– Musiałem pogodzić się z tym, że mnie jednak nie zabił, ale do tej pory nie pogodziłem się z tym, że nie wiem, dlaczego mnie oszczędził. Strasznie męczy mnie to, że tam zginęło tylu moich przyjaciół, a on darował mi życie niby z powodu wyglądu. To nie jest wystarczające – mówi "Newsweekowi" jedyna ofiara Andersa Breivika, której prawicowy zbrodniarz świadomie oszczędził życie.
Podczas masakry na wyspie Utoya Anders Breivik oszczędził świadomie właściwie tylko jednego człowieka. Tylko jeden chłopak wydał mu się z twarzy zbyt prawicowy, by go natychmiast zabić, więc minął go i poszedł zabijać kolejnych nastolatków. Tą osobą był 23-letni dziś Adrian Pracoń, z którym dwa lata po tragedii rozmawia "Newsweek". W szczerym i emocjonalnym wywiadzie Pracoń wyznaje, że po tym, co przeżył na Utoyi nie był w stanie poradzić sobie bez pomocy specjalistów. Długo walczył z obrazami z przeszłości i pytaniem, dlaczego Breivik oszczędził akurat jego, ale ostatecznie musiał zdecydować się na pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Dopiero teraz zaczyna żyć trochę bardziej normalnie.
W tym Adrianowi Praconiowi pomogło też spisanie wspomnień z Utoyi, które zawarł w książce "Hjertet mot Steinen” ("Serce o kamień"). W najbliższych dniach ukaże się ona w polskich księgarniach pod tytułem "Masakra na wyspie Utoya". Książka pomogła mu także oderwać się od polityki, która była dotąd całym jego życiem, a tylko przypominała o powodach masakry. Anders Breivik zaatakował bowiem obóz młodzieżówki norweskiej Partii Pracy AUF, która od lat popierała multikulturalizm. Według prawicowego zbrodniarza, jest to tymczasem największe zagrożenie dla współczesnej cywilizacji.
Pracoń polityką nie chce się już zajmować. Jego partia zresztą niechętnie patrzyła na to, że chce spisać swoje wspomnienia z Utoyi. – Organizacja naciskała, bym nie pisał książki, ale ja tłumaczyłem im, jakie to dla mnie ważne. Zgodziliśmy się w końcu, że się nie zgadzamy... – mówi. I dodaje, że z pracy dla AUF zrezygnował, by poświęcić się nowemu życiu. Zaczyna uczyć się dziennikarstwa. Odnaleźć się w tej dziedzinie pomogło mu napisanie "Hjertet mot Steinen”.
Rozmówca "Newsweeka" zdradza, że jednym z jego największych pragnień wciąż jest dowiedzieć się, dlaczego Anders Breivik oszczędził właśnie jego. I przyznaje, że jedyną osobą, która może mu ostatecznie odpowiedzieć na to pytanie jest sam morderca. Jednocześnie Adrian Pracoń nie potrafi odpowiedzieć dziś, czy wytrzymałby psychicznie konfrontację z Breivikiem. Choć nie odrzuca w ciemno, by przebieg konfrontacji z mordercą spisać w kolejnej książce. – Potrzebowałbym może jeszcze trochę czasu. Nie jestem pewien, czy dałbym radę. Nie byłem w stanie pojechać na tegoroczny obóz młodzieżówki AUF, choć odbywał się poza Utoyą. Wiem, że niewiele trzeba, bym znów się załamał – podkreśla.
Dwa lata po tragedii jedna z ocalałych ofiar przyznaje, że wówczas bardzo zawiodły norweskie służby. W jego ocenie, gdyby policja zjawiła się na miejscu choćby 20 minut wcześniej wielu jego przyjaciół mogłoby uniknąć śmierci. Pracoń mówi wprost, że zamach zorganizowany przez jednego człowieka sprawił, że w chaosie pogrążona była cała Norwegia.
Polska opinia publiczna jest zaskoczona, że Breivik został skazany jedynie na 21 lat kary pozbawienia wolności. Niektórzy mówią - dlaczego w ogóle został skazany, powinien być dożywotnio zamknięty w zakładzie psychiatrycznym! CZYTAJ WIĘCEJ