Ks. Wojciech Lemański został wysłany przez abp. Hosera na emeryturę, choć do wieku emerytalnego sporo mu brakuje. Proboszcz parafii w Jasienicy ma teraz 52 lata. Od 18 lipca ma zamieszkać w Domu Księży Emerytów w Otwocku. Sprawdzamy, co czeka na emeryturze usuniętego z urzędu ks. Lemańskiego i jak wygląda dzień z życia księdza emeryta.
Ksiądz. Osoba duchowna. Wstępuje do seminarium. Służy i spotyka się z ludźmi. Odprawia msze święte. Przychodzi jednak taki wiek, że trzeba powiedzieć dość. To 75 lat. W sumie dużo. Zapis ten wynika z Kodeksu Prawa Kanonicznego.
Kan. 538 pkt.3 KPK Proboszcz, po ukończeniu siedemdziesiątego piątego roku życia, jest proszony o złożenie zrzeczenia się urzędu na ręce biskupa diecezjalnego, który rozważywszy wszystkie okoliczności osoby i miejsca, powinien zadecydować o przyjęciu lub odłożeniu zrzeczenia. Biskup diecezjalny obowiązany jest zapewnić zrzekającemu się odpowiednie utrzymanie i mieszkanie, mając na uwadze normy ustalone przez Konferencję Episkopatu.
Pieniądze wcześniej, spokojna starość potem
Wiele diecezji w Polsce umożliwia jednak księżom wcześniejsze zrzeczenie się urzędu. Dla przykładu, w Katowicach po ukończeniu 65 lat kapłan może oddać się do dyspozycji arcybiskupa. I w jego rękach leży wówczas los księdza. Ale nie ma nakazów, jeśli ktoś czuje się na siłach może pozostać na służbie. Wszystkie konkretne kwestie dotyczące przejścia księży na emeryturę, regulują statuty synodów diecezjalnych.
Taka emerytura jest jednak czysto symboliczna. Tak naprawdę bowiem kapłan w Polsce dostaje pieniądze już po osiągnięciu 65 roku życia (po podwyższeniu wieku emerytalnego od 67 lat). Skoro płaci podatki, to naturalne. W różnych diecezjach inaczej określa się tylko wiek przejścia w "stan spoczynku". Słowem, czas przeprowadzki do domu księży emerytów. Okoliczności mogą sprawić, że biskup zostawi danego księdza na stanowisku nawet po ukończeniu 75 lat. Na przykład kiedy brakuje kapłanów w danej parafii.
"Każdy sobie obcy"
A gdy ksiądz już trafi do takiego domu dla emerytów, ma przede wszystkim święty spokój. Potwierdza to nasza czytelniczka, która przez pół roku wynajmowała kawalerkę w Domu Księży Emerytów w Olsztynie. Tak, dobrze przeczytaliście. Księża wynajmowali kilka wolnych kawalerek. – Na korytarzach pustki, każdy zamknięty w swoim pokoju. Dość chłodna atmosfera – wspomina. Czuła się dziwnie. Kościół to przecież ciepło i miłość. A tu duży budynek. Każdy sobie obcy. – Czasem zamieniliśmy kilka zdań ze sobą na korytarzu – tłumaczy. Krótko mówiąc, enigmatycznie.
Mniej zagadkowo zrobiło się kiedy jeden z księży zaczął odprawiać litanie przed jej pokojem. Był chory. – Chyba nie miał opieki. Zwyczajnie było mi go szkoda – twierdzi czytelniczka. W trakcie mieszkania w Domu Księży Emerytów brakowało jej otwarcia na dialog. Mieszkanie opuściła jednak nie z własnej woli. – Miałam 5 dni na wyprowadzkę, bo miał przyjść jakiś nowy ksiądz – mówi. Na warunki zakwaterowania nie można narzekać. Elegancki i ogrodzony budynek, ładne mieszkania. Nikt by takim lokalem nie pogardził.
Dwa pokoje, Msza św. i obiad
Kielce. Dom dla księży emerytów rozbudowano w 2005 roku. W nowym skrzydle 49 nowych mieszkań. W każdym dwa pokoje, przedpokój i łazienka. Dodatkowo duża jadalnia. Jest i gabinet lekarski, obok zabiegowy. Wszystko dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. W domu bez przepychu. Po prostu trzeba godnie żyć. Bo w Kielcach są nie tylko emeryci. Także chorzy. Od 50 do 90 roku życia. Całkiem duży rozrzut wiekowy.
W relacji Agnieszki Dziarmagi na stronie niedziela.pl możemy przeczytać relację z pobytu w kieleckim Domu Księży Emerytów. Tamtejsi emerytowani duszpasterze zaczynają dzień mszą już o 7 rano. Są na niej także niepełnosprawni księża. Potem czas wolny. O 13 tylko obiad. Do posiłku i po posiłku bez konkretnych wytycznych: czytanie, spacerowanie, oglądanie telewizji. Co się chce i ile się chce. W spokoju i w zacisznym kącie. O 18 kolacja i po niej wieczorna modlitwa. I pewnie sen. Można się domyślać, że nie trzeba pilnować ciszy nocnej.
Podobnie w innych domach księży emerytów. Standardem są dwa pokoje. Tak jest choćby we Wrocławiu czy w Kołobrzegu. Podobnie są też przy posiłkach. Wyznaczają rytm dnia i są okazją do spotkań księży. W Otwocku, gdzie ma trafić ks. Lemański, duchowni jedzą obiad tak samo jak w Kielcach, o 13.
W mieszkaniu księdza emeryta
Rok temu miałem okazję być w domu księży emerytów w Kołobrzegu. Byłem umówiony na wywiad z dawnym proboszczem kołobrzeskiej katedry. Brama. Dzwonek. Otwiera mi siostra zakonna. Wchodzę przez bramkę. Czekam na dziedzińcu. Dwie minuty, nie więcej. W tym czasie podziwiam mury XIX-wiecznej budowli, do której mam wejść. Dwa wejścia, mam podejść do pierwszego. Dzwonię domofonem i wchodzę. Razem z siostrą. Na pierwsze piętro. Schody wyremontowane, zadbane. Czysto i schludnie.
Pod samymi drzwiami mojego rozmówcy siostra odchodzi. Ale "jak coś" jest pod telefonem. Przechodzę przez ładne, drewniane drzwi. Na nich K+M+B. W przedpokoju pusto, na ścianie jedynie obraz Jezusa Miłosiernego. Dalej dwa pokoje. Mniejszy i większy. W mniejszym biurko. Na nim laptop. Jakieś obrazki. Tam nie wchodzę. W salonie duży stół, dookoła regały pełne książek. Tutaj rozmawiamy. Na ścianie wizerunek Matki Bożej. W rogu telewizor. Ksiądz musi wiedzieć co się dzieje na świecie.
– Co tu dużo mówić. Są różni księża. Jedni po przejściu na emeryturę całkiem zamykają się w pokojach i do końca życia odpoczywają. Inni są ciągle aktywni, może trochę mniej niż kiedyś, ale działają w kołach różańcowych, chcą uczestniczyć w życiu parafii – mówi nam anonimowo ksiądz z jednej z parafii w diecezji elbląskiej.
W skrócie, każdy jest kowalem własnego losu. I o to przecież chodzi. Po kilkudziesięciu latach posługi należy się.