Po tym, gdy Agnieszkę Radwańską wyrzucono z grona ambasadorów akcji "Nie wstydzę się Jezusa", wiele osób zaczęło przypominać, że przecież nagość przez wieki była przez Kościół akceptowana chociażby w formie sztuki sakralnej. Czy rzeczywiście tak było?
W dyskusji na temat tego wydarzenia wiele osób podniosło argument, że nagość wcale nie musi być czymś, co stoi w sprzeczności z chrześcijańską moralnością. Powoływano się np. na to, że przecież “takimi właśnie nas Bóg stworzył” oraz że Adam i Ewa w raju byli nadzy.
Niektórzy dodają też, że także przedstawiciele samej instytucji Kościoła katolickiego byli w historii bardziej wyrozumiali wobec nagości: powoływano się na liczne przykłady sztuki sakralnej, w której występowała nagość.
I rzeczywiście, jeśli przypomnimy sobie liczne biblijne sceny utrwalone przez malarzy baroku, albo wyrzeźbione w marmurze postaci amorków w rokokowych świątyniach, to wniosek zdaje się oczywisty: kiedyś Kościół nie bał się nagości. Co się więc zmieniło?
Nagość skrywana bardziej ekscytuje
W podobnym duchu o średniowiecznym stosunku do nagości u mówi dr Justyna Jaworska, antropolog ciałą z Instytutu Kultury Polskiej UW. – Średniowieczna nagość w miejscach takich jak publiczne łaźnie czy ulice miast nie miała posmaku perwersji czy erotyki. Określić ją można mianem naiwnej, jak nagość dziecięca. Nie stanowiła dla Kościoła poważnego problemu – przekonuje dr Jaworska.
Antropolożka podkreśla także, że nagość była często przedstawiana w ówczesnej sztuce, np. w scenach Sądu Ostatecznego czy scenach rodzajowych. – Trudno doszukać się w tych przedstawieniach erotyzacji. Zmienia się to dopiero, jak zauważył historyk Norbert Elias, od XVI wieku, kiedy przemianie podlega stosunek do nagości w ogóle. Przykład? W poradnikach savoir-vivre z tamtych czasów radzi się czytelnikom, że w podróży śpiąc w łóżku obok obcej osoby wypada się ubrać – mówi dr Jaworska.
Dr Jaworska zauważa też w rozmowie z naTemat pewną prawidłowość towarzyszącą rosnącemu rygoryzmowi w sprawach cielesności: – Im bardziej nagość była skrywana, represjonowana, tym bardziej ekscytowała i w tym większym stopniu podszyta była erotyką – tłumaczy dr Jaworska. Kulminacją tych tendencji jest okres wiktoriański, gdy rygorystycznym poglądom na nagość towarzyszył gwałtowny rozwój pornografii.
A co z Kościołem?
To, że w kulturze europejskiej stosunek do nagości zmieniał się na przestrzeni wieków, to jedna sprawa. Drugą jest jednak sposób, w jaki do sprawy historycznie podchodził Kościół. Wyraźnie widać to nawet bez wnikania w teologiczne i historyczne niuanse. Wystarczy rzucić okiem na sztukę religijną. Mirosława Vierstra z Wydziału Artystycznego Uniwersytetu Zielonogórskiego w rozmowie z naTemat przybliża nam przemiany, jakim ona podlegała na przestrzeni lat.
– Nagość w sztuce religijnej średniowiecza pojawiała się tylko w negatywnym kontekście. Na przedstawieniach Sądu Ostatecznego nadzy byli tylko potępieni, strąceni do piekieł, podczas gdy nagość zbawionych skrywał listek figowy. Podobnie z Adamem i Ewą, których nagość eksponowano tylko, jeśli ukazani byli już po wygnaniu z raju – zauważa Vierstra.
Wraz z końcem średniowiecza coraz częściej w sztuce pojawia się odsłonięta pierś Matki Boskiej karmiącej Dzieciątko. Im bliżej renesansu, tym częściej przedstawienie to ma podtekst erotyczny. Jeszcze więcej erotyki odnajdziemy zaś w sztuce baroku: – Motywy biblijne, jak kuszenie św. Antoniego czy Zuzanna podglądana przez starców, dawały artystom możliwość wyeksponowania wątków erotycznych, co chętnie czyniono – mówi Vierstra.
