pisaliśmy o tym w naTemat Krzysztof Przewoźniak z Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów Centrum Onkologii w Instytucie im. M. Skłodowskiej-Curie przekonywał, że taki zakaz miałby przede wszystkim walor promowania postaw prozdrowotnych. Mniej okazji do palenia dobrze wpłynie na zdrowie e-palaczy, bo jak pokazują najnowsze badania, także elektroniczne fajki szkodzą zdrowiu.
Wielka niewiadoma
Używany do rozcieńczania nikotyny glikol propylenowy może powodować podrażnienie górnych dróg oddechowych, oczu oraz zapalenie spojówek. – To na razie jednostkowe przypadki, nie powinniśmy z nich wyciągać wniosków – zastrzega prof. Andrzej Sobczak, który na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach bada wpływ e-papierosów na zdrowie palaczy.
– Palenie elektronicznych papierosów na tę chwilę uznawane jest za bezpieczne, chociaż oczywiście najlepiej całkowicie wyeliminować nikotynę ze swojego życia. Ale nie znamy wpływu długotrwałego ich używania. Chodzi o substancje pomocnicze, czyli glicerynę oraz glikol propylenowy, które są obecne w lekach czy np. paście do zębów, ale nigdy nie były przyjmowane przez nas w takiej ilości i tak często – zauważa naukowiec.
Ten wpływ będzie można ocenić dopiero po kilkudziesięciu miesiącach badań. Na razie warto zadbać o zmniejszenie niebezpieczeństwa, sięgając tylko po sprawdzonych producentów. – Pełna nazwa, adres producenta i dystrybutora to podstawa. Poza tym na opakowaniu musi być pełen skład substancji zawartych w płynie, a nie tylko zawartość nikotyny. Niektóre firmy już zaczęły się starać o atesty dla swoich produktów – badania są prowadzone w Polsce i za granicą – relacjonuje prof. Sobczak.
Warto jednak wspomnieć, że e-papierosy mogą być dobrym zamiennikiem dla tradycyjnych terapii zastępczych, czyli plastrów, gum do żucia i inhalatorów. – Są badania pokazujące, że e-papierosy skuteczniej pozwalają rzucić palenie. Także dzięki temu, że nie trzeba eliminować nawyków manualnych, których nie ma przy używaniu plastrów – wyjaśnia rozmówca naTemat.
Mniej nikotyny
Wbrew pozorom ludzie, którzy co chwilę pociągają ze swojej elektronicznej fajki nie przyjmują więcej nikotyny niż tradycyjni palacze. – Rzeczywiście takie osoby zaciągają się częściej, ale według badań przyjmują od kilkunastu do kilkudziesięciu procent nikotyny mniej. Poza tym wyeliminowana zostaje też większość z 5600 substancji, które są w zwykłych papierosach. Niektórych jest kilkanaście procent mniej, niektórych kilkadziesiąt, niektórych nie ma wcale. Ale jak mówiłem, wciąż nie znamy wpływu na zdrowie długiego i częstego wystawiania się na działanie substancji pomocniczych – zastrzega profesor Sobczak.
Dlatego chyba warto podejść z dużą dozą ostrożności do podbijającego nasz rynek od kilku lat wynalazku. To co niezbadane może się okazać niebezpieczne po kilku, a nawet kilkudziesięciu latach. Jeśli więc ktoś musi dostarczać swojemu organizmowi nikotyny, niech wysili swoją wolę i zastosuje nieco mniej skuteczne, ale za to przebadane plastry czy tabletki. A z używaniem e-papierosów poczeka na wyniki badań.