Od wielu lat stoi pusty. Plotka głosi, że kogoś w nim zabito. Znamy te historie z filmów, opowieści i pogłosek. Do teoretycznie porządnego domu nikt nie chce się wprowadzić? Powód? Niezbyt chlubna przeszłość. Teraz na rynku nieruchomości pojawił się podobno dom znanego dawniej gangstera Nikodema Skotarczaka. Sprawdzamy, jak i czy w ogóle historie związane z miejscem zamieszkania wpływają na zainteresowanie i cenę nieruchomości.
Nikodem Skotarczak budował dom w Gdańsku-Jelitkowie na początku lat 80-tych. Jak się okazało potężny, bo aż 350-metrowy. Na górze mieszkał, na dole otworzył klub. Najpierw "Caravelle", następnie "Sindbad". Na Jelitkowskiej urządził jedno z najbardziej znanych w Polsce kasyn. Bywały tam takie tuzy świata przestępczego jak Andrzej Kolikowski z Pruszkowa znany jako Pershing. Grywał w ping-ponga z milicjantami. Teraz jego willę można kupić. Poinformował o tym portal trojmiasto.pl.
Jeden tak, drugi siak
Dziennikarze wyjaśniają że, kto zdecyduje się na zakup sąsiadującej nieruchomości przy ul. Jelitkowskiej 21 otrzyma do niej "w pakiecie" za darmo willę gdańskiego gangstera Nikodema Skotarczaka. Co ciekawe, o takiej "promocji" nie wie agencja, która zajmuje się jej sprzedażą. Paweł Zaleski, prezes Zaleski Nieruchomości wyjaśnia, że w bazie ofert jego biura jest tylko jeden z tych domów. I bynajmniej nie jest to ten "Nikosia".
Niemniej, sama historia interesująca. Nie gangstera, ale domu. A właściwie domów – tych z przeszłością. Tyle razy oglądało się filmy, w których opuszczonych domów nikt nie chciał kupić. Powodów jest cała masa: morderstwo, samobójstwo, wypadek losowy, mroczna historia. Pojawiały się też duchy.
Podobne scenariusze łatwo wyobrazić sobie w rzeczywistości. I choć niektórych mogą przyciągać, to zdecydowaną większość taka przeszłość potencjalnego domu raczej odstrasza. – Kto by chciał mieszkać, a tym bardziej kupować dom, w którym ktoś umarł. Zwłaszcza w jakiejś tragicznej sytuacji. Biorę pieniądze i kupuję coś innego – dorzuca redakcyjny kolega.
Historia prawdziwa
Śmierć odstrasza, człowiek w sposób naturalny od niej ucieka. Fakt, że ktoś zginął w domu, który chce kupić, powoduje niepokój. Tak było w przypadku historii opowiedzianej przez czytelniczkę, która wolała nie zdradzać nazwiska.
– Mój kolega szukał z rodziną domu w małej miejscowości pod miastem, w którym pracował. Był zdecydowany na jego kupno. Do czasu – relacjonuje Ania. Mimo że potencjalnemu kupcowi wszystko się podobało, ostatecznie go nie kupił. Powód? – W domu popełniono samobójstwo, o czym mówili mieszkańcy – wyjaśnia. A że miejscowość mała, to i wieści się szybko rozchodzą.
– Powiedziałam o tym koledze, finał już znasz – dodaje Ania, która uważa, że sprzedawcy nie powinni zatajać takich informacji.
Jerzy Węglarz z Home Broker mówi, że zgodnie z prawem osoba, która sprzedaje nie ma obowiązku informowania potencjalnych klientów o mrocznej przeszłości domu. – Sprzedający często nie chwalą się śmiercią, albo jakimś wypadkiem, który miał miejsce w ich domu. To na pewno zmniejszyłoby liczbę zainteresowanych – mówi. W swojej agencji nie ma przypadków rodem z filmów. W swojej karierze sporadycznie spotykał się z nieruchomościami, w których ktoś zginął. – Nie wierzę w żadne duchy – podkreśla rozsądnie. Jednak niektórzy wierzyć mogą.
W Warszawie – na Muranowie. Światło zapala się i gaśnie. Wzdłuż ul. Andersa, w alei Solidarności czy Jana Pawła II. Duchy są. Podobno unoszą się nad terenem dawnego getta warszawskiego. Rozum nie pozwala wierzyć w takie bzdury, ale jeśli coś się rzeczywiście porusza… Przekonują do tego mieszkańcy osiedla. CZYTAJ WIĘCEJ
Rzetelność nakazuje
Dagmara Zalewa, prawnik i agent obrotu nieruchomościami potwierdza, że nie ma takiego obowiązku. Jednak nie o obowiązki tu chodzi. – Tak po prostu powinno się zrobić – mówi i zaznacza, że wszystko jest w rękach pośrednika sprzedaży. – Jeśli wie, powinien poinformować kupców. Świadczy to o jego rzetelności i uczciwości – dodaje.
Agent Paweł Zaleski również nie wierzy w opowieści o duchach. W ponad 15 karierze biura nie zdarzyło się, aby w jakiejkolwiek nieruchomości straszyło – czy to naprawdę, czy tylko zgodnie z legendami. Są jednak w jego biurze domy naznaczone w jakiś sposób przez przeszłość. – Zdarzają się nieruchomości na przykład pochodzące ze spadku, w których zmarł poprzedni właściciel lub współwłaściciel. W takim przypadku o zgonie w sprzedawanych mieszkaniach informuję klientów. Nic nie zatajamy przed klientami, choć nie zawsze sam sprzedający informuje nasze biuro o takim zdarzeniu. – wyjaśnia.
Niestety dla sprzedających, w momencie, gdy na jaw wychodzi informacja o wyjątkowo mrocznej przeszłości nieruchomości, jej cena spada. Dagmara Zalewa przyznaje, że większość osób zrażają rewelacje o śmierci. W efekcie, ktoś komu to nie przeszkadza, może mieć niezły dom za niewielkie pieniądze.