
Kan. 538 pkt.3 KPK Proboszcz, po ukończeniu siedemdziesiątego piątego roku życia, jest proszony o złożenie zrzeczenia się urzędu na ręce biskupa diecezjalnego, który rozważywszy wszystkie okoliczności osoby i miejsca, powinien zadecydować o przyjęciu lub odłożeniu zrzeczenia. Biskup diecezjalny obowiązany jest zapewnić zrzekającemu się odpowiednie utrzymanie i mieszkanie, mając na uwadze normy ustalone przez Konferencję Episkopatu.
Pieniądze wcześniej, spokojna starość potem
Wiele diecezji w Polsce umożliwia jednak księżom wcześniejsze zrzeczenie się urzędu. Dla przykładu, w Katowicach po ukończeniu 65 lat kapłan może oddać się do dyspozycji arcybiskupa. I w jego rękach leży wówczas los księdza. Ale nie ma nakazów, jeśli ktoś czuje się na siłach może pozostać na służbie. Wszystkie konkretne kwestie dotyczące przejścia księży na emeryturę, regulują statuty synodów diecezjalnych.
"Każdy sobie obcy"
A gdy ksiądz już trafi do takiego domu dla emerytów, ma przede wszystkim święty spokój. Potwierdza to nasza czytelniczka, która przez pół roku wynajmowała kawalerkę w Domu Księży Emerytów w Olsztynie. Tak, dobrze przeczytaliście. Księża wynajmowali kilka wolnych kawalerek. – Na korytarzach pustki, każdy zamknięty w swoim pokoju. Dość chłodna atmosfera – wspomina. Czuła się dziwnie. Kościół to przecież ciepło i miłość. A tu duży budynek. Każdy sobie obcy. – Czasem zamieniliśmy kilka zdań ze sobą na korytarzu – tłumaczy. Krótko mówiąc, enigmatycznie.
Kielce. Dom dla księży emerytów rozbudowano w 2005 roku. W nowym skrzydle 49 nowych mieszkań. W każdym dwa pokoje, przedpokój i łazienka. Dodatkowo duża jadalnia. Jest i gabinet lekarski, obok zabiegowy. Wszystko dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. W domu bez przepychu. Po prostu trzeba godnie żyć. Bo w Kielcach są nie tylko emeryci. Także chorzy. Od 50 do 90 roku życia. Całkiem duży rozrzut wiekowy.
Rok temu miałem okazję być w domu księży emerytów w Kołobrzegu. Byłem umówiony na wywiad z dawnym proboszczem kołobrzeskiej katedry. Brama. Dzwonek. Otwiera mi siostra zakonna. Wchodzę przez bramkę. Czekam na dziedzińcu. Dwie minuty, nie więcej. W tym czasie podziwiam mury XIX-wiecznej budowli, do której mam wejść. Dwa wejścia, mam podejść do pierwszego. Dzwonię domofonem i wchodzę. Razem z siostrą. Na pierwsze piętro. Schody wyremontowane, zadbane. Czysto i schludnie.