Dzisiaj, kiedy PiS stara się o powrót do władzy, o jego kompetencjach mogą świadczyć tylko osiągnięcia samorządów złożonych z członków tej partii. Jarosław Kaczyński jako dowód nieudolności PO podaje Warszawę pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jednak rządzony przez polityka PiS-u Radom wypada w tym porównaniu znacznie gorzej.
Jarosław Kaczyński w walce o władzę sięga nie tylko po ogólne zarzuty, ale stara się je podeprzeć przykładami. Dlatego też nieudolność Platformy Obywatelskiej lider Prawa i Sprawiedliwości próbuje udowodnić przykładem Warszawy. Kiedy składał podpis pod wnioskiem o odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz do repertuaru włączył zarzut o nadmierne zadłużenie stolicy. Później wielokrotnie go używał. Jeśli można więc stosować taką ekstrapolację, warto sprawdzić, jak będzie rządził PiS. Taki sam jak Gronkiewicz-Waltz staż w fotelu prezydenta ma Andrzej Kosztowniak, prezydent Radomia.
Już w samej poruszonej przez Kaczyńskiego sprawie Radom nie wypada najlepiej. O ile 115-procentowy wzrost zadłużenia w Warszawie to sporo, to w Radomiu jest jeszcze gorzej. Tam długi miasta wynosiły w 2006 roku 75 milionów złotych. Na koniec 2013 roku mają wynieść 410 mln zł, czyli o 546 proc. więcej niż na początku rządów Andrzeja Kosztowniaka.
Nie ma pracy
Można to zrozumieć, jeśli za te pieniądze powstają nowe miejsca pracy, ale bezrobocie jest w Radomiu nierozwiązanym problemem. W marcu 2013 roku wyniosło ono ponad 23,6 proc. i był to kolejny miesiąc, w którym wzrosło. Za to już w powiecie radomskim bezrobocie było niższe. To nie wystawia najlepszej wizytówki prezydentowi, który powinien współpracować z powiatowym urzędem pracy. Jednak najwięcej dla tworzenia nowych miejsc pracy może zrobić poprawiając warunki do inwestowania. Tymczasem tych w Radomiu nie widać zbyt wiele.
Jeszcze więcej argumentów na niekorzyść Kosztowniaka mają polityczni konkurenci. – Obserwując postępowanie pana prezydenta Kosztowniaka, mam wrażenie, że on bardzo się stara, ale mu nie wychodzi – ocenia Czesław Czechyra, poseł PO z powiatu radomskiego. – To miasto nie wykorzystuje możliwości, jakie przed nim stoją, bo decyzje pana prezydenta są często podyktowane politycznie – wyjaśnia.
I podaje przykład: – Brałem udział w inicjatywie na rzecz południowego Mazowsza, w której samorządowcy i parlamentarzyści mieli razem działać dla regionu. Ale zrezygnowałem po dwóch spotkaniach, bo one szybko przekształcały się w polityczne wojny – relacjonuje Czechyra.
Według niego Andrzej Kosztowniak nie jest w stanie wzbić się ponad polityczne podziały, aby zrobić coś dobrego dla regionu. – Radom ma atuty, których nie wykorzystuje. Przede wszystkim przypominam, że z Radomia jest obecna marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Poza tym wiele osób jest życzliwie nastawionych wobec problemów miasta. A tymczasem miasto stoi w miejscu – przekonuje polityk PO. Nawet jeśli uda się pozyskać pieniądze, to nie są one wydawane w sposób optymalny. – Jeśli nie ma się nadmiaru pieniędzy środków, a wydaje mi się, że nikt nie ma, to powinno się je inwestować po głębokim namyśle i konsultacjach, nawet z konkurentami politycznymi. Prezydenci odchodzą i przychodzą, a miasto zostaje – podsumowuje Czesław Czechyra z PO.
Zapowiadany przez Jarosława Kaczyńskiego program stworzenia 1,2 mln nowych miejsc pracy byłby najbardziej potrzebny w Radomiu. Ale jego lokalnej namiastki nie widać. Spadek bezrobocia (o 3 pkt. proc. od 2006 roku) to raczej efekt wyludniania się miasta, niż przyrostu miejsc pracy. Tylko przez pierwsze 5 lat rządów Andrzeja Kosztowniaka z miasta wyjechało stamtąd niemal 7 tys. osób.
– Najlepiej o osiągnięciach władz miasta świadczy bezrobocie, a Radom jest na szarym końcu w zestawieniu miast tej wielkości – zauważa Radosław Witkowski, poseł PO, wcześniej radny Radomia. – Jedyne inwestycje w mieście to nowa siedziba fabryki broni i centrum przetwarzania danych Ministerstwa Finansów. Ale to inwestycje rządowe, za których przykładem nie poszli inwestorzy prywatni. Poza tym mieszkańcy wyjeżdżają, i to nie tylko do Warszawy, ale i do gmin otaczających Radom. To pokazuje, że prowadzona przez prezydenta Kosztowniaka polityka "asfaltowania Radomia", czyli wylewania nowych dróg i sadzenia kwiatów, nie przynosi efektów – ocenia polityk.
I chociaż w mieście pojawiają się nowe inwestycje, to i tak są one w cieniu wysokiego bezrobocia. – Co z tego, że po 20 latach czekania zbudowano nową pływalnię czy stadion lekkoatletyczny, na którym odbyła się jedna impreza, skoro ludzie nie mają pracy – zarzuca Witkowski. Pomimo to prezydent nie liczy się z opozycją, bo ma stabilną większość, gwarantowaną przez PiS i PSL. Jednak pozytywnym symptomem jest częściowe oddanie władzy nad miejskimi pieniędzmi mieszkańcom. – Od przyszłego roku będziemy mieli kadłubowaty budżet obywatelski, ale to zaledwie 2,5 miliona złotych na całe miasto. Więc za to plus dla pana prezydenta, ale mały, nie duży – zastrzega nasz rozmówca.
Dlatego ogólna ocena nadal pozostaje negatywna. – W 2006 roku byłem radnym i wtedy apelowaliśmy o przedstawienie wizji rozwoju miasta. Nie dość, że ona nie została przedstawiona, to nawet nie wyłania się ona z działań prezydenta. Tej wizji po prostu nie ma – recenzuje poseł PO. – Nie chciałbym, by ktokolwiek, kto będzie rządził Polską rządził nią tak, jak PiS rządzi Radomiem – podsumowuje Radosław Witkowski.
Niestety, ani Andrzej Kosztowniak, ani jego urzędnicy nie znaleźli czasu, by odpowiedzieć na nasze pytania.