Bruce Lee "zagrał" w najnowszej, chińskiej reklamie whisky Johnnie Walker. Opowiada w niej, jak osiągnąć sukces. Oczywiście, legendarny aktor od dawna jest martwy, a w reklamie umieszczono jego cyfrową wersję, ale i tak fani są oburzeni. Między innymi tymi, że słynny wojownik promuje alkohol - co stoi kompletnie w sprzeczności z jego historią i dietą, którą stosował.
Bruce Lee powraca - głoszą nagłówki wielu zachodnich, szczególnie chińskich, portali. Niestety, nie do świata żywych i nie w filmie, a w reklamie whisky. Chociaż w internecie filmik krąży dopiero od niecałego tygodnia, już zdążył podzielić fanów - na tych zachwyconych chociaż chwilowym powrotem legendarnego wojownika i na tych, którzy twierdzą, że to "hańba dla marki".
Firma wybrała akurat legendarnego mistrza sztuk walki, bo szukała dla swojej kampanii tzw. "game changera" – czyli elementu, który kompletnie odmieni jej losy. Bruce Lee w reklamie to, oczywiście, wyłącznie cyfrowa animacja, ale trzeba przyznać, że graficy spisali się na medal - Lee do złudzenia przypomina prawdziwą osobę. Co więcej, jego przemowa to rozmaite cytaty, które Lee wypowiedział za życia, co mocno uwiarygadnia przekaz. W projekcie brała udział, jako konsultantka, córka aktora Shannon Lee. Prace nad cyfrowym Lee trwały ok. 9 miesięcy.
– Shannon Lee pomogła nam, byśmy mieli pewność, że wszystko jest w nim odpowiednie: od wyglądu po duszę. Chcieliśmy uszanować legendę na tyle, ile można – wyjaśniał po premierze Joseph Kahn, szef produkcji reklamy.
Filmik miał swoją premierę w zeszłą niedzielę, w 40-tą rocznicę śmierci Bruce'a Lee. Obecnie reklama wyświetlana jest w Hong-Kongu, ale ma być też pokazywana w innych krajach. W Chinach wywołała spore dyskusje: część fanów jest zachwycona powrotem aktora, nawet w takiej formie. Inni jednak wskazują, że to hańba dla legendy - opisuje South China Morning Post.
Krytycy przypominają, między innymi, że Bruce Lee nie pił alkoholu i promował zdrowe odżywanie, więc na pewno nie wystąpiłby w reklamie whisky. Publicznie reklamę potępił, między innymi, Edwin Lee, znany w Hong-Kongu filmowiec. – Animacja faktycznie wygląda jak Bruce Lee. Ale żeby wykorzystywać cały ten talent, żeby sprzedawać alkohol? Moim zdaniem to hańbiące. Przecież on stronił od alkoholu - mówił Edwin Lee, cytowany przez SCMP.
Filmowiec podkreślił, że według niego wskrzeszanie Bruce'a Lee po to, by promował styl życia, który potępiał, jest niemoralne. – To pokazuje najwyższy stopień zdeprawowania masowego marketingu. I to wszystko tylko po to, by wbić się z produktem na chiński rynek – krytykował Edwin Lee.
Nie da się ukryć, że sama technologia robi wrażenie - można się nawet momentami pomylić i uznać, że oglądamy żywego aktora. Dla Was też przywrócenie legendy do takiego celu to profanacja?