
Dziennikarka „Newsweeka” odwiedziła Radom, który za sprawą „chytrej baby” stał się na chwilę najpopularniejszym miastem w Polsce. Usłyszała, że mieszkańcy wstydzą się tej kobiety, a niektórzy „rozszarpaliby ją na strzępy”.
REKLAMA
„A co do baby, pani Ewa radzi zajrzeć za Rynek, na ul. Żytnią i Brudną. Tam najwięcej w mieście odrapanych ścian, zaplutych zaułków, pustych butelek po żytniej i brudnych dzieci. No bo gdzie indziej mogłaby się ukryć chytra baba przed śmiechem i pogardą? Pogardą całkiem zasłużoną po tym wszystkim, co zrobiła” – czytamy w najnowszym „Newsweeku”.
Czytaj także: "Radom to nie miasto, to stan umysłu". Wigilia i "chytra baba" to nie wszystko. Radomia nikt nie lubi
Dziennikarka tygodnika odwiedziła Radom, by sprawdzić, co mieszkańcy miasta sądzą o kobiecie, która za sprawą swojego zachowania na miejskiej wigilii stała się bohaterką internetu. Albo, jak kto woli, ofiarą internetowego linczu.
Jak się okazuje, radomianie nie są zachwyceni. „Człowiek człowiekowi oczy by dzisiaj wydrapał z tego wstydu przez babę” – mówi „Newsweekowi” barmanka w jednej z knajp, w której „od grudnia klienci nic innego nie robią, tylko przy wódce i pasztetowej de luxe deliberują o babie”.
Na przykład o tym, co zrobiliby, gdyby przyszła i usiadła przy stoliku pod Gierkiem. Jedni mówią, że tylko spojrzeliby na nią z politowaniem, co najwyżej splunęliby na jej widok. CZYTAJ WIĘCEJ
Tygodnik cytuje też bardziej radykalne głosy. Niektórzy mówią bowiem, że babę "rozszarpaliby na strzępy, bo niewinni muszą się przez nią krępować".
Cały tekst przeczytasz w najnowszym "Newsweeku"

