
Premier Donald Tusk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przekonuje, że spadek sondażowy jego partii to efekt niepopularnych reform, za które obiektywnie należą się rządzącym pochwały oraz wynik zmasowanej krytyki mediów. Szef PO przekonuje jednak, że przewidział taki scenariusz i jest przekonany, że w 2015 roku jego partia znowu znajdzie się na czele sondaży.
Choć takiego łomotu, jaki dostaje Platforma od mediów, nikt nigdy nie dostawał, zaskakuje mnie powszechna gotowość dyskredytowania jedynej siły, która umiejętnie powstrzymuje radykałów. Media w Polsce są głęboko podzielone. Dla prawicowych Kaczyński - co oczywiste - jest bóstwem, a Tusk łobuzem. Dla pozostałych łobuzem jest i Kaczyński, i Tusk. CZYTAJ WIĘCEJ
Tusk zapewnia jednak, że Polacy znają doskonale Kaczyńskiego i nie pozwolą mu na objęcie władzy, chociaż zastrzega, że gdyby szefem SLD został Włodzimierz Czarzasty, bez zastanowienia zgodziłby się na koalicję z PiS. Poza tym Tusk przekonuje, że PiS jest przynajmniej częściowo odpowiedzialny za takie sytuacje jak Białystok czy burda na wykładzie prof. Baumana, bo narodowcy to "polityczne – chciane albo nie – dzieci Kaczyńskiego".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

