
Polska polityka nie jest pierwszej klasy. Ale polscy politycy lubią czuć, że są. Parę dni temu spotkaliśmy w klasie biznes samolotu z Brukseli marszałka Mazowsza Adama Struzika. Leciał w niej tylko z drugim, znajomym urzędnikiem. Dlaczego było tak pusto? Bo nawet biznesmeni kupują do Brukseli loty w klasie ekonomicznej. Wiedzą, że za półtorej godziny lotu nie ma powodu przepłacać.
Mazowsze to bogaty region. Z dużymi kłopotami finansowymi. Krótko po powrocie z Brukseli Adam Struzik ogłosił...że województwo bankrutuje. Marszałek poinformował, że Mazowsze zostało ograbione przez "janosikowe", czyli obowiązkową daninę bogatych regionów na rzecz tych biedniejszych. W Urzędzie Marszałkowskim oszczędzano podobno już na wszystkim, ale i tak nie udało się wygospodarować aż kilkuset milionów złotych. Region jest tak zadłużony, że nie ma też szans na kolejne kredyty.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (MRR) na podróże krajowe w 2008 r. wydało 768 tys. zł, cztery lata później – blisko 1,1 mln zł. W tym okresie urzędnicy MRR średnio co roku odbywali 1,8 tys. podróży. Wydatki wzrosły również w resorcie finansów. W 2008 r. przeznaczył na diety urzędników 4,8 mln zł, a w 2011 r. o prawie 2,6 mln zł więcej.
Problemem nie jest jeden czy drugi lot. Problemem jest brak powszechnego zbioru reguł podróży służbowych w administracji samorządowej. Taki zestaw zasad ma większość korporacji. Określają one standard podróży i noclegu dla każdego stanowiska. Samorządy nie mają jednak jednego szefa (poza wyborcami w ogóle nie mają szefów) i dlatego żaden zestaw zasad do tej pory nie powstał. Rozporządzenie określa, że nocleg służbowy nie może przekroczyć sumy 600 złotych za dobę. Tak naprawdę główną regułą jest obawa przed byciem opisanym przez lokalną prasę.
Najwięcej w regionie tarnowskim na podróże służbowe przeznaczył Urząd Miasta Tarnowa - łącznie 118,4 tys. zł, w tym ponad 63 tys. na delegacje krajowe oraz ok. 54 tys. zł na zagraniczne, z których najdalsza była podróż do Kotłasu w Rosji. Jak donosi gazeta, Prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała jest też urzędnikiem, który był w rozjazdach najczęściej - 2012 roku w delegacji spędził on łącznie 60 dni.
Najdalej natomiast - do Paso Robles w USA - wyjechał były już starosta tarnowski Mieczysław Kras wraz z szefem powiatowej promocji. Jak przyznaje gazecie obecny starosta Roman Łucarz, tamta wyprawa kosztowała ok. 13 tysięcy złotych. Na wszystkie służbowe podróże Starostwo Powiatowe wydało natomiast 80,9 tys. złotych, w tym blisko 40 tys. na wyjazdy zagraniczne.
Drogie są tylko wyjątki
Od Katowic po Szczecin i od Poznania po Kraków w biurach prasowych lokalnych władz wręcz automatycznie przekonują, że zwykle urzędnicy latają za granicę jak najtaniej. Tylko kiedy pojawia się konieczność szybkiego wylotu, wtedy sytuacja często zmusza, by sięgnąć do samorządowej kasy nieco głębiej i zarezerwować bilety dużo droższe. Jednak zdaje się, że tylko marszałek Struzik został postawiony w tak podbramkowej sytuacji, że jedyną opcją została klasa biznes.