Rozmówczyni naTemat zwraca jednak uwagę na bardzo ważną rzecz: okresowe “rozerotyzowanie” sztuki, także tej o tematyce religijnej, w niewielkiej tylko mierze dotyczyło sztuki tworzonej z inicjatywy i na potrzeby Kościoła.
– Kościół katolicki nigdy nie aprobował jawnej nagości i nigdy nie wspierał jej dosłownej prezentacji w sztuce – mówi Vierstra. Historyczka sztuki zwraca uwagę, że przesycone erotyzmem obrazy z czasów Rembrandta czy Rubensa o tematyce religijnej, nie były nigdy zamawiane do kościołów, lecz do prywatnych rezydencji, domów czy ewentualnie kaplic.
A co z nagimi rzeźbami? – Nagość amorków to nagość dziecięca, a więc traktowano ją inaczej. Natomiast rzeźb nagich kobiet na ołtarzach, czy w ogóle we wnętrzach kościołów, nie znajdziemy – przekonuje Vierstra.
Krytyk literacki Lech Bukowski na swoim blogu przytacza historię, która dobrze ilustruje, jak bardzo gorszyła nagość świętych figur, nawet w “wyzwolonym” XVI w.
Widać więc wyraźnie, że argumenty tych osób, które w sporze o Radwańską mówią o rzekomej akceptacji Kościoła dla nagości w minionych wiekach, nie są słuszne. Choć sztuka o tematyce religijnej od czasu do czasu bywała nasycona erotyką, trudno mówić o tym, by Kościół miał bardziej liberalny niż dziś stosunek do nagości. Czy komuś podejście Kościoła się podoba, czy nie, to już jednak zupełnie inna sprawa, podobnie jak odrębną kwestią jest to, czy Radwańska pozując dla ESPN rzeczywiście sprzeniewierzyła się chrześcijańskiej moralności.
Dr Justyna Jaworska zauważa, że gdyby dla oceny sprawy Agnieszki Radwańskiej przyjąć perspektywę antycznej idei sportu, nagość pięknego, wysportowanego ciała nie powinna bulwersować.
– Jeśli kontekst sesji nie był wyraźnie erotyczny, to czym jej nagość różni się od nagości antycznych sportowców, którzy w czasie treningów i zawodów nie występowali przecież w ubraniach? – pyta dr Jaworska. Przyznaje jednak, że taki stosunek do nagiego ciała trudno byłoby pogodzić ze współczesnym stanowiskiem Kościoła.
Dziwimy się, że osoby uchodzące za najzagorzalszych katolików oburzają się, podczas gdy sesja naszej gwiazdeczki to nic w porównaniu z Kaplicą Sykstyńską, którą można obserwować w samym sercu Watykanu. Tamte freski w porównaniu z fotkami Agi to niemal porno. CZYTAJ WIĘCEJ
polityka.pl
Może trudno w to uwierzyć, ale na licznych kościołach i zamkach z epoki średniowiecza umieszczone były wizerunki kobiet obnażających swoje genitalia.(...) Nie wiemy, czy są to symbole płodności, czy też bronić miały wstępu złu, z całą pewnością natomiast obce były dzisiejszemu pojmowaniu wstydu. Wydaje się, że kobiety, które chciały mieć dzieci, dotykały tych figurek, co miało im przynieść szczęście. CZYTAJ WIĘCEJ
Lech Bukowski
Także Cellini, po widzeniu jakie miał w więzieniu, rzeźbi w roku 1562 nagiego Chrystusa, mówi o nim il mio bello Christo i marzy mu się, iż zostanie pochowany pod tym właśnie krucyfiksem. Niestety, w roku 1562 diuk Florencji czyni z dzieła Celliniego podarunek purytańskiemu królowi Hiszpanii, Filipowi. Tego ostatniego - jak głosi opowieść - dar ów do tego stopnia zgorszył, że własną chustką do nosa okrył nagość Pana, a następnie skazał go na wygnanie w ciemnym korytarzu San Lorenzo. Po dzień dzisiejszy arcydzieło Celliniego, Jezus na krzyżu, przechowywane w Escurialu, nosi sukienną przepaskę! CZYTAJ WIĘCEJ